Godzinę przed meczem Polek odpadła jedna z opcji. Przez trafienie w ostatniej sekundzie
Reprezentacja Polski w piłce ręcznej zakończy w poniedziałek mistrzostwa świata - o godz. 18 zmierzy się w Rotterdamie z Austrią. Jeszcze dziś była w grze nawet taka opcja, że nieznaczna porażka da naszym zawodniczkom trzecie miejsce w grupie. Tyle że wcześniej odpowiednio musiało zakończyć się spotkanie Tunezji z Argentyną. Tymczasem w pierwszym kwadransie doszło w nim do solidnego lania. A później do dramatycznej końcówki, w której bramka zdobyta w ostatniej sekundzie sprawiła, że jeden korzystny wariant dla Polek odpadł.

- Realnym celem tej reprezentacji jest miejsce w przedziale 9-12 - mówił jeszcze przed wylotem Biało-Czerwonych do Holandii prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce Sławomir Szmal. I trudno było się nie zgodzić z jego prognozami. Polska dość szczęśliwie wylosowała grupę już w pierwszym etapie, choć Francja wydawała się być poza zasięgiem, ale z trzeciego i czwartego koszyka dostaliśmy Tunezję i Chiny. A wygrane z tymi zespołami to po prostu obowiązek. I choć z ekipą z Afryki mecz był niezwykle ciężki, ta sztuka się udała.
W drugim etapie, aby myśleć o ćwierćfinale, trzeba było pokonać Holandię. To zaś drużyna aspirująca do medalu, w sobotę w Ahoy Arenie w Rotterdamie "zjadła" Polki bez najmniejszego problemu. Triumf Holenderek aż 33:22 to jedno, ale styl w jakim tego dokonały, pokazał różnicę klas.
Zostało więc ostatnie spotkanie z Austrią - zacznie się w poniedziałek o godz. 18. Stawką będzie trzecie miejsce w grupie, ale naszej drużynie wystarczy do tego remis. Wszystko za sprawą sensacyjnej porażki Austriaczek w sobotę z Tunezją, a to miało również ważne znaczenie dla naszej drużyny. Bo doszły dodatkowe opcje, które miały ostatecznie wyjaśnić się dzisiaj. Z jednej strony: nasz zespół mógłby przegrać i skończyć trzeci.
A z drugiej - skończyć piąty w grupie III. I zająć 18. miejsce w całym turnieju, bardzo rozczarowujące.

Mistrzostwa świata. Niezwykłe spotkanie w Ahoy Arenie w Rotterdamie. Demolka w pierwszym kwadransie i dramat w samej końcówce
Wszystko zależało od wyniku spotkania Argentyna - Tunezja: w teorii dwóch najsłabszych drużyn w naszej grupie. A w praktyce niekoniecznie, skoro Tunezja pokonała Austrię. Wygrana ekipy z Afryki sprawiłaby, że Polska i Tunezja miałyby po cztery punkty, a Austria - dwa. Jej wygrana z Polską sprawiłaby jednak, że wszystkie te drużyny skończyłyby rywalizację z taką samą liczbą punktów, decydowałby bilans bezpośrednich spotkań. Nasz zespół miał +3, Tunezja -1, Austria zaś -2.
W takiej sytuacji remis czy zwycięstwo, ale i minimalna, nawet dwubramkowa porażka dawały naszej ekipie trzecią pozycję w grupie. Ale już przegrana różnicą pięciu trafień - spychała na piąte. Gdyby Argentyna wygrała lub zremisowała, opcja z porażką Polek odpadała. Kadra Senstada musiałaby po prostu wygrać lub zremisować, by skończyć na trzecim miejscu.

I to było w pierwszej połowie rozwiązanie zdecydowanie najbardziej prawdopodobne. Argentyna zagrała koncertowy kwadrans, objęła prowadzenie 4:0, później - 12:3 (17. minuta). Chyba nikt nie zakładał, że w tym meczu mogą być jeszcze jakieś emocje, bo Tunezyjki kompletnie nie radziły sobie z aktywną defensywą wicemistrza Ameryki Południowej. Swoje rzucała gwiazda Argentyny Elke Karsten, dwie bramki z rzędu zdobyła też rozgrywająca Zagłębie Lubin Malena Cavo. Pierwszą połowę Argentyna z wielką łatwością wygrała 17:10.
A później zaczęły się dziać rzeczy bardzo dziwne.
Po 10 minutach drugiej połowy obie ekipy dzieliły już tylko trzy bramki (20:17), za chwilę - jedna (21:20). Tunezja łatwo mijała środek obrony rywalek, w końcu wyrównała, a w 51. minucie Mouna Jlezi dała jej prowadzenie 25:24. Po chwili było 26:24, a Karsten najpierw zmarnowała rzut karny, a później popełniła błąd, który nie spotyka się nawet w szkołach podstawowych. Przy kolejnej siódemce podniosła nogę, sędziowie od razu to wychwycili.
Argentyna zdołała jednak wyrównać, w końcówce nawet prowadziła, ale na 29:29 trafiła Tunezja, 25 sekund przed końcem. Argentynki straciły jeszcze 15 sekund przez złe wznowienie, ale jednak to do nich należało ostatnie słowo.
Niemal równo z syreną trafiła z koła Giuliana Gavilan. 30:29 dla Argentyny, a to oznacza, że Polska z Austrią nie może przegrać. Inaczej nie spełni planów prezesa Szmala.
Tunezja - Argentyna 29:30 (10:17)











