Partner merytoryczny: Eleven Sports

Real Madryt świętuje, choć zwycięstwo wisiało na włosku. Mbappe już strzelił

Real Madryt we wtorkowy wieczór wrócił do swoich ulubionych klubowych rozgrywek, choć w nowej formie. "Królewscy" w swoim pierwszym meczu w nowej formule Ligi Mistrzów podejmowali niemiecki Stuttgart. Forma obu ekip zapowiadała naprawdę wysokiej klasy widowisko. Tak też faktycznie było. Przez długi czas wynik był remisowy, ale ostatecznie to "Los Blancos" wygrali 3:1 i pewnie zaczęli nowy sezon Ligi Mistrzów.

Rodrygo, Kylian Mbappe, Jude Bellingham i Vinicius Junior
Rodrygo, Kylian Mbappe, Jude Bellingham i Vinicius Junior/THOMAS COEX/AFP

Real Madryt nie rozpoczął tego sezonu tak dobrze, jak poprzedniego. "Królewscy" w nieco przebudowanym składzie z nową gwiazdą w postaci Kyliana Mbappe na starcie rozgrywek mają spore problemy przede wszystkim z płynnością gry w ofensywie. To wpływa na wyniki "Los Blancos", którzy proces obrony mistrzostwa La Liga rozpoczęli od małego falstartu. Po pięciu kolejkach bowiem podopieczni Carlo Ancelottiego mają 11 oczek i cztery punkty straty do FC Barcelony. 

Wszyscy w Madrycie oczekiwali jednak, że zmiana nadejdzie we wtorkowy wieczór. Właśnie wtedy bowiem "Królewscy" mieli zaplanowaną swoją inaugurację występów w nowym formacie Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu fazy ligowej obrońcy tytułu podejmowali pod zamkniętym dachem Santiago Bernabeu niemiecki VFB Stuttgart, a wspomnienia z ekipami z tego kraju "Królewscy" mają bardzo dobre. Tego wieczoru wszystkie oczy miały być zwrócone na tercet Jude Bellingham - Kylian Mbappe - Vinicius Junior

Real wygrywa w debiucie. Wspaniałe wejście Endricka, gol Mbappe

Jeśli ktoś po pierwszej połowie mógł być jednak wymieniany jako bohater "Królewskich", to nie byłby to nikt z tej trójki. Wszystkie laury spadłyby na głowę Thibaut Courtois, który zaskakująco często był niepokojony przez rywali, którzy z łatwością mijali drugą linię "Los Blancos". Na nic się to jednak zdawało, bo Belg, jak to ma w zwyczaju, prezentował niezwykle wysoki poziom i nie dał się pokonać, mimo aż czterech celnych strzałów. Raz pomogła Courtois poprzeczka. 

Najgroźniej było jednak, gdy sędzia dwukrotnie wskazał na "wapno". Najpierw w sytuacji, gdy faulowany był Antonio Ruediger. Ostatecznie jednak arbiter po obejrzeniu sytuacji cofnął faul, a potem, gdy przewinienia dopuścił się Carvajal. W tej sytuacji Hiszpana uratował spalony. Emocji nie brakowało, ale goli w tej części spotkania zabrakło i goście musieli być tym faktem rozczarowani. Wynik 0:0 zapowiadał jednak emocje w drugiej części rywalizacji. 

Ta rozpoczęła się dla drużyny gospodarzy w najlepszy możliwy sposób. Cudownym podaniem prostopadłym popisał się Aurelien Tchouameni. Piłka minęła całą obronę gości i spadła pod nogi Rodrygo, a ten popędził na bramkę przyjezdnych i... wyłożył piłkę do pustej bramki Kylianowi Mbappe. Francuz w tej sytuacji już pomylić się nie mógł i wyprowadził drużynę na prowadzenie. 22 minuty później doskonałe dośrodkowanie wykorzystał Denis Undav i z bliska w końcu pokonał Courtois. Trzeba przyznać, że niemiecki zespół na tego gola zasłużył. 

Gdy niewiele wychodzi, przychodzi pomoc ze strony stałych fragmentów gry, jak to często bywa w przypadku meczów Realu. Tym razem z rzutu rożnego dośrodkował Luka Modrić, a piłkę do siatki przyjezdnych wpakował Antonio Ruediger, który wykorzystał błąd Nubela przy wyjściu z bramki. Na koniec swój moment miał jeszcze 18-letni Endrick. Młodziutki Brazylijczyk wszedł na murawę przy wyniku 1:1, ale zszedł z niej już gdy na tablicy widniał rezultat 3:1, a tego ostatniego gola strzelił właśnie on, wykorzystując atomowe uderzenie z dystansu. Real długo się męczył, ale ostatecznie tradycyjnie wybrnął z kłopotów i zgarnął trzy punkty na otwarcie fazy ligowej. 

Grzegorz Kotowicz: Jeszcze nie zdarzyło się, żeby referować koszty miesiąc po zakończeniu igrzysk. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
Carlo Ancelotti/Oscar Barroso/Spain DPPI /AFP
Kylian Mbappe i Vinicius Junior (Real)/ Oscar Barroso / Studio Milagro / DPPI via AFP/AFP
Piłkarze i trener Realu Madryt/Jose Breton / NurPhoto / NurPhoto via AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem