Kontrowersje po walce Błachowicza. Wszystko za sprawą jednego sędziego
Jan Błachowicz niestety nie zaliczył udanego powrotu do walk. Na gali UFC w Londynie przegrał na punkty z Carlosem Ulbergiem. Początek walki był zdecydowanie najlepszym momentem starcia dla Polaka, konsekwentnie obijał łydkę Nowozelandczyka i wywierał ciągłą presję. Ostatecznie po trzech rundach to "Black Jag" był lepszy według sędziów. Po zakończeniu starcia UFC opublikowało karty punktowe, które wywołały niemały szum. Wszystko za sprawą punktacji sędziego Davida Lethaby'ego, który pierwszą i ostatnią rundę widział inaczej niż dwóch pozostałych arbitrów.

Jan Błachowicz postanowił nie powiedzieć jeszcze ostatniego słowa i po prawie dwóch latach absencji powrócił do klatki UFC. Długa przerwa była spowodowana urazem obu barków, które zostały zoperowane i następnie przechodziły długą rekonwalescencję. "Cieszyński Książę" bardzo mocno chciał namieszać jeszcze w dywizji półciężkiej, ale na chwilę obecną Carlos Ulberg znacznie pokrzyżował plany naszego wojownika.
Pierwsza runda walki w Londynie wyglądała bardzo spokojnie, nieco mocniej można ją było przyznać Błachowiczowi, ponieważ spustoszenie siały jego kopnięcia na łydkę. "Black Jag" wyraźnie czuł siłę uderzeń i nabrał do naszego reprezentanta dużego respektu. W drugą odsłonę Błachowicz wszedł agresywniej, ale Ulberg umiejętnie unikał natarć Polaka i od czasu do czasu trafiał pojedynczym ciosem. Wydawało się, że trzecie starcie będzie decydujące.
Nie działo się w nim jednak za wiele. Większość czasu zawodnicy byli poza dystansem i wykonywali masę przyruchów, brakowało podjęcia ryzyka z jednej, jak i z drugiej strony. Były próby obaleń, ale wszystkie szybko zostawały detronizowane. Koniec końców trzech sędziów punktowało bój 29-28, z tym, że jeden z arbitrów zupełnie inaczej rozłożył rundy.
Ben Cartlige i Vito Paolillo widzieli starcie niemalże identycznie. Pierwszą rundę przypisali Błachowiczowi, a drugą i trzecią dali na konto Ulberga. David Lethaby z kolei miał zupełnie inne zdanie niż wcześniej wymienieni panowie. Zgodził się tylko, co do drugiej rundy, ale pierwsza i trzecia została punktowana odwrotnie - pierwsza na korzyść Nowozelandczyka i trzecia na konto Polaka.
Taki obrót spraw pokazuje, że powrót Błachowicza po problemach zdrowotnych był bardzo zachowawczy, a starcie było niezwykle trudne do punktowania. Niestety koniec końców na niekorzyść wojownika znad Wisły. Póki co, nie wiadomo, jaka przyszłość może czekać "Cieszyńskiego Księcia".
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje