Wojciech Szczęsny został w ostatnich dniach bohaterem hiszpańskich mediów sportowych. Na Półwyspie Iberyjskim wciąż trwa bowiem debata dotycząca rywalizacji w bramce FC Barcelona, którą Polak toczy z Inakim Peną. I z której - przynajmniej na tym etapie sezonu - wychodzi zwycięsko. O Polaku nie zapomnieli jednak także dziennikarze z Włoch, którzy w poprzednich sezonach regularnie z bliska śledzili jego grę w barwach Juventusu oraz AS Roma. O swoim transferze do "Dumy Katalonii" Wojciech Szczęsny porozmawiał z redakcją "La Gazzetta dello Sport". Jak przyznał, wizja dołączenia do Barcelony była zbyt ekscytująca, by nie skorzystać z tej okazji. Sam jednak nie oczekiwał tego, że zostanie numerem jeden. Mocny apel do Wojciecha Szczęsnego, tego już za wiele. Stawiają jasne żądanie Wojciech Szczęsny o meczu z Valencią. Polak nie kryje irytacji Wojciech Szczęsny porównał także włoską Serie A z rozgrywkami La Liga, przyznając, że musi dostosować się do nowej dla siebie rzeczywistości, co nie jest łatwe ze względu na to, jak trener Hansi Flick poukładał grę Barcelony. - Pod względem taktycznym Włochy są trochę z przodu, ale jeśli chodzi o technikę, w Hiszpanii jest ona znacznie bardziej zaawansowana. Tutaj pada więcej bramek, nie wszystko jest tak zorganizowane. To ja muszę się do nich dostosować, do stylu, który oferuje wiele i jest bardzo piękny, z tak wieloma golami. Komunikacja na boisku jest skomplikowana, bo nasza obrona jest bardzo wysunięta - stwierdził Wojciech Szczęsny. Szczęsny wygrał rywalizację i nie mógł się powstrzymać. Niebywałe, co ogłosił ws. Peni Nasz bramkarz przyznał także, że mentalność drużyny, w której teraz przyszło mu grać, znacznie odbiega od tego, co poznał we Włoszech. FC Barcelona nie jest bowiem zadowolona z jednobramkowej przewagi, lecz ciągle walczy o kolejne gole. Najlepszy przykład stanowi tu ostatni mecz z Valencią, który zakończył się efektowym zwycięstwem "Dumy Katalonii" 7:1. Wojciech Szczęsny ujawnił jednak, że choć celebrował wówczas wygraną do spółki z kolegami, pojawiły się w nim i negatywne emocje. A o wszystkim zdecydował moment, w którym Hugo Duro wpakował piłkę do jego bramki. - Wszyscy koledzy świętowali. Ja też, ale byłem wkurzony, bo strzelili mi gola - wyznał Polak.