Agnieszka Niedziałek: Podobno jeden z dziennikarzy zdenerwował pana, stwierdzając, że Kamil Majchrzak bez problemu powinien pokonać Fernando Verdasco... Tomasz Iwański: - To na pewno nie będzie łatwy mecz. Co można powiedzieć? Hiszpan był w Top10 rankingu ATP, teraz jest w czołowej "40". Wygrywał ze wszystkimi najlepszymi zawodnikami na świecie, był w półfinale Australian Open, w ćwierćfinale Wimbledonu i US Open. Wygrał siedem turniejów ATP, ma olbrzymie doświadczenie, gra lewą ręką... Ten ostatni element będzie dużym utrudnieniem dla pańskiego podopiecznego? - Na pewno. Leworęczny zawodnik prawie zawsze ma przewagę. Moim zdaniem w tym turnieju było 50 losowań łatwiejszych niż Verdasco, 30 znacznie trudniejszych i 40 takich samych. Generalnie nie ma to wielkiego znaczenia. To jest mecz, który trzeba zagrać jak najlepiej się potrafi i wyciągnąć z niego jak najwięcej. A jaki będzie wynik, to czas pokaże. Kamil nie jest faworytem, ale to też nie ma znaczenia. Wygrywał już takie spotkania, tak samo jak przegrywał te, w którym to on występował w tej roli. Napisał pan na Facebooku, że kluczem będzie w tym spotkaniu umiejętność wykorzystania narcyzmu Verdasco w sposób, który może wpłynąć na jakość jego gry... - To jeden z najlepszych od lat zawodników w tourze. Potrafi wygrywać z najlepszymi, a jednocześnie potrafi przegrywać mecze, których nie powinien. Dlatego właśnie, że jest narcystyczny, że się obraża, potrafi myśleć o czymś innym, wkurzyć się. Właśnie być może dlatego nie jest graczem wielkim, a tylko bardzo dobrym albo aż bardzo dobrym. Że ma taką słabość, to wszyscy wiedzą, ale nie wszyscy potrafią swoją grą doprowadzić do sytuacji, w której się ona uwydatnia. Z Majchrzakiem pracuje pan od ponad dwóch lat. Bardzo zmienił się w tym czasie? - Ja uważam, że bardzo. Z takiego trochę zagubionego tenisowego dziecka stał się... nie chcę powiedzieć, że tenisowym facetem, ale na pewno tenisowym zaawansowanym młodzieńcem. Pod pewnymi względami bardzo przyjemnie się z nim pracuje. Pod niektórymi nie, bo do pewnych rzeczy, które w zawodowym tenisie są czy były oczywiste, jego trzeba było przekonywać dość długo i z tego właśnie względu stracił dość dużo czasu. W tej chwili zaczyna być bardzo świadomy tego, co robi. Przez półtora roku przyzwyczaił mnie do strasznych nierówności w grze, co wynikało również z jego poziomu wytrenowania. Teraz jest mi dość trudno zaakceptować to, że gra równo i podświadomie cały czas oczekuję, że coś się może wydarzyć. Ale odnoszę się z coraz większym zaufaniem do niego w tym aspekcie. Uważam, że jest dobrze przygotowany i że zagra dobry mecz, ale to nie ma nic wspólnego z tym, czy go wygra, czy przegra. Paweł Ostrowski w niedawnej rozmowie ocenił, że widać między panami nić porozumienia... - Poza kortem od samego początku dogadujemy się doskonale, czasami mamy kłopoty z dogadaniem się na korcie. Praca trenera polega na tym, by umieć opisać ślepemu kolory, czasami to jest bardzo trudne. Trzeba dobrać odpowiednie środki przekazu. Gdy ten "ślepy" zaczyna owe kolory "widzieć", to wtedy zaczyna się prawdziwa praca. Co jest największym atutem Majchrzaka? - Zrozumienie gry, antycypacja i czucie, którego nikt nie jest w stanie wytrenować. Wspominał pan wcześniej o brakach i zaległościach, jakie powstały u niego na wcześniejszym etapie. Da się to nadrobić? - Trener od przygotowania fizycznego Kamila ma takie powiedzenie - jak się pierwszy guzik w koszuli nierówno zapnie, to potem choćby człowiek nie wiadomo co robił, to wszystko jest krzywo. To w większości dotyczy polskiego tenisa. Kamil wiele rzeczy zrobił źle i nie tak, jak powinien. To nie tak, że obwiniam kogoś teraz, bo robiono to w dobrej wierze. My z naszą wiedzą jesteśmy jednak dość daleko w tyle. Zrozumienie jakości i detalu w treningu jest w Polsce na bardzo niskim poziomie. Kamil jest tego produktem. Wszyscy chcieli mu pomóc, ale problem polega na tym, że krzywo zapięli guziki. "Prostujemy" go. Niektóre rzeczy się da, a niektórych nie. Zawsze jak się zaczyna prawidłowo trenować, to po jakiś czasie robi się postęp. Pytanie tylko, gdzie jest granica tego postępu. - Widzi pan Majchrzaka za jakiś czas np. w "50" rankingu ATP? - Nie wiem, na co go stać. Być może na "50" lub "20", a może na "80". W aspekcie fizycznym, technicznym i mentalnym widzę u niego miejsce na postęp. Ale na ile to wystarczy - nie wiem. W Londynie rozmawiała Agnieszka Niedziałek