Polacy dostali w Herning "sportowego gonga", jak to lapidarnie ujął Artur Siódmiak. Legendarny obrotowy komentował w stacji Viaplay mecz z Algierią i od razu zwrócił uwagę, że ważne będzie podejście mentalne reprezentantów Polski. W Danii Biało-Czerwoni grali w jedynej w tych mistrzostwach wyłącznie europejskiej grupie - nie byli w stanie wygrać żadnego spotkania. W efekcie zostali zdegradowani do Pucharu Prezydenta - rozgrywek pocieszenia dla najsłabszych ekip. Tych wszystkich, które w ośmiu grupach zajęły ostatnie miejsca. Nie ma co ukrywać: przenosiny z Danii do Chorwacji były dla reprezentacji Polski wielkim policzkiem. Inne rozwiązanie, niż cztery zwycięstwa - trzy w fazie grupowej oraz później w boju o 25. miejsce - byłyby kompromitacją. Jedyny zespół, który może prezentować klasę zbliżoną do Polaków, a też musi rywalizować w Poreču, to Japonia. Polska - Algieria w mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych. Biało-Czerwoni zesłani do gry z najsłabszymi Zmagania w Pucharze Prezydenta Polacy zaczęli od starcia z chyba najmocniejszym rywalem w grupie, czyli Algierią. Wielokrotnym mistrzem Afryki, choć dziś dalekim siłą od Egiptu, czołowej drużyny na świecie. W ekipie Lijewskiego brakowało dwóch największych gwiazd tej drużyny: Kamila Syprzaka i Arkadiusza Moryty - powód, który podano dziennikarzom -kontuzje. Inna sprawa, że skrzydłowy Industrii Kielce ma za sobą bardzo słaby turniej, którego zwieńczeniem był występ w niedzielę przeciwko Szwajcarii: zakończony bez zdobyczy bramkowej i z czterema błędami technicznymi. Brak Moryty i Syprzaka nie miał jednak większego znaczenia. Polacy nie mieli prawa tego spotkania przegrać - i nie przegrali. Wicemistrza Afryki "napoczął" Piotr Jędraszczyk, który przecież w starciach ze Szwajcarami niewiele mógł zrobić ze swojej szybkości. Dziś brylował, rozgrywał piłkę, tworzył sytuacje skrzydłowym: Mikołajowi Czaplińskiemu czy Mateuszowi Wojdanowi. Znów gwiazdą drużyny był jednak Marcel Jastrzębski, który dał impuls drużynie w spotkaniu z Czechami i dzięki któremu udało się niemal do samego końca wierzyć w sukces dwa dni temu. W pierwszej połowie odbił dziewięć piłek, miał blisko 40 procent skuteczności. Przewaga Polaków rosła więc od początku, w 10 minucie było już 8:4, trener Algierii poprosił o przerwę. Najwyższa różnica w tej połowie to siedem trafień (12:5), skończyło się zaś na pięciu (19:14). Czerwona kartka dla obrońcy z Algierii. Michał Olejniczak poczuł siłę jego dłoni na swojej głowie Wydawało się, że Polacy spokojnie "dojadą" już do końca z bezpieczną przewagą. Tyle że ten zespół stać na... wszystko nawet na to, by dać tlen Algierii. Było więc sześć bramek przewagi drużyny Lijewskiego, ale kilka błędów w ataku spowodowało, że zespół z Afryki w 44. minucie doprowadził do wyniku 22:25. Nerwów jednak nie było, pomógł obrońca rywali Bastien Khermouche, który najpierw dostał drugą karę w meczu za uderzenie w twarz Łukasza Rogulskiego, a później bezpośrednią czerwoną kartkę, gdy huknął w głowę Michała Olejniczaka. A że Paweł Paterek (5/5) oraz Jędraszczyk (6/6) byli do 46. minuty bezbłędni, to nasz zespół znów nieco zwiększył przewagę. Skończyło się na wygranej 38:32 - po momentami bardzo przeciętnej grze. Godne odnotowania jest to, że w 50. minucie swoją setną bramkę w reprezentacji Polski zdobył Damian Przytuła. W czwartek Polska zagra z Kuwejtem (godz. 18), który w drugim meczu tej grupy pokonał Gwineę 26:24 (15:11). Polska - Algieria 38:32 (19:14) Polska: Jastrzębski (9/23 - 39 proc.), Ligarzewski (/13 - 15 proc.), Morawski )0/7 - 0 proc.) - Jędraszczyk 8 (1 z karnego), Przytuła 7, Paterek 6, Rogulski 4, Czapliński 3, Wojdan 3, Marciniak 2, Olejniczak 1, Czuwara 1, Pietrasik, Bis, Gębala, Adamski. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 1/1.