Partner merytoryczny: Eleven Sports

Czy Real powinien sprzedać Casillasa?

W nowym Realu Madryt Carlo Ancelottiego jedno się nie zmieniło. Iker Casillas znów wylądował na ławce, a w bramce stanął Diego Lopez.

Iker Casillas znów wylądował na ławce rezerwowych
Iker Casillas znów wylądował na ławce rezerwowych/AFP

Męki z Betisem zakończone zwycięską główką Isco zaledwie cztery minuty przed końcem ligowej inauguracji na Santiago Bernabeu, są miarą wysiłku, jaki czeka jeszcze Carlo Ancelottiego. Emanujący spokojem włoski trener Realu pokazał jednak lwi pazur, udowadniając najbardziej zagorzałym wrogom swojego poprzednika, że nie wszystkie jego decyzje były złe i pozbawione sensu. Nowy szkoleniowiec mógł pójść na łatwiznę wstawiając do bramki największą ikonę klubu Ikera Casillasa, okazał się jednak zimnym profesjonalistą, dla którego bardziej niż jego "pogodny" wizerunek w mediach, liczy się chłodna ocena formy zawodników.

Od ponad pół roku obsada bramki w madryckim klubie wydawała się niemal kwestią "polityczną". Mourinho uznał Casillasa za czarną owcę w swojej kadrze wysyłając na ławkę kosztem Antonio Adana, speca średniej klasy. Wtedy wszyscy kibice stali murem za kapitanem, uznając, że decyzja wściekłego trenera ociera się o granicę absurdu. Kiedy jednak po kontuzji Ikera, w Madrycie pojawił się Diego Lopez, upór Mourinho zyskał cechy profesjonalizmu. To bramkarz, który klasą sportową dorównuje Casillasowi.

Potwierdził to Alex Ferguson, który po meczach 1/8 finału Champions League ogłosił, że z Ikerem w bramce, Real nigdy nie wyeliminowałby Manchesteru United. "Lopez interweniował jak zabijaka, z całą boiskową perfidią, na którą nie stać Casillasa" - wyjaśnił. Niektórym mogło się wydawać, że legendarny Szkot stara się uwiarygodnić decyzje swojego przyjaciela zasiadającego na ławce w Madrycie. Był to jednak dowód, iż w futbolu łatwiej niż gdziekolwiek traci się pozycję na szczycie. Wybrany na najlepszego bramkarza świata w 2012 roku, który kilkoma spektakularnymi interwencjami uratował szanse Hiszpanów na mistrzostwo Europy, zaczął przeżywać swój osobisty dramat w rodzimym klubie.

Diego Lopez i Sergio Ramos w meczu z Betisem Sewilla/PAP/EPA

Mourinho nie cierpiał Ikera, z wzajemnością. Jego odejście zdawało się szansą na zakończenie gehenny wychowanka Realu. Selekcjoner Vicente del Bosque natychmiast wyciągnął przecież pomocną dłoń do swojego ulubieńca, zwracając mu dres z numerem 1 w reprezentacji Hiszpanii, mimo iż zastępujący go przez pół roku Victor Valdes wciąż bronił bezbłędnie. Wydawało się, że Ancelotti zrobi to samo i problem zniknie. Włoch dał Ikerowi szansę zagrać w prestiżowym sparingu z Chelsea Londyn i przez cały okres przygotowawczy traktował go jak bramkarza numer 1. Faworyzowanie Ikera byłoby jednak wyjątkowo nie fair wobec Lopeza.

Uczciwe traktowanie wysiłku obu bramkarzy jest jak najbardziej uzasadnione. Pytanie: czy tak medialna i ostra sportowo rywalizacja w bramce, jest Realowi potrzebna do czegokolwiek? Casillas to symbol klubu, specjalista najwyższej klasy, w wieku 32 lat z pewnością nie zasługuje na miejsce na ławce. Tak samo jak zaledwie pół roku młodszy konkurent, który też nie ma czasu by spokojnie wyczekiwać na swoją kolej.

Bronić powinni obaj, w jednym klubie jest to jednak niemożliwe. Ancelotti nie wyklucza, że w następnym spotkaniu do bramki może wrócić Iker. Jeśli jednak będą grali na zmiany, prawdopodobnie żaden z nich nie uzyska ani spokoju, ani szczytu dyspozycji.

Wydaje się, że Realowi łatwiej byłoby pozbyć się Diego Lopeza. Casillas jest kapitanem, symbolem klubu, wzorem dla wychowanków, instytucją na Santiago Bernabeu. Chyba, że Ancelotti uzna, iż jest od Lopeza po prostu słabszy w bramce. Florentino Pereza czekałoby wtedy podjęcie niepopularnej i trudnej decyzji. Może jednak nieuniknionej?

Autor: Dariusz Wołowski

INTERIA.PL

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram