Emocje niczym w starciu Świątek z Keys. Stawką wyrównanie życiowego rekordu Polki
Maja Chwalińska, grająca w parze z Czeszką Anastazją Detiuc, była o mały włos od wyrównania życiowego rekordu i awansu do deblowego półfinału turnieju rangi WTA 250. Kiedyś dokonała tego w Warszawie, teraz była o dwa punkty od szczęścia z Kluż-Napoce. Polka i Czeszka prowadziły w decydującej partii 8-6 z Emily Appleton i Qianhui Tang, miały "wykładki" w dwóch akcjach. I niestety, Maja te piłki popsuła. Przegrały więc całą batalię 7:6 (3), 3:6, 8-10.

Ciężko jest porównywać mecz w półfinale singla Australian Open do starcia o półfinał gry podwójnej w WTA 250, ale pewne analogie się jednak nasuwają. Iga Świątek była o jeden punkt od awansu do historycznego dla siebie finału miała już piłkę meczową w starciu z Madison Keys. Amerykanka obroniła się serwisem. A później Polka prowadziła 8-7 w super tie-breaku trzeciego seta, decydowały niuanse. Na korzyść Keys, to ona wygrała trzy kolejne akcje. A później w finale niespodziewanie ograła też Arynę Sabalenkę.
Maja Chwalińska w Rumunii walczyła o powtórzenie swojego najlepszego osiągnięcia w grze podwójnej. Owszem, w grudniu wygrała dwa turnieje deblowe w Argentynie i Brazylii, ale były to jednak challengery WTA 125. W Kluż-Napoce mamy jednak do czynienia z turniejem z głównego cyklu, rangi WTA 250. Polka celowała tu w sukces indywidualny, debel miał być dodatkiem. Stało się jednak inaczej.
WTA 250 w Kluż-Napoce. Maja Chwalińsk i Emily Appleton walczyły w ćwierćfinale
W grze pojedynczej 23-letnia tenisistka z Bielska-Białej nie przeszła bowiem kwalifikacji, odpadła w decydującej ich fazie. Został więc debel, do którego zgłosiła się z Czeszką Anastasią Detiuc. To była reprezentantka Mołdawii, od ponad dwóch lat stawiająca już tylko na tę formę specjalizacji. Rok temu połączyły siły w turnieju ITF w Czechach, dość pewnie go wygrały. I ten start w Rumunii pokazał, że spokojnie poradziłyby sobie na wyższym poziomie.
Półfinałowymi rywalkami Polek były: Brytyjka Emily Applton i Chinka Qianhui Tang, rozstawione tu z czwórką. Zawodniczki grające ze sobą od dłuższego czasu, jesienią w Kantonie grały o finał turnieju WTA 250 z parą Katarzyna Piter/Fanny Stollar. I wtedy Polka z Węgierką były górą.
Teraz oba duety dość dobrze pilnowały swoich podań, nie było w nich żadnych przełamań. Choć Chwalińska z Detiuc były o włos, Polka w szóstym gemie, przy stanie 30-40, pomyliła się o milimetry. W tie-breaku Brytyjka i Chinka trochę pomogły rywalkom, dwa podwójne błędy w takiej fazie to jednak za dużo. I skończyło się na 7-3.
W drugiej partii Chwalińska z Detiuc dość szybko przełamały serwis Appleton, ale za chwilę, trochę pechowo, same straciły tę przewagę. I zaczęły psuć na potęgę, rywalki odskoczyły na 4:1 i 40-0, miały cztery szanse na trzeciego z rzędu breaka. Kryzys udało się opanować, ale nie na tyle, by mecz mógł się zakończyć po dwóch setach.
1:1 w setach i 8-6 dla Chwalińskiej i Detiuc w super tie-breaku. Półfinał był na wyciągnięcie ręki
Decydowała więc trzecia partia, grana do 10 punktów. Chwalińska ciągnęła ten wózek, to głównie dzięki niej Polka i Czeszka prowadziły już 8:6, choć akurat te punkt, świetnym wyczuciem przy siatce, zdobyła Detiuc. A później wszystko się popsuło. Przy 8:7 Chwalińska podjęła złą decyzję, miała atakować, a podcięła piłkę gdzieś w okolice końcowej linii, prosto do Appleton. A za chwilę zagrała smeczem w taśmę - dosłownie z metra.
To Brytyjka i Chinka wygrały 10:8, zła Czeszka rzuciła rakietą w kort. Dla Mai Chwalińskiej ten turniej już się więc skończył.
W przyszłym tygodniu zawodniczka BKT Advantage wystąpi w turnieju ITF W75 w Altenkirchen w Niemczech. W singlu powinna być rozstawiona z dwójką, do debla się tym razem nie zgłosiła.