O problemach Jakuba Miśkowiaka najlepiej mówią liczby. Przed rokiem w Częstochowie legitymował się średnią 1,448 pkt/bieg. Wówczas odebrano to jako dużą porażkę. Wszyscy mieli bowiem w pamięci czasy juniorskie, kiedy dla nie było dla niego problemem wygrywanie z silniejszymi i znacznie bardziej utytułowanym zawodnikami. Zmiana klubu i przejście do Gorzowa miały być właśnie odpowiedzią na pogarszającą się formę żużlowca. Stal odbudowuje zawodników, ale na Miśkowiaka to nie działa Przez lata utarło się, że zawodnicy, którzy trafiają do Gorzowa zaliczają duży progres w swojej karierze. Ostatnim namacalnym dowodem jest Oskar Fajfer, który z klasycznego I-ligowca stał się solidnym zawodnikiem dobrze radzącym sobie w PGE Ekstralidze. Tym śladem chciał pójść właśnie Miśkowiak, który otwarcie mówił o swoich motywacjach do jazdy w Stali. - Stal od dawna o mnie zabiegała, nawet jak wynik nie był najlepszy. Chciałem tutaj przyjść i cieszę się, że tak jest, bo ten tor dużo uczy i mam nadzieję, że będę mógł się na nim wiele nauczyć i stać się jeszcze lepszym zawodnikiem - mówił przed rozpoczęciem sezonu. O ile początek rozgrywek był w jego wykonaniu nie najgorszy, o tyle im dalej w las tym gorzej. W tym momencie średnia zawodnika jest naprawdę kiepska - wynosi ona 1,250 pkt./bieg. Lepsi od niego są m.in. Nazar Parnistkyi, Paweł Przedpełski, Wiktor Lampart, czy Kacper Łobodziński. Co dalej z karierą Miśkowiaka? Sezon oczywiście w pełni, więc żużlowiec intensywnie pracuje, aby poprawić swoją sytuację. Stali bardzo przydałby się odrodzony Miśkowiak, jeżeli gorzowianie na serio chcą awansować do finału ligi i postraszyć Motor Lublin. Poza wszystkim Jakub podpisał jednoroczny kontrakt z klubem. Taką miał strategię przyjętą od lat. Słusznie, bo na wypadek, gdyby coś poszło nie tak, to nie ma związanych rąk. Taką robił przez lata we Włókniarzu i to zdawało egzamin, bo to przede wszystkim klub musiał zabiegać o jego usługi, a on sam dzięki temu miał lukratywne kontrakty. Nie inaczej jest teraz w Stali. Pytanie, co dalej, bo pozostanie w Gorzowie nie wydaje się wcale oczywiste. Na rynku zawodników U-24 co prawda nie ma wielkich alternatyw, ale nie można być pewnym tego, że działacze dalej będą chcieli wydawać wielką kasę na umowę z Miśkowiakiem, bo w tych pieniądzach spokojnie byliby w stanie postawić na kogoś skuteczniejszego. Pojawiają się nawet głosy, że swoją szanse mógłby dostać Jakub Stojanowski, który okazał się objawieniem tego sezonu. To chyba byłaby dość ryzykowna decyzja. Niemniej przed Miśkowiakiem kluczowe tygodnie. Giełda transferowa powoli nabiera rozpędu, a on walczy o swoją przyszłość w Stali i PGE Ekstralidze.