Najsłynniejszy sędzia na świecie "dopadł" kolejną Polkę. Krótka rozprawa w WTA
Gdy Kader Nouni, chyba najbardziej znany tenisowy sędzia na świecie, takżę z uwagi na charakterystyczny głos, pierwszy raz przyjechał do Polski, wiedział tylko, "że to kraj pięknych kobiet". Wtedy wchodził do zawodu, dziś jest gwiazdą, prowadzi najważniejsze mecze w tourze. Agnieszka Radwańska nazwała go kiedyś "matołem", potężnie zdenerwował też Igę Świątek. A w czwartek dość niespodziewanie zasiadł na stołku w meczu o ćwierćfinal WTA 125 w Limoges, w którym Linda Klimovicova rywalizowała z Antonią Ružić, niedawną pogromczynią Magdy Linette w WTA 1000. Oto co się wydarzyło.

Połowa grudnia, najlepsze tenisistki świata po urlopach przygotowują się do sezonu, który rozpoczną na początku stycznia w Australii i Nowej Zelandii. Choć są oczywiście wyjątki, do rywalizacji w Limoges zgłosiła się wracająca po kontuzji Barbora Krejcikova, co okazało się złą decyzją. A co robią w tym czasie najlepsi sędziowie? Nie chcą wypaść z rytmu - to można powiedzieć po obsadzie dwóch turniejów rangi WTA 125.
Tydzień temu w Angers mecze prowadzili m.in. Piere Bacchi i Marta Mrozińska, teraz na stołku w Limoges zasiada Kader Nouni. A charakterystyczny głos Francuza znają chyba wszyscy tenisowi kibice na świecie.
I to właśnie ten 49-letni arbiter prowadził dziś mecz Lindy Klimovicovej, która mogła praktycznie zapewnić sobie rozstawienie w eliminacjach Australian Open. Potrzebowała jednak zwycięstwa z najlepszą obecnie Chorwatką - Antonią Ružić. 22-letnią zawodniczką, która jesienią wyprzedziła Donnę Vekić, a to stało się po ograniu w WTA 1000 w Wuhanie Magdy Linette.
Linda Klimovicova kontra Antonia Ružić w WTA 125 w Limoges. Słynny Kader Nouni na stołku sędziowskim
Przy systemie elektronicznego wywoływania błędów, tak częstym w dzisiejszym zawodowym tenisie, rola sędziego wydaje się nie być już tak istotna jak dawniej. Choć to też może być złudne, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych.
Tak mogło się zdarzyć, gdy Aryna Sabalenka rzuciła rakietą w ławkę w trakcie swojego meczu z Jessicą Pegulą w Wuhanie, sprzęt odbił się i przeleciał tuż obok nogi chłopca do podawania piłek. Gdyby w niego rakieta uderzyła, prowadząca tamto spotkaniem Marta Mrozińska musiałaby pewnie wołać supervisora turnieju - kara, a może nawet dyskwalifikacja dla Białorusinki wydawałaby się nieunikniona. Więcej podobnych "starć" jest w męskim tenisie, wiedzą coś o tym Daniił Medwiediew, Andriej Rublow czy Corentin Moutet.

W Limoges, w zawodach WTA 125, takiego elektronicznego systemu nie ma, jest za to "hawk eye" - zawodniczki mogą zgłaszać wnioski o sprawdzenie śladu piłki. I Ružić skorzystała z tego, skutecznie, w samej końcówce meczu z Klimovicovą. Nouni mógł tylko przyznać jej rację - i punkt.
Arbiter z Francji jest charyzmatyczny, też mógł być dla kibiców magnesem do przyjścia do hali - to gwiazda w tym fachu. Kiedyś tamtejsze media nadały mu przydomek "Barry White" - od nieżyjącego już amerykańskiego i kompozytora muzyki R&B i soul. Ta głębia głosu, przeciąganie wypowiadania nazwisk, a i jeszcze fryzura "a la The Jackson Five", jak sam mówił, czasem były zaletą, czasem wadą. Bo się go... bano.

Do Polski przyjechał po raz pierwszy w 2004 roku, na turnieje ATP w Poznaniu i Sopocie. - - O waszym kraju wiedziałem dotychczas niewiele: że to państwo byłego bloku komunistycznego, które znane jest z pięknych kobiet. Teraz w Poznaniu mogę się o tym naocznie przekonać - mówił wtedy red. Radosławowi Nawrotowi z Gazety Wyborczej, dziś pracującemu w Interii.
A później "zadarł" z Agnieszką Radwańską w Dosze w 2011 roku, nasza ówczesna gwiazda nazwała go "matołem", gdy nie przyznał jej racji, choć ją miała. - Dla mnie ten człowiek jest skończony. To matoł, który nie rozumie, na czym polega ta gra. Nie wiem jak mógł nie znać tych oczywistych przepisów. Przecież to nie ja przerywałam wymianę - złościła się "Isia", w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Zła na Francuza była też Iga Świątek, gdy zmierzała w 2022 roku po tytuł w US Open. Grała z Jessicą Pegulą o półfinał, dostała ostrzeżenie od Nouniego, mocno się zagotowała. Ich drogi często się przecinają, w tym roku Francuz prowadził choćby mecz Polki o finał French Open z Sabalenką - przegrany w trzecim secie 0:6.
W przypadku starcia Klimovicovej żadnych takich sytuacji jednak nie było. Samo spotkanie też nie dostarczyło większych emocji, różnica miejsc w rankingu znalazła jednak swoje potwierdzenie na korcie. W pierwszym secie 21-letnia Polka nie potrafiła odnaleźć się na returnie, "nie czytała" serwisów rywalki. A i jeszcze szwankowało jej podanie, w efekcie dość szybko zrobiło się 1:5. Po 25 minutach Chorwatka miała dwa setbole, tylko wtedy Polce udało się coś ugrać w gemie rywalki. Ale tylko tyle, by doprowadzić do równowagi. Za moment skończyło się na 1:6 i 12:29 w małych punktach.
Druga partia była bardziej zacięta, ale w trzecim gemie znów wróciły serwisowe demony Klimovicovej. Podwójne błędy, niepewność - została przełamana. Miała co prawda trzy break pointy, ale zabrakło ich potwierdzenia w kolejnych akcjach.

Ružić odskoczyła na 5:2, wtedy Linda dostała już ostatnią szansę, by jeszcze wrócić do gry. Miała break pointa, Chorwatce po serwisie wywołano aut. Uznała jednak, że piłka mogła zahaczyć o środkową linię, poprosiła o challenge. A ten przyznał jej rację. Minutę później mogła już świętować awans - wygrała 6:1, 6:2, po 72 minutach.
A Klimovicova może wracać do Polski, w weekend zagra w drużynowych mistrzostwach naszego kraju w barwach swojego BKT Advantage Bielsko-Biała. W rankingu WTA będzie w przedziale 137-139 - to zależy od wyników w Limoges Anheliny Kalininy i Anny-Leny Friedsam. I nie wiadomo, czy wystarczy do uzyskania rozstawienia w eliminacjach AO - przesądzi o tym notowanie z 5 stycznia 2026 roku, które zapewne już się nie zmieni.
Turniej WTA 125 w Limoges (korty twarde). Druga runda
Antonia Ružić (Chorwacja, 6) - Linda Klimovicova (Polska) 6:1, 6:2.












