Wojciech Kulak, Interia: Po twoim świetnym poprzednim sezonie spodziewałeś się, że ten przeskok z eWinner 1. Ligi do PGE Ekstraligi będzie aż tak bardzo wymagający? Patrick Hansen, zawodnik Moje Bermudy Stali Gorzów: - Od początku spodziewałem się wielkiego wyzwania, ale też bardzo wiele oczekiwałem wobec samego siebie. O ile początek był całkiem znośny, o tyle potem zaczęły pojawiać się coraz większe problemy. To one właśnie spowodowały, że ciężko było mi wrócić na właściwe tory. Z perspektywy czasu potrafisz wskazać co dokładnie było twoim największym problemem w tym roku? Słabsze występy wynikały głównie z silników i przewagi rywali pod względem sprzętowym czy może po prostu zabrakło doświadczenia? - Ciężko stwierdzić. Oczywiście cały czas muszę doskonalić swoje umiejętności, ale z drugiej strony pokazałem, że mogę rywalizować z najlepszymi jeśli uda mi się spasować sprzęt i dysponuję satysfakcjonującą prędkością. Za tobą ostatni mecz w barwach gorzowskiej drużyny, który nie poszedł ci najlepiej. Jak zareagowali kibice po meczu w Lublinie? Dodali ci otuchy czy może padło parę słów, których nie chciałbyś usłyszeć? - Wszyscy byli bardzo wdzięczni i nam gratulowali. To miłe z ich strony. Cieszę się, że każdy docenił nasz sukces, bo w tym roku dotarliśmy naprawdę daleko. Wsparcie ze strony kibiców w rewanżowym meczu finałowym było na wagę złota. Potrzebowaliśmy tego i jest mi smutno, ponieważ starałem się jak mogłem, lecz momentami czułem się bezradny. W czternastym biegu, który zadecydował o złocie dla Motoru Lublin otrzymałeś motocykl Bartosza Zmarzlika. Czuć było, że dosiadasz sprzętu trzykrotnego mistrza świata? - Czułem olbrzymią moc, lecz przeżywałem ogromne problemy na starcie. Oczywiście było to ryzyko, ponieważ jestem przyzwyczajony do swojego sprzętu, ale podjęliśmy szybką decyzję i postanowiliśmy spróbować. Przynajmniej na przyszłość nie będziemy żałowali, że nic nie zrobiliśmy. Z tego sezonu z pewnością wyniesiesz parę dobrych wspomnień. Potrafisz wskazać to najpiękniejsze, które zapamiętasz na długie lata? Mi na przykład na długo pozostanie w pamięci wasz mecz półfinałowy w Częstochowie. Co to było za widowisko! - Oj tak, to był wspaniały dzień! Ja z kolei najbardziej zapamiętałem starcie z Motorem na inaugurację sezonu. Co prawda wtedy przegraliśmy, lecz byłem strasznie podekscytowany debiutem i przywitałem się z kibicami siedmioma punktami i dwoma bonusami. Oczywiście później spotkaliśmy się jeszcze w finale, który także był niesamowity. Zwłaszcza atmosfera podczas domowego spotkania, kiedy to na trybunach zasiadł komplet publiczności. Jakie są więc twoje plany na przyszłość? Masz już jakieś oferty z eWinner 1. Ligi oraz 2. Ligi Żużlowej? - Jest nawet z PGE Ekstraligi! Jeszcze jednak mam trochę czasu na przemyślenia, więc o tym gdzie dokładnie pojadę dowiecie się za jakiś czas. Jeśli nie zostaniesz w najwyższej klasie rozgrywkowej, to z pewnością chciałbyś jak najszybciej do niej powrócić. Ile lat sobie dajesz do ponownego zapukania do bram najlepszych polskich klubów? - Nie mam zamiaru liczyć miesięcy czy lat. Chcę to zrobić najszybciej jak tylko się da. Już wiem z czym to się je, więc powinno być mi nieco łatwiej niż w tym roku. Nie mam jednak zamiaru rzucać się na głęboką wodę. Zrobię krok do przodu tylko wtedy, jeśli będę w stu procentach przekonany, że podołam zarówno mentalnie, jak i sprzętowo. W ostatnich latach byłeś jednym z beneficjentów przepisu o obowiązkowym zawodniku do lat 24 w meczowym składzie. Za rok skończy się twój parasol ochronny, więc chciałbym zapytać cię o opinię na temat tej nowinki regulaminowej. Twoim zdaniem zdaje ona egzamin? - Tak naprawdę to głównie za sprawą tego przepisu mogłem liczyć rok temu na regularne występy w ostrowskiej ekipie w eWinner 1. Lidze. Gdyby nie to, to prawdopodobnie dalej kisiłbym się w drugiej lidze i nie oszukujmy się - prawdopodobnie moja kariera dobiegłaby końca. Dlatego cieszę się, że mogłem skorzystać z tej szansy podobnie jak paru innych młodych zawodników, którzy też powinni na tym zyskać. Sezon za nami, więc czas na zimową przerwę od sportu. Co zamierzasz porabiać przez najbliższe miesiące? Wrócisz do ojczyzny, czy zostaniesz w naszym kraju? - Najpierw muszę sobie wszystko zaplanować, bo trochę obowiązków jednak wciąż będzie. Przede wszystkim rzeczą podstawową są odwiedziny u moich duńskich oraz polskich sponsorów. Poza tym oczywiście wciąż muszę być w ciągłym treningu fizycznym. Czas leci w takich momentach bardzo szybko, lecz myślę że znajdę chwilkę na powrót do ojczyzny. Może załapię się na jakąś pracę sezonową, by trochę zarobić i wspomóc swój biznes, ale to jeszcze wszystko jest do przemyślenia. Czytaj także: Mistrz pożegnał się w wielkim stylu. To koniec pewnej epoki