Zawodnik pochodzący z Leszna od powrotu do eWinner 1. Ligi w 2020, niemal co roku zachwyca kibiców swoją skuteczną jazdą. Po świetnym sezonie w Toruniu i równie dobrych dwóch latach w Krośnie, wielu z nich spodziewało się, że po nabraniu odpowiedniego doświadczenia po raz kolejny spróbuje on jazdy w PGE Ekstralidze. Nic bardziej mylnego. Pomimo awansu wraz z Cellfast Wilkami do elity, 29-latek postanowił im podziękować i na 90% w listopadzie dołączy do Arged Malesy Ostrów, z którą będzie chciał osiągnąć identyczny sukces. Fani zastanawiają się teraz, skąd taka a nie inna decyzja. Z pomocą na łamach Tygodnika Żużlowego pośpieszył im sam zainteresowany. - Muszę czuć się na to gotowy i to pod każdym względem. Trzeba do tego wszystkiego podejść ze spokojem, a nie dać się ponieść emocjom. Wcale nie uważam, że to jest czy był ostatni moment dla mnie, żeby startować w PGE Ekstralidze. Uważam, że ten moment dla mnie niedługo nadejdzie. Może już niedługo - przekazał. Oczywiście Tobiasz Musielak nie zamierza potwierdzać oficjalnie w jakich barwach będzie ścigał się w przyszłym roku. Nie oznacza to jednak, iż nie planuje przygotowań do poważnego ścigania. Dylematy związane z najważniejszym, czyli sprzętem ma już w zasadzie rozwiązane. - Żadnej rewolucji nie będzie, bo nie ma takiej potrzeby. Ja nigdy zresztą jej nie robię i podchodzę do wszystkiego ze spokojem. Jeśli są potrzebne zmiany, to są one wprowadzane na bieżąco. Nie jest tak, że nagle przewracam wszystko do góry nogami - zakończył. To nie był wymarzony koniec sezonu Na razie przed Polakiem czas na odpoczynek. Wakacji od żużla niestety nie rozpocznie on w najlepszym humorze, ponieważ w ostatnich zmaganiach o stawkę, jego brytyjski klub - Sheffield Tigers przegrał w starciu finałowym SGB Premiership z Belle Vue Aces różnicą zaledwie dwóch punktów. Szeroko komentowany jest zwłaszcza rewanż, w którym kilka kontrowersyjnych decyzji podjęła sędzina Christina Turnbull. W język nie gryzł się między innymi klubowy kolega 29-latka - Adam Ellis. - Zostaliśmy okradzeni - napisał na Twitterze. Gdyby takie słowa padły chociażby w Polsce, czekałaby na niego sroga kara. Czytaj także: Drugi raz tego nie zrobi. Ten sezon go wiele nauczył Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata