Dariusz Michalczewski nie mógł ukryć emocji. Po tych słowach łzy same cisną się do oczu
Dariusz Michalczewski od lat udziela się charytatywnie i sporo czasu spędza na pomaganiu innym. Utytułowany pięściarz regularnie odwiedza chore i potrzebujące dzieci i młodzież, a ostatnią wizytę zaliczył nie tak dawno temu. Po odwiedzeniu młodych pacjentów oddziału onkologii dziecięcej 56-latek zdobył się na emocjonalne wyznanie.
Dariusz Michalczewski to absolutna legenda polskiego pięściarstwa. Jeszcze w trakcie kariery bokser skupiał się nie tylko na odnoszeniu sukcesów, ale na tym, aby swoją rozpoznawalność wykorzystywać także po to, aby pomagać innym. Ponad dwie dekady temu "Tygrys" założył fundację "Równe Szanse", której pierwotnym celem było finansowe wsparcie dla utalentowanych zawodników i zawodniczek. Z czasem jednak celów tych stało się znacznie więcej.
Dariusz Michalczewski odwiedził oddział onkologii dziecięcej. Nie mógł ukryć emocji
W ostatnim czasie Dariusz Michalczewski po raz kolejny już odwiedził wyjątkowe miejsce - oddział onkologii dziecięcej. Tego typu wizyty zawsze były dla pięściarza bardzo emocjonalnym doświadczeniem, a tym razem nie było inaczej. Ostatnie odwiedziny chorych dzieci w szpitalu natchnęły utytułowanego sportowca do poważnych przemyśleń.
"Jeśli ktoś narzeka, że ma trudno, że ma problemy, to niech spędzi godzinę na jakimkolwiek oddziale onkologii dziecięcej. Największą radość sprawia mi uśmiech na twarzach tych najmłodszych pacjentów podczas naszych spotkań. Wiadomo, kasa jest najważniejsza. Bez niej przy tego typu chorobach niewiele można zrobić, ale coś tam odłożone mam i dawanie pieniędzy nie jest dla mnie trudne. A po minach tych dzieciaków widzę, że właśnie możliwość spotkania, pogadania czy zrobienia wspólnego zdjęcia jest dla nich niesamowitym przeżyciem" - przyznał w rozmowie z dziennikarzami portalu Super Express.
Po zakończeniu kariery bokserskiej "Tygrys" sporo czasu spędza teraz na działaniach charytatywnych. Jak twierdzi 56-latek, sprawia mu to ogromną przyjemność. "Robię to, bo czuję w sobie, że chcę to robić. Jestem takim człowiekiem, że ciężko mi odmówić, gdy ktoś zaprasza. Dlatego spotykam się z chorymi dzieciakami, z trudnymi dzieciakami. Do tego spotykam się z moim fanami. Ostatnio zrobiliśmy trening dla 150 dzieci, wcześniej byliśmy kilka razy na chirurgii i onkologii dziecięcej, w domach dziecka, także cały czas coś się dzieje. Może nie są to bardzo spektakularne rzeczy, ale sprawiają, że mi serce rośnie" - podsumował krótko.