Partner merytoryczny: Eleven Sports

Wielka zmiana w reprezentacji Grbicia. Otwiera się szansa, to może być nowy lider

Nikola Grbić tego lata da odpocząć Marcinowi Januszowi i Grzegorzowi Łomaczowi. Siatkarską reprezentację Polski czeka więc rewolucja na rozegraniu. Jednym z głównych kandydatów do roli nowego rozgrywającego kadry jest Marcin Komenda, kapitan Bogdanki LUK Lublin. - Na pewno byłoby to spełnieniem moich marzeń i ambicji. Mam nadzieję, że jeżeli dostanę szanse, to je wykorzystam - mówi siatkarz w rozmowie z Interią. Opowiada też o tym, co może czekać klub z Lublina w ćwierćfinale PlusLigi oraz o Wilfredo Leonie, z którym w tym sezonie dzieli szatnię.

Marcin Komenda (nr 4) ma szansę odegrać ważną rolę w reprezentacji Polski
Marcin Komenda (nr 4) ma szansę odegrać ważną rolę w reprezentacji Polski/Marcin Bulanda / PressFocus / NEWSPIX.PL/Newspix

Damian Gołąb, Interia: Bogdanka LUK Lublin zdobyła historyczny Puchar Challenge. To pan pierwszy uniósł to trofeum jako kapitan drużyny. To była jedna z najpiękniejszych chwil w karierze?

Marcin Komenda, kapitan i rozgrywający Bogdanki LUK Lublin: Tak, na pewno jedna z najpiękniejszych chwil w klubowej przygodzie z siatkówką, największy sukces. Jestem ogromnie szczęśliwy i dumny, że to zrobiliśmy. Uważam, że w finale mierzyliśmy się z drużyną ze światowego topu i naprawdę było to wyzwanie. A my mu sprostaliśmy. Dla miasta, dla klubu i dla nas to ogromny sukces. Mam nadzieję, że na tym nie poprzestaniemy.

Finałowe spotkania z Cucine Lube Civitanova miały wielu bohaterów. W pierwszym meczu właściwie wszyscy świetnie zagrywaliście, w rewanżu wyrwaliście ważnego seta po długiej grze na przewagi. Do tego świetne wejścia Mateusza Malinowskiego i Jana Nowakowskiego, w ostatnim secie seria zagrywek Wilfredo Leona. To pokazuje, że wasz zespół to nie tylko Leon? Bo to na nim jest zawsze skupionych najwięcej oczu.

- Wiadomo, że jeżeli ma się w swoich szeregach takiego zawodnika jak Wilfredo Leon, to oczywistym jest, że oczy kibiców, fachowców i dziennikarzy są zwrócone na niego. Natomiast nasza drużyna to monolit. Gdybyśmy tylko liczyli na to, że jeden zawodnik będzie wygrywał nam mecze, moglibyśmy się na tym "przejechać". Oczywiście wiemy, jak wielkim zawodnikiem jest Wilfredo, ale cała reszta musi dołożyć dużo jakości, by wszystko dobrze funkcjonowało. Tym bardziej jestem szczęśliwy, że zmiany w drugim meczu finałowym dały dobry rezultat. Chłopaki bardzo dużo pomogli, wyszarpali ten mecz. Super, że mamy taki zespół i trener nie musi się bać, gdy trzeba kogoś wpuścić z ławki rezerwowych.

Był czas na świętowanie? Kibice czekali na wasz powrót pod halą, mimo że wracaliście w nocy.

- Mieliśmy noc po meczu we Włoszech na celebrację. Wykorzystaliśmy to, choć oczywiście bez przesady, bo wiedzieliśmy, że czekają nas kolejne ważne mecze. Na przykład z Gorzowem, który decydował o tym, czy zajmiemy czwarte, czy piąte miejsce po rundzie zasadniczej. Wszystko było więc z głową. A co do kibiców, wielokrotnie mówiłem, że są wspaniali. Czekali na nas o trzeciej w nocy pod halą Globus - to tylko pokazuje, jak wspaniali to ludzie, jak oddani klubowi. Serdeczne podziękowania dla nich, bo bez nich byłoby dużo trudniej osiągnąć ten sukces.

Siatkówka. Marcin Komenda o Wilfredo Leonie. "Fenomenalny człowiek, serce na dłoni"

To były historyczne chwile, ale przed wami jeszcze dwa ważne cele: PlusLiga i Puchar Polski. Ma pan poczucie, że bez awansu do czołowej czwórki w PlusLidze ten sezon nie będzie w pełni udany?

- Naszym celem i marzeniem jest awans do czwórki. To byłoby poprawienie wyniku z poprzedniego sezonu, naturalny sukces. Zdajemy też sobie jednak sprawę, że to rywalizacja czwartego i piątego zespołu po fazie zasadniczej. Oba prezentują podobny poziom. Będzie decydować dyspozycja dnia. Gra się do dwóch zwycięstw, jest więc rezerwa, gdyby jeden mecz nie wyszedł. Wydaje mi się, że to będzie bardzo wyrównana para. Nie chciałbym narzucać na nas jakiejkolwiek presji. W tych meczach wszystko może się wydarzyć. Ale zrobimy wszystko, by dostać się do czwórki. Gdybyśmy to osiągnęli, ten sezon byłby piękny - a kto wie, co dalej. Nauczyłem się natomiast, że w sporcie wszystko się może zdarzyć i cały czas trzeba być pokornym, mieć się na baczności, bo nigdy nie wiadomo, co czeka za rogiem.

W waszych meczach z ZAKS-ą z tego sezonu atut własnego boiska był ważny, gospodarz wygrywał. Po czwartym miejscu w fazie zasadniczej ewentualny trzeci mecz rozegracie u siebie. To może dać wam kilka procent przewagi?

- Dokładnie tak. Nasza hala jest naszym dużym atutem, bardzo chcieliśmy zająć to czwarte miejsce. Rozpoczynanie rywalizacji u siebie i ewentualny trzeci mecz we własnej hali to duży handicap, spora przewaga. Mam nadzieję, że tak też będzie. I szczególnie w pierwszym meczu pokażemy dobrą grę. Bo on może determinować to, co wydarzy się dalej. Dla zespołu, który będzie pod ścianą, drugi mecz będzie zupełnie inny. Musimy zrobić swoje, zagrać swoją dobrą siatkówkę. Wielokrotnie pokazywaliśmy w hali Globus, że potrafimy świetnie zagrywać i grać w innych elementach. Uważam, że jeżeli zagramy na swoim bardzo dobrym poziomie, ZAKS-ie nie będzie łatwo.

Ale zrobimy wszystko, by dostać się do czwórki. Gdybyśmy to osiągnęli, ten sezon byłby piękny - a kto wie, co dalej. Nauczyłem się natomiast, że w sporcie wszystko się może zdarzyć i cały czas trzeba być pokornym, mieć się na baczności, bo nigdy nie wiadomo, co czeka za rogiem.

~ Marcin Komenda.

Przed spotkaniami z ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle trzeba się ustawiać pod Bartosza Kurka? Trochę dostosowywać taktykę, sposób gry pod takiego rywala, zdecydowanego lidera drużyny?

- Niewątpliwie tak jest. Wiemy, jakim zawodnikiem jest Bartek Kurek, to na nim spoczywa ciężar gry. Musimy być na to gotowi. ZAKSA jest jednak takim zespołem, w którym zagrożenie jest w każdej strefie. Mają dobrych zawodników, reprezentantów krajów. Nie nastawiałbym się więc tylko na to, że trzeba zatrzymać Bartka Kurka. To naprawdę dobry zespół, był moment w tym sezonie, w którym wygrywali mecz za meczem i nikt nie mógł ich powstrzymać. Musimy dobrze przygotować się taktycznie, ale zawsze powtarzam, że to nasza gra jest bardzo istotna. To, co zaprezentujemy w polu serwisowym, ataku, przyjęciu, bloku - to będzie determinować, czy ZAKSA będzie w stanie pokazać swoje atuty.

Wspomnieliśmy o tym, że w waszym zespole na pierwszy plan zwykle wysuwa się Wilfredo Leon. Pan oczywiście znał go z reprezentacji, ale jednak teraz przepracował pan z nim cały sezon, niemal dzień w dzień. Czymś pana zaskoczył przy bliższym poznaniu?

- Nie. Od kiedy poznaliśmy się kilka lat temu na zgrupowaniu reprezentacji, zawsze wiedziałem, że to fenomenalna postać, fenomenalny człowiek. Serce na dłoni. Zawsze można na niego liczyć. Nie ma u niego takich zachowań, że chodzi z głową wysoko, tylko zawsze jest świetnym kolegą. Nie widać po nim tego, że tak dużo osiągnął w sporcie. Wielki szacunek do Wilfredo, bo nie każdy tak się zachowuje. A na niego naprawdę można liczyć, bardzo się cieszę, że jest częścią naszej drużyny.

A jak się śpiewa wspólnie z Wilfredo, i to po włosku? Mówię oczywiście o waszym nagraniu po pierwszym meczu z Lube.

- Świetnie się śpiewa. Wilfredo musiał mi powiedzieć, jak zarządzać akcentem, żeby w miarę to wyglądało. Nie mam talentu do śpiewu, natomiast on swoim tekstem niewątpliwie to uratował. Fajnie się z nim celebruje wygrane. Wiemy, co dobrego zrobiliśmy w tym sezonie i mamy nadzieję, że będzie jeszcze okazja do wspólnych śpiewów.

Serce na dłoni. Zawsze można na niego liczyć. Nie ma u niego takich zachowań, że chodzi z głową wysoko, tylko zawsze jest świetnym kolegą. Nie widać po nim tego, że tak dużo osiągnął w sporcie. Wielki szacunek do Wilfredo, bo nie każdy tak się zachowuje.

~ Marcin Komenda.

Wspominał pan o kibicach, którzy właściwie co mecz wypełniają halę Globus. Pewnie również dzięki obecności Leona wysoką frekwencję widać właściwie w każdej hali, do której przyjeżdżacie.

- W naszej hali praktycznie na każdym meczu jest blisko kompletu publiczności. To dodaje nam skrzydeł. Też zauważyłem, że gdzie nie jedziemy, hala jest wypełniona po brzegi. Kibice chcą zobaczyć nasz zespół. Nie ma co się czarować, na pewno dużą wagę przykładają do tego, że przyjeżdża Wilfredo Leon, którego zna każdy kibic siatkówki w Polsce. W dużej mierze pewnie przychodzą dla niego. Ale dla nas, pozostałych zawodników, to też jest radość, że możemy grać w wypełnionej hali i pokazywać, że jesteśmy fajną drużyną.

Reprezentacja Polski. Marcin Komenda przed wielką szansą. "Jestem ambitną osobą"

Pan został kapitanem Bogdanki LUK i w Lublinie chyba czuje się świetnie. To już trzeci sezon w klubie - można powiedzieć, że odnalazł pan tutaj stabilizację?

- Zdecydowanie tak. Jestem bardzo szczęśliwy w Lublinie, w tym klubie. Tutaj czuję, że jestem w dobrym miejscu, to mi odpowiada. Wydaje mi się, że z drugiej strony prezesi czy sztab szkoleniowy też mogą powiedzieć, że zawsze staram się oddać serce na treningach czy meczach. I odwdzięczyć za to, że dostałem szansę, że ludzie tutaj mi zaufali. Jest tu dla mnie stabilizacja i mam nadzieję, że to będzie trwało jak najdłużej. W sporcie niczego nie da się zaplanować, ale jeśli będzie taka możliwość, to na pewno chciałbym tu zostać dotąd, dopóki ktoś tylko będzie mnie chciał. I próbować poprawiać nasze wyniki z roku na rok.

Forma pokazywana w klubie zaowocowała kolejnym powołaniem do reprezentacji Polski. Pod nieobecność Marcina Janusza i Grzegorza Łomacza otwiera się chyba szansa, by walczyć o pozycję numer jeden na rozegraniu na ten sezon?

- Ta kadra jest delikatnie zmieniona względem poprzedniego roku. Na rozegraniu nie ma Marcina i Grześka, więc inni rozgrywający dostaną w tym roku szansę, by się pokazać w większym wymiarze. Zobaczymy, jaki trener będzie miał na to wszystko pomysł. Niewątpliwie ktoś dostanie szansę, by być pierwszym rozgrywającym. I dla każdego z czwórki rozgrywających, którzy są powołani, będzie to duża rzecz i wyróżnienie. Mam nadzieję, że każdy z nas sprosta temu wyzwaniu i kadra dalej będzie osiągała dobre wyniki.

W 2019 r. zaczynał pan w kadrze od pamiętnego wyjazdu na finały Ligi Narodów do Chicago i mistrzostw Europy, a potem na parę lat pan z tej kadry wypadł. Teraz znów można się w niej zaznaczyć, i to mocno. Ma pan ambicje, by w końcu odegrać w kadrze ważniejszą rolę niż do tej pory? 

- Oczywiście chciałbym, żeby tak było. Jestem ambitną osobą i zawsze patrzę do góry, a przynajmniej się staram. Na pewno byłoby to spełnieniem moich marzeń i ambicji. Natomiast wiem, jak wygląda sportowe życie - jak wspomniałem wcześniej, nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Wydaje mi się jednak, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Rozwijam się jako człowiek i jako rozgrywający, siatkarz. Mam nadzieję, że jeżeli dostanę szanse, to je wykorzystam.

Trener Nikola Grbić rozmawiał z panem wcześniej, przed powołaniami? Wiedział pan trochę wcześniej niż my, że tym razem Janusza i Łomacza nie będzie w drużynie?

- Rozmawialiśmy z trenerem, wiedziałem, że będę powołany. O szczegółach innych nazwisk nie mówiliśmy. Rozmawialiśmy o tym, jaki trener ma plan na moją osobę, to było clou naszej rozmowy, na tym się skupiliśmy.

Wydaje mi się jednak, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Rozwijam się jako człowiek i jako rozgrywający, siatkarz. Mam nadzieję, że jeżeli dostanę szanse, to je wykorzystam

~ Marcin Komenda.

Najważniejsze mecze w PlusLidze i zbliżający się turniej finałowy TAURON Pucharu Polski to chyba idealna okazja, by pokazać formę w ważnych meczach, rywalizacji o konkretną stawkę.

- Teraz zaczyna się najpiękniejsza część sezonu, gra o najwyższe cele i medale. Przed nami intensywny okres, ale ja się z tego bardzo cieszę. Każdy sportowiec chce być w tym miejscu. Po to się trenuje, by dojść do tego momentu. Mam nadzieję, że pokażemy się dobrze i będziemy grali swoją najlepszą siatkówkę. Bo jeżeli tak będzie, jestem przekonany, że możemy dużo osiągnąć.

Dużo się mówi, że ten sezon PlusLigi jest wyjątkowy - choćby ze względu na frekwencję na trybunach, ale też na wysoki poziom rozgrywek. Pan się z tym zgadza?

- Jeżeli miałbym oceniać przez pryzmat sezonów, w których grałem w PlusLidze, to uważam ten sezon za najbardziej wyrównany. W czołowych zespołach grają wybitni zawodnicy, więc poziom jest bardzo wysoki. Fajne było też to, że do samego końca była walka o utrzymanie. W poprzednich sezonach zazwyczaj kilka kolejek przed końcem było wiadomo, kto spadnie z ligi. A tutaj decydował ostatni mecz. Ten sezon generował bardzo dużo emocji od początku do końca.

Oglądał pan ten ostatni mecz PSG Stali Nysa z Barkomem Każany Lwów? Spędził pan w Nysie dwa sezony, były dodatkowe emocje?

- Oglądaliśmy ten mecz z drużyną w trakcie powrotu z Włoch, na lotnisku. Reprezentowałem barwy Stali Nysa dwa lata, więc sercem byłem z tym klubem i chłopakami. Szkoda, że tak się wydarzyło, ale to boisko pokazuje, kto bardziej zasłużył na to, by się utrzymać. Być może Stal Nysa w kilku momentach potraciła głupio punkty, Lwów pewnie też, ale na koniec to Barkom był o punkt wyżej. Dla mnie to przykre, bo wiem że w Nysie jest świetny klimat do siatkówki i świetne warunki, by trenować i skupić się wyłącznie na siatkówce. Kibice licznie przychodzą do hali, tego na pewno szkoda. Natomiast wydaje mi się, że dużo się tam po spadku nie zmieni i od razu będą chcieli wrócić do PlusLigi.

Rozmawiał Damian Gołąb

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration 0:00
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time 0:00
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Marcin Komenda: Od czwartego seta kompletnie przestaliśmy grać w siatkówkę. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
      Marcin Komenda z numerem 4/Andrzej Iwanczuk /Reporter/East News
      Marcin Komenda i Wilfredo Leon/MATEUSZ BIRECKI/ANDRZEJ IWANCZUK/NurPhoto/AFP
      Marcin Komenda i Nikola Grbić/MATEUSZ BIRECKI/MARCIN GOLBA/NurPhoto/AFP

      INTERIA.PL

      Lubię to
      Lubię to
      0
      Super
      0
      Hahaha
      0
      Szok
      0
      Smutny
      0
      Zły
      0
      Udostępnij
      Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
      Dołącz do nas na:
      instagram
      • Polecane
      • Dziś w Interii
      • Rekomendacje