Tak słabego Taia Woffindena, jak w tym roku, to ja nie pamiętam. To był tak dawno temu. Wtedy Tai stawiał pierwsze kroki, nabierał doświadczenia, uczył się sportu, dojrzewał. Teraz nie ma żadnego usprawiedliwiania. Chyba, że za takowe uznamy, że Woffinden jako żużlowiec jest spełniony. Teraz Tai Woffinden spełnia marzenia Teraz Woffinden jest wideo-blogerem, skacze ze spadochronem, planuje walkę MMA i pisze do Leona Madsena: nie bądź dziewczynką. Bo to właśnie Duńczyk ma być rywalem Woffindena na planowanej na styczeń 2023 gali. Tai i jego rywal, mają skasować za ten show po milionie złotych. Jak mówimy o takiej kasie, to trudno użyć sformułowania o rozmienianiu się na drobne. Ten milion i ta głowa w chmurach ciągną jednak na dno karierę Woffindena i plany Betard Sparty. Prezes Andrzej Rusko robi co prawda dobrą minę do złej gry, mówi o wsparciu dla Woffindena, ale jakoś mu nie wierzę. Prezes Rusko jest ambitnym człowiekiem, marzył o drugim złocie, a fanaberie Anglika tylko klubowi szkodzą. Najbardziej bawią mnie dywagacje ekspertów o rzekomych problemach sprzętowych mistrza świata. Ludzie, opamiętajcie się! Przecież Tai był w stajni najlepszego tunera na świecie Ryszarda Kowalskiego, który nagle nie zaczął mu robić gorszego sprzętu. Jasne, były z silnikami Kowalskiego problemy, ale jakoś Bartosz Zmarzlik sobie poradził. Bo dla chcącego nic trudnego. To jest prawdziwy problem Taia Woffindena Woffinden na własne życzenie zmienił tunera. Przeniósł się do Ashley’a Holloway’a. To jednak też nie tłumaczy obniżki lotów, bo Holloway to klasa światowa. Jasne, że zawodnik i mechanik potrzebują czasu, by się zgrać, ale to nie tłumaczy 5 punktów w ważnym meczu. Już prędzej byłbym skłonny napisać, że to Jacek Trojanowski, szef teamu Taia, popełnia jakieś błędy w regulacjach w trakcie meczu. Zasadniczo problemem Taia jest jednak to, że zajmuje się "pierdołami". Przepraszam za to słowo, ale inaczej nie da się tego ująć. I tak sobie myślę, że tak inteligentny zawodnik jak Woffinden dokładnie zdaje sobie sprawę ze swoich problemów. Zaniedbał żużel kosztem innych rzeczy i to się odbija na wynikach. Bo w obecnych czasach, jak chcesz być w czymś dobry, to musisz się temu oddać na 100 procent. To działa zwłaszcza w sporcie, gdzie każdy chce wygrywać, każdy chce bić mistrza. Tu myślenie o klatce, w której leży milion złotych nie pomaga. I tak sobie myślę, że jak Woffinden, mimo ważnego kontraktu ze Spartą, nie da prezesowi Rusko jakiejś gwarancji, nie przekona go, że czarny sport jest wciąż dla niego ważny, to może mieć kłopoty. Na razie pan prezes mówi to, co zawodnik chciałby usłyszeć. Na razie jest marchewka. Jeśli jednak nie zadziała, to będzie kij, bo prezes Rusko jakoś przeżyje brak medalu w tym roku, ale w przyszłym będzie chciał wrócić na tron. Bo jak to powiedział kiedyś trener Marek Cieślak, prezes nawet w bierki nie lubił przegrywać.