- Z UOKiK-iem jeszcze nikt nie wygrał - mówi nam znany polityk i fan żużla Ryszard Czarnecki. - Koszykówka też dostała karę i musiała zapłacić milion złotych, choć do urzędu chodziły pielgrzymki polityków. Ja też byłem w sprawie żużla, bo chciałem pomóc. Udało się załatwić jedynie tyle, że UOKiK nie nałożył kar na kluby. Polityk nie ma złudzeń. Kluby i tak za to zapłacą - Inna sprawa, że finalnie pewnie kluby zrzucą się na karę. Ekstraliga pomniejszy przelew telewizyjnej transzy i tyle. Trudno jedynie powiedzieć, jak duże będą straty? Wydaje mi się też, że droga sądowa nie jest najlepszym rozwiązaniem. Lepszym byłaby ugoda. To można by pewnie więcej zyskać, a przy okazji zaoszczędzić na prawnikach - zauważa Czarnecki. Zdaniem polityka problem żużla polega na tym, że UOKiK dostał wszystko na tacy. Porozumienia dotyczące płac i limitów wynagrodzeń zostały wprowadzone w 2013 roku i zapisane w regulaminach. - Urząd nawet nie musiał się specjalnie wysilać, żeby znaleźć dowody naruszenia prawa. A kara jest dotkliwa, kilka razy większa niż w koszykówce, bo proceder z limitami trwał kilka lat - stwierdza. Ekstraliga tłumaczy, a eksperci mówią, że można było to rozegrać inaczej Ekstraliga, odkąd UOKiK zajął się sprawą limitów wynagrodzeń (rok temu z nich zrezygnowano) tłumaczy, że od początku w pełni współpracuje z urzędem. Pojawiają się też stwierdzenia, że limity wprowadzono, by bronić klub przed zapędami prezesów i bankructwem. W żużlu już nie raz zdarzało się, że jakiś działacz wydawał więcej niż miał i finalnie prowadziło to do upadku. Tylko w ostatniej dekadzie trzy kluby były degradowane za długi do niższych lig. Wielu ekspertów jest zdania, że Ekstraliga faktycznie musiała jakoś wpłynąć na kwestie płac. Od razu jednak dodają, że można było poszukać innych rozwiązań. Choćby takich, jak stosuje hiszpańska La Liga, gdzie mamy finansowe Fair Play. Polega ono na tym, że każdy klub przesyła przed startem sezonu finansowe dane dotyczące przychodów i wydatków. Zespół ekspertów to analizuje i potem ustala maksymalny dozwolony budżet wydatków na dany sezon. To też jest swego rodzaju limit, ale do niego nikt się jeszcze nie przyczepił. Choćby z tego względu, że tu nie ma zapisu o suficie finansowym dla zawodników.