Obaj drżeli do ostatniej chwili. Bardzo bliska walka Błachowicza na UFC
Jan Błachowicz niestety z Londynu wróci z kolejną porażką w swoim bilansie. Polak na gali UFC w Londynie przegrał z Carlosem Ulbergiem jednogłośną decyzją sędziów, którzy starcie punktowali 29-28. Na konto Polaka powędrowała tylko pierwsza runda, niestety druga i trzecia odsłona to już był skalp Nowozelandczyka. Wcześniej na tej samej gali Marcin Tybura pokonał Micka Parkina, więc Polacy ze stolicy Anglii będą wracali w mieszanych nastrojach.

Ponad 600 dni, tyle trzeba było czekać na powrót Jana Błachowicza do klatki UFC. Jak sam wspominał, bardzo stęsknił się za walkami, nabrał świeżości i ponownie chce zrobić zamieszanie w wadze półciężkiej. Będący 3. w rankingu "Cieszyński Książę" został tym razem postawiony przeciwko 6. Carlosowi Ulbergowi.
Do pierwszego starcia pomiędzy zawodnikami doszło już w przeddzień gali, kiedy to obaj spotkali się na oficjalnej ceremonii ważenia. Nowozelandczyk wyszedł ucharakteryzowany za rdzennego mieszkańca Oceanii, natomiast Biało-Czerwony pewnym krokiem zbliżył się do niego i od razu zmierzył zabójczym wzrokiem. Na nagraniu opublikowanym przez szefa UFC Dana White'a widać, że "Black Jag" robi wszystko, aby tylko nie spotkać się wzrokiem z byłym czempionem.
Przy wejściu do oktagonu można było od razu zauważyć, że publika znacznie mocniej wspiera Jana Błachowicza. Widać było bardzo dużo polskich fanów, oraz słychać było głośny doping na cześć byłego czempiona UFC.
W końcu emocje skupiły się na klatce ustawionej pośrodku w hali O2 w Londynie. Ulberg zaczął bardzo zachowawczo, starał się nie skracać zbytnio dystansu, widać było respekt do potężnych ciosów Błachowicza, który nieraz posyłał na deski swoich rywali. Polak również specjalnie się nie podpalał, od czasu do czasu pokazał siłę swoich kopnięć, która z pewnością siała spustoszenie na łydkach "Black Jaga".
Drugą rundę "Cieszyński Książę" zaczął bardziej agresywnie. Zamykał Nowozelandczyka na siatce i cały czas próbował różnych kopnięć przeplatanych z ciosami. Z narożnika Polaka można było usłyszeć ciągłe podpowiedzi sugerujące presję. Dwie minuty przed końcem Ulberg delikatnie oszukał naszego zawodnika, zszedł po sprowadzenie i nagle zaatakował górę. Na nic to się jednak nie zdało i Biało-Czerwony kontynuował swoją taktykę. "Black Jag" dał po sobie poznać, że jego łydka mocno cierpi, bał się skracać dystans i chował nogę wykroczą przy każdym zbliżeniu.
UFC: Bardzo bliski pojedynek. Jan Błachowicz wraca na tarczy
Przyszedł czas na finałową odsłonę, nadal początek starcia toczył się w stójce, gdzie obaj wykonywali dużo przyruchów i "rzucali" pojedyncze ciosy i kopnięcia. Inicjatywa wychodziła raz z jednej, raz z drugiej strony. Ulberg ponownie poszedł po obalenie i zrezygnował, atakując górę. Po kilku sekundach klinczu panowie wrócili do wymian. Bardzo trudno było wskazać, kto może prowadzić w tej walce, brakowało zaakcentowania z jednej lub z drugiej strony. Nikt nie chciał ruszyć i zaryzykować. Po chwili to Błachowicz postarał się oszukać Nowozelandczyka, idąc po nogę, a później atakując obszernymi ciosami sierpowymi.
Koniec końców wybrzmiała syrena kończąca batalię i wszystko zostało w rękach sędziów. Jeszcze przed werdyktem zawodnicy spojrzeli na siebie i wymienili się okrzykami. Na nieszczęście Jana Błachowicza wszyscy trzej sędziowie punktowali starcie 29-28 dla Carlosa Ulberga.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje