Siedem goli w meczu Barcelony. "Lewy" w roli głównej. Ale co zrobił Flick?!
Barcelona rozgromiła Crveną Zvezdę Belgrad 5:2 na jej terenie w czwartej serii gier Ligi Mistrzów. Robert Lewandowski przyczynił się do efektownej wygranej dwoma trafieniami. Murawę opuszczał jednak w 78. minucie niepocieszony. Trener Hansi Flick zmienił Polaka, gdy ten z determinacją polował na 100. bramkę w Champions League. Na przełamanie magicznej bariery musi zaczekać przynajmniej do 26 listopada.
Piłkarze Barcelony stanęli naprzeciw rywala, który w bieżącej edycji Ligi Mistrzów przegrał wszystkie trzy wcześniejsze spotkania i legitymował się bramkowym bilansem 1:11. W dodatku chodziło o drużynę, która po raz ostatni wygrała z "Dumą Katalonii" w latach 60. ubiegłego wieku. Pytania o faworyta potyczki nikt zatem nie stawiał.
Tymczasem już w 4. minucie piłka znalazła się w bramce wicemistrzów Hiszpanii. Do siatki trafił Cherif Ndiaye, ale jego radość nie trwała długo. Po analizie VAR arbiter bramki nie uznał, odgwizdując ofsajd.
Lewandowski poluje na 100. gola w Lidze Mistrzów. Raz, dwa... i wchodzi Flick
Po niespełna kwadransie było już 0:1. Z rzutu wolnego centrował Raphinha, a głową nie do obrony uderzył po koźle Inigo Martinez. To miał być początek kanonady w wykonaniu rozpędzonej w tym sezonie "Blaugrany".
Niedługo potem Raphinha postraszył gospodarzy, trafiając w słupek z rzutu rożnego. Ale po kilku kolejnych minutach niespodziewanie zrobiło się 1:1. Twarzą w twarz z Inakim Peną stanął Silas i przytomną podcinką doprowadził do wyrównania. Linię spalonego złamał w tej sytuacji ustawiony na lewej obronie Gerard Martin.
Mimo zdecydowanej przewagi Barcelony wydawało się, że pierwsza odsłona zakończy się remisem. O korektę rezultatu krótko przed przerwą pokusił się jednak Robert Lewandowski. Znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie - piłka trafiła po strzale Raphinhi w słupek, wróciła w pole gry za plecami Marko Ilicia, a Polak tylko dostawił nogę.
W tym momencie "Lewy" miał na koncie 18 bramek w 16 oficjalnych spotkaniach tego sezonu. I co ważniejsze - 98. trafień w Lidze Mistrzów. Setka, o której wszyscy mówili już kilka dni przed meczem, miała pęknąć jeszcze w Belgradzie.
Początek drugiej połowy pokazał, że polski snajper nie myśli o niczym innym. Najpierw uderzył głową w światło bramki, potem fatalnie przestrzelił w dogodnej sytuacji z kilku metrów. Ale kiedy przyszła 53. minuta - trafił. Zamknął idealnie podanie Julesa Kounde i mieliśmy już 1:3.
Piłkarze Crvenej Zvezdy nie zdołali przegrupować szyków i po chwili otrzymali kolejny cios. Tym razem bezwzględny okazał się świetnie dysponowany w ostatnich tygodniach Raphinha. Uderzył perfekcyjnie po ziemi sprzed pola karnego (druga asysta Kounde) i stało się jasne, że będziemy świadkami pogromu.
Kwadrans przed końcem piąta bramkę dla Katalończyków zdobył wprowadzony z ławki rezerwowych Fermin Lopez. Wynik meczu na 2:5 ustalił z kolei Felicio Milson.
W 78. minucie Hansi Flick zdjął z murawy Lewandowskiego, co oznaczało, że historycznego hat-tricka w wykonaniu Polaka nie będzie. Na gola nr 100 w Champions League będzie musiał zatem poczekać przynajmniej do 26 listopada. Tego dnia lider La Liga zmierzy się na swoim terenie z francuskim Stade Brest.