Kielczanie wykonali kawał dobrej roboty pod każdym względem. Taktycznym, mentalnym, ambicjonalnym. Zaprezentowali się jak wyrachowany cwaniak świadom swojej wyższości. Wytrzymali nieziemską atmosferę w hali w Skopje. Powstrzymali nerwy, gdy rumuńscy sędziowie wspinali się na wyżyny hipokryzji stosując dwie różne książki przepisów, jedną dla gospodarzy, drugą dla gości. Wreszcie jednak zrealizowali taktykę przeciwko Vardarowi, a w decydującym momencie meczu wyprowadzili serię zabójczych ciosów i udowodnili swoją sportową wyższość. Tak wyglądał mecz w epickim skrócie, ale kto był w Sportowym Centrum Jane Sandanskiego, widział jak morderczy był to pojedynek. Nowa, oddana w 2014 roku hala nad brzegiem Wardaru, ma niesamowitą akustykę. Wychodzących na rozgrzewkę kielczan przywitały takie gwizdy, że ciarki przechodziły po plecach. A gdzie tam było do wypełnienia trybun! Potem w trakcie meczu na boisko minimum pięć razy leciały zapalniczki, długopisy i inne przedmioty, ale sędziowie nie reagowali. Doping był tak ogłuszający, że wytrzymać ją mogli tylko bardzo silni psychicznie zawodnicy. Ale kielczanie pod tym względem spisali się doskonale. Równie doskonale radzili sobie z reakcjami po decyzjach sędziów. Gdy w Katarze reprezentacja Polski lamentowała, gdy serbska para Stojković - Nikolić pchała gospodarzy do finału, tak w Skopje nie było machania rękami, śmiechów i bezradności. Był spokój i ewentualnie ironiczne uśmiechy. Jakby ktoś zawodnikom przez tydzień wmawiał, że jak stoją, a sędziowie gwiżdżą kroki, to znaczy że były kroki. Bo ten decydujący element to był wynik końcowy, a tu od początku zanosiło się, że kielczanie mają szansę. Od początku grali bowiem bardzo dobrze w obronie i dobrze w ataku. Vardar nie mógł odskoczyć na więcej niż dwie bramki i choć cały czas był na prowadzeniu, to było to wszystko, co mógł zrobić. W obronie biły się obydwa zespoły, ale tylko jeden mógł robić więcej. Gdy na pierwszą karę dwuminutową wyleciał z boiska Mateusz Jachlewski, kielczanie zareagowali przechwytem, golem i wygraniem osłabienia 2-1. To wtedy Vardar pierwszy raz stracił prowadzenie i był remis 4-4. A potem jeszcze po 5, po 8, po 9 i po 10, a do przerwy był remis 11-11. Kielczanie grali pewnie, mądrze, spokojnie i powoli. Trochę piłek odbił też Arpad Sterbik w bramce Vardaru i gdyby nie to, to mistrzowie Polski mogli nawet prowadzić. Jedyny moment zwątpienia co do korzystnego wyniku spotkania, bo w kontekście rewanżu w Kielcach, korzystna mogła być nawet minimalna porażka, był przez kwadrans drugiej połowy. Sterbik obronił sześć kolejnych rzutów kielczan, którzy pierwsze trafienie po przerwie zaliczyli dopiero w po 11 minutach! Być może każdy inny zespół w tym czasie zaprzepaściłby swoje szanse na awans do Finału, a Vive Tauron Kielce nie. Bo co prawda polski zespół między 30 i 45 minutą zdobył tylko jednego gola, ale w tym samym czasie stracił raptem cztery. W 45. minucie Vardar prowadził najwyżej w całym meczu - 15-12 i na ostatni kwadrans kielczanie wrzucili wyższy bieg. Zdobyli cztery gole z rzędu - dwa razy Bielecki: z karnego i z drugiej linii oraz dwa razy Strlek fenomenalnie kończący akcję ze skrzydła i kontrę. I teraz Vive prowadziło 16-15 i tak było już do końca niesamowicie kończył akcje skrzydłowy Strlek, z drugiej linii bramki dołożyli Bielecki i Jurecki. Vardar mógł tylko walczyć o jak najniższą porażkę i przegrał z Vive Tauronem Kielce 20-22. W rewanżu w niedzielę o 15.30 w Hali Legionów wszystko jest jeszcze możliwe. W poprzedniej rundzie kielczanie przegrali pierwszy raz w tym sezonie z Montepllier, więc hala jest odczarowana. Vardar z kolei w tym sezonie wygrywał już nawet w Niemczech z Rhein Neckar Loewen. Jeśli nie nastąp jakieś katastrofalne załamanie formy mistrzów Polski, to zaliczka dwóch bramek ze Skopje powinna być wystarczająca, by po raz drugi w historii zagrać w Final Four Ligi Mistrzów w Kolonii. Leszek Salva, Skopje Vardar Skopje - Vive Tauron Kielce 20-22 (11-11) Vardar: Arpad Sterbik - Stojanche Stoilov 4, Matjaz Brumen 1, Nemanja Pribak, Alem Toskić, Dobrivoje Marković, Igor Karacić 4, Alex Dujshebaev 2, Ilija Abutović, Filip Lazarov 3, Timur Dibirov 1, Sergiej Gorbok 5, Daniił Sziszkarev Vive: Marin Sego - Michał Jurecki 4, Grzegorz Tkaczyk 4, Tobias Reichmann, Piotr Chrapkowski 1, Julen Aginagalde 2, Karol Bielecki 3, Mateusz Jachlewski, Manuel Strlek 5, Denis Buntić, Tomasz Rosiński, Ivan Cupić 3 Kary: Vardar - 6 min., Vive - 10 min. Sędziowie: Bogdan Nicolae Stark i Romeo Mihai Stefan (Rumunia). Widzów 5 500.