Wczoraj w Gorzowie Maksymilian Pawełczak został indywidualnym mistrzem świata w klasie 250 cc, czyli na motocyklach o mniejszej pojemności niż te powszechnie znane. Polak zdeklasował konkurencję i przede wszystkim wytrzymał presję, bo był głównym faworytem, a z taką rolą nie jeździ się łatwo. Pawełczak pokazał, że mimo ledwie 14 lat ma już sporą odporność psychiczną i umie to wykorzystać w trudnych momentach. We wrześniu Maksymilian kończy 15 lat i to jest ta dobra informacja. Wielki talent będzie mógł podejść do egzaminu na 500 cc. Jest też jednak informacja zła. To już będzie praktycznie koniec sezonu. Może zawodnik załapie się jeszcze na jakieś zawody młodzieżowe, przy założeniu że zda egzamin. De facto ma cały juniorski sezon w plecy. A to jeszcze nie jest dla kibiców Polonii najgorsze. Zdecydowanie bardziej martwi ich coś innego. Ten duet będzie tylko na rok Wiek uprawniający do jazdy w lidze Maksymilian Pawełczak osiągnie we wrześniu 2025. Jeśli założymy, że na przyszły sezon do Bydgoszczy wróci Wiktor Przyjemski (już mówi się, że czeka na awans Polonii do PGE Ekstraligi), to przez praktycznie jeden rok będzie musiał mieć innego doparowego. Pawełczak ewentualnie dołączy do niego na decydującą fazę rozgrywek, o ile Polonia się do niej rzecz jasna dostanie. Tak więc właściwie tylko sezon 2026, czyli ostatni juniorski Przyjemskiego i pierwszy pełny Pawełczak może być tym, który umożliwi oglądanie tego kapitalnie zapowiadającego się duetu na torach ligowych. Maks ma trochę pecha, bo gdyby urodził się na początku roku, zapewne już miałby licencję 500 cc, a od początku przyszłego sezonu mógłby startować w rozgrywkach ligowych. A w obecnej sytuacji jest w zasadzie podwójnie stratny.