Lyager od kilku meczów utrzymuje naprawdę wysoką dyspozycję, obok Wiktora Przyjemskiego jest najlepszym żużlowcem zespołu. Nic zatem dziwnego, że jego środowy upadek w lidze duńskiej wywołał wśród kibiców niepokój. Klub w krótkim komunikacie napisał jedynie, że Lyager upadł. Od tego czasu absolutna cisza. Żadnych informacji, choć w komentarzach kibice bardzo o to proszą. Ich pytania są jednak kompletnie olewane. Nie po raz pierwszy zresztą. - Czy ktoś z tego klubu łaskawie poinformuje nas o tym, co z Andreasem? Chyba nie jest problemem wystosowanie krótkiego oświadczenia. Czekamy od środy, przed nami mecz ligowy. Ale widzę, że klub ma nas w d**ie - napisał pan Krystian. - Prezes Kanclerz ma obsesję na punkcie zachowania tajemnicy w każdym możliwym przypadku. Zawsze po jakimś upadku albo w ogóle niczego się nie dowiadujemy albo komunikat wychodzi po kilku dniach. Pragnę przypomnieć, że czasy trzymania wszystkiego w ścisłej tajemnicy dawno minęły. Totalna amatorka - dodał pan Tomasz. Podobnych opinii jest mnóstwo. To nie jest nowość. W co gra klub z własnymi kibicami? Rzeczywiście, jeśli przeanalizować postawę klubu po większości upadków z udziałem jego zawodników, jest ona co najmniej dziwna i niepasująca do obecnych czasów. Nawet gdy dwa lata temu bardzo groźnie upadł Adrian Gała, klub bardzo długo zwlekał z jakimikolwiek informacjami. Tymczasem wśród kibiców zapanowała panika, bo nieoficjalnie mówiło się o bardzo poważnym stanie zawodnika, wręcz o zagrożeniu życia. Klub w takiej sytuacji ma wręcz obowiązek uspokojenia sytuacji, jeśli faktycznie plotki są nieprawdą. Pozostaje pytanie, dlaczego Polonia postępuje w ten sposób. Choć oficjalnie klub ma menedżera czy trenera, to wiadomo że za wszystkie sznurki pociąga prezes Jerzy Kanclerz. I tutaj pojawia się minimum częściowa odpowiedź na pytanie. Prezes gdyby mógł, trzymałby w tajemnicy absolutnie wszystko. Nawet gdy kilka lat temu Polonia jeździła w 2. Lidze, skład na mecz każdemu zawodnikowi podawał inny. Dochodziło przez to do nieporozumień, bo oficjalne zestawienie każdy znał dopiero chwilę przed meczem. W 2018 roku na mecz w Bydgoszczy przyjechał niepowołany na to spotkanie Valentin Grobauer. Był to oczywiście po części błąd zawodnika, który nieco "życzeniowo" zrozumiał wiadomość do niego. W dużym stopniu to jednak także efekt polityki klubu, zakładającej trzymanie składu w tajemnicy do samego końca. A przypomnijmy, że był to mecz... 2. Ligi.