6:0 w 33 minuty. Tak Polka zaczęła grę o półfinał WTA. I grała jeszcze niemal 3 godziny
Kolejny wielki sukces Mai Chwalińskiej! 23-letnia Polka zagrała kapitalnego seta w starciu z Elsą Jacquemot - stawką było miejsce w półfinale WTA 125 w Antalyi. Wygrała go w 33 minuty 6:0. A później, po przerwie na zroszenie kortu, musiała już gonić rywalkę. I dogoniła, najpierw wyrównała po breaku na 5:5, później po kolejnym na 6:6. W tie-breaku miała piłkę meczową i... go przerała. Awansowała jednak, trzecią partię, morderczą, wygrała 7:5. W rankingu WTA live Chwalińska awansowała już na 118. miejsce, m.in. przed Sarę Errani i Caroline Wozniacki.

Maja Chwalińska błyszczała już na kortach ziemnych pod koniec zeszłego roku - w Buenos Aires wygrała zmagania w deblu, we Florianopolis triumfowała w singlu i deblu. Ten sezon, jak cały tenisowy świat, zaczęła na kortach twardych, awansowała m.in. do głównej części wielkoszlemowego Australian Open. A później trochę jednak zgubiła formę, nie mogła przebić się w turniejach ITF.
Gdy pojawiła się jednak szansa na występ w niezłych zawodach WTA 125 na ziemi, jak w Ameryce Południowej, od razu z niej skorzystała. Wybrała się na południe Turcji, dziś w Antalyi zameldowała się w półfinale singla. A już wczoraj - w półfinale debla.
WTA 125 Antalya. Maja Chwalińska kontra Elsa Jacquemot. Stawką półfinał. Znakomity start Polki, 6:0
W piątek Chwalińska grała w ćwierćfinale z Francuzką Elsą Jacquemot - 21-letnią tenisistką, która w lutym wygrała mocno obsadzony turniej ITF W75 w Lesznie. I wiele wskazywało na to, że Maja pójdzie w ślady swojej dobrej przyjaciółki z reprezentacji, czyli Igi Świątek. Wiceliderka światowego rankingu upodobała sobie bowiem bajglowanie rywalek, jej rówieśniczce z Bielska-Białej zdarza się to trochę rzadziej. Także i dlatego, że Chwalińska nie ma imponującego serwisu.
Pierwszą partię zagrała jednak koncertowo, trwała ona zaledwie 33 minuty. 28 punktów Polki, 11 Francuzki, z tego aż sześć w jednym gemie. Gemie numer trzy, gdy mogła wrócićszybkiem rebreakiem po stracie własnej podania. Miała cztery szanse, żadnej z nich nie wykorzystała. A później właściwie nie istniała. 6:0 dla Chwalińskiej, koncert Polki.
Po tym secie nastąpiła przerwa, kort był polewany wodą, dziś bowiem pogoda dopisywała. W czwartek w spotkaniu Chwalińskiej z Marią Lourdes Carle przeszkadzało zimno i mocny wiatr.
Nagły zwrot akcji w ćwierćfinale Mai Chwalińskiej. Zmarnowana piłka meczowa, a później dramatyczny trzeci set
A Francuzka odżyła, już a starcie tego seta przełamała Polkę - i tę przewagę utrzymywała aż do dziesiątego gema. Prowadziła 5:4, serwowała po seta na 1:1. I znalazła się w opałach. Jacquemot dostosowała się bowiem do gry Polki, też postawiła na topspiny, które starała się umieszczać blisko linii końcowej. Maja odpowiadała tym samym, stąd wiele zaciętych wymian. Polka jednak w końcu wywalczyła dwa break pointy na remis, a później jeszcze jeden. I jeszcze jeden. W końcu dopięła swego, a później - po ponownym przełamaniu - doprowadziła do tie-breaka. Tym razem po czwartym break poincie.
Jakby tych emocji było mało, to Chwalińska "dorzuciła jeszcze do pieca" w tie-breaku. Kompletnie nie siedział jej serwis, ale i tak prowadziła 6-5, miała meczbola. A w następnej akcji inicjatywę i piłkę w górze. Nie udało się, trafiła w siatkę. Jacquemot dostała drugie życie, wykorzystała swoją szansę, wygrała tie-breaka 9-7.
Zamiast więc gładkiego zwycięstwa, sprawy zaczęły się komplikować. Polka w trzeciej partii przegrywała już 1:3, była w bardzo trudnej sytuacji. Obu brakowało sił, kucały, schylały się po długich wymianach. A Francuzka głośno krzyczała i dostawała też głośne wsparcie z boku, od trenera. To jednak ona zeszła z kortu pokonana, doświadczenie Chwalińskiej wzięło górę.
Mecz trwał trzy godziny i 20 minut, Chwalińska wygrała 6:0, 6:7 (7), 7:5. I zagra o finał w sobotę z Hiszpanką Leyre Romero Gormaz (WTA 157), która też lepiej czuje się na mączce niż na kortach twardych.
W piątek czeka ją jeszcze półfinal debla.