Po upadku w czternastym biegu meczu przeciwko Włókniarzowi Częstochowa, Anders Thomsen został lekko dotknięty przez lekarza zawodów, który widząc zawodnika na torze, po prostu pobiegł mu pomóc. Niestety, regulamin jest nieubłagany i na skutek tego zachowania duński żużlowiec musiał zostać wykluczony z wyścigu, choć chciał biec po punkt. Tym samym stracił około ośmiu tysięcy, bo mniej więcej tyle ma za jeden punkt. Najpewniej to najdroższa konsultacja lekarska w jego życiu. Od razu dodajmy, że w zdarzeniu nie ma raczej niczyjej winy. Przecież od tego jest lekarz, by sprawdził czy z zawodnikiem wszystko jest w porządku. Aby to ustalić, musi go dotknąć. Thomsen miał rzekomo mówić mu, żeby go przypadkiem nie musnął, ale lekarz musiał nie słyszeć. Był wielki tumult, więc to wszystko brzmi naprawdę realnie. Lekkie dotknięcie przez lekarza spowodowało wykluczenie, z którym jednak nie można dyskutować. Szef sędziów mówi wprost. Innej decyzji być nie mogło Do całej, niezwykle rzadko spotykanej na torach sytuacji, odniósł się w magazynie PGE Ekstraligi Leszek Demski, szef sędziów. Tym samym Thomsen miał najzwyczajniej w świecie wielkiego pecha, bo kilka sekund więcej spowodowałoby zapewne, że uciekłby lekarzowi, a ten by go nie dotknął. Duńczyk może jednak pocieszyć się tym, że osiem tysięcy odrobi sobie w przyszłym sezonie. Zostaje w Stali i będzie mógł zapewne liczyć na podwyżkę. Chciano go w wielu klubach, ale on nigdzie się nie rusza. Podobnie, jak dwóch innych liderów Gorzowa - Szymon Woźniak i Martin Vaculik. Pytanie, co z resztą składu. Na ten moment nie jest znany los Oskara Fajfera oraz Wiktora Jasińskiego. Najbardziej zagrożony wydaje się ten drugi, bo Stal interesuje się np. Jakubem Miśkowiakiem.