Gorąco na drugoligowym froncie. Działacze jednego z klubów zapewniają nas, że będą rozmawiali o wzmożonych kontrolach sprzętu, a jak PZM na to nie pójdzie, to sami wyciągną z kieszeni kilka tysięcy i sprawdzą wybranych zawodników. Padają konkretne nazwiska Padają konkretne nazwiska, których jednak nie podamy. Choćby dlatego, że rok temu kontrolerzy sprawdzali jednego z nich. Rozebrali mu cały motocykl. I niczego nie znaleźli. Jeden z przedstawicieli związku tłumaczy nam, że teraz na tapet został wzięty tyrystor. Rzekome oszustwo ma polegać na używaniu tyrystora bez limitera, co sprawia, że silnik kręci na starcie większe obroty i dzięki temu taki zawodnik ma znakomity moment startowy. I oczywiście nikt nie mówi, że takiego rozwiązania nie da się zastosować. Jednak oszustwo jest stosunkowo łatwe do wykrycia. Każda zmiana się programuje i można spokojnie sprawdzić, czy dany zawodnik kombinował. Zresztą od jednego w mechaników dostaliśmy taki zapis z tyrystora używanego przez jednego z żużlowców podejrzewanych o doping. Zapis był czysty. Tak PZM tłumaczy podejrzenia o doping PZM te nowe podejrzenia o doping tłumaczy tym, że jak się komuś nie układa, to szuka na kogo by tu zrzucić winę. O wzmożone kontrole nikt nie musi prosić, bo te były, są i będą robione. Żużlowcy, na których rzuca się oskarżenia także byli nimi objęci. Niczego niedozwolonego nie wykryto. Jeśli jednak jakiś klub ma pewność, że dany zawodnik oszukuje, to nic nie stoi na przeszkodzie, by zapłacić przewidzianą w regulaminie kaucję i takiego delikwenta sprawdzić. Jeśli okaże się, że oszukiwał, to kaucja wraca do tego, który o kontrolę wnioskował. Zatem, jeśli nie ma się wątpliwości, to właściwie niczym się nie ryzykuje. Oni na pewno tego nie odpuszczą Od działacza klubu, który uważa, że w drugiej lidze toczy się nieczysta gra, słyszymy, że oni w końcu za taką kontrolę zapłacą. Opowiada nam, że coś na pewno jest nie tak, bo on ma wybitnego startowca w zespole, a gorsi w tym elemencie rywale wyprzedzali go na prostej startowej o dwa, a nawet trzy motocykle. Dodaje też, że miał u siebie zawodnika, który był podejrzewany o używanie tyrystora bez limitera. Klub z tym żużlowcem się rozstał. Temat technologicznego dopingu w żużlu wraca co jakiś czas. I oczywiście zdarza się, że ktoś w trakcie tych kontroli wpada. Jak będzie tym razem? Przekonamy się, gdy wypali jedna z dwóch opcji, czyli wzmożone kontrole tyrystorów zarządzone przez PZM lub taka kontrola z zaskoczenia po wpłaceniu kaucji przez klub.