Tydzień temu mistrzowie Polski z Płocka po raz pierwszy w historii zdobyli Stade Pierre de Coubertin w Paryżu - było to wydarzenie epokowe. I dało dużą nadzieję "Nafciarzom" na awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, z której zapewne uda im się ostatecznie skorzystać, zwłaszcza po dzisiejszym zwycięstwie nad Fuchse Berlin. Zupełnie inna zrobiła się nagle sytuacja wicemistrza Polski z Kielce. Industria zawaliła arcyważne spotkanie z Magdeburgiem, do tego już trzy punkty zdobył norweski Kolstad. Po środowym remisie w Zagrzebiu wyprzedził kielczan o punkt. Inaczej mówiąc: zespół Tałanta Dujszebajewa znalazł się w sytuacji, w której punktów musi szukać w każdym spotkaniu, nawet w tym wyjazdowym z Barceloną. Ta sztuka udała się jesienią 2021 roku, kielczanie wygrali wtedy w Palau Blaugrana 32:30, jako pierwszy zespół w Lidze Mistrzów od sześciu lat. Gdyby teraz powtórzyli ten wyczyn, można by mówić o czymś jeszcze większym niż triumf Płocka w Paryżu. Barcelona - Industria Kielce w Lidze Mistrzów. Bardzo wyrównana pierwsza połowa, mistrzowie Polski trochę zaskoczyli potentata W weekend do Polski dotarły informacje o kontuzji legendarnego już bramkarza Barcy Gonzalo Pereza de Vargasa - zerwał więzadło krzyżowe w kolanie. a to ikona klubu, która po sezonie przeniesie się do Bundesligi. Tyle że i Industria straciła na kilka tygodni swojego bramkarza Klemena Ferlina. A jakby tego było mało, do Katalonii nie poleciał Alex Dujszebajew. Byli za to rekonwalescenci: Arkadiusz Moryto, Michał Olejniczak, a przede wszystkim: Szymon Sićko i Hassan Kaddah. Brak Pereza de Vargasa może by dla Barcy odczuwalny, ale przecież mistrzowie Hiszpanii mają w składzie najlepszego golkipera na świecie Emila Nielsena. Duński mistrz świata potrafi wejść na niesamowity poziom, choć w czwartek w pierwszej połowie był co najwyżej solidny. Odbił sześć piłek, tę szóstą w ostatniej sekundzie, broniąc rzut Arkadiusza Moryty. Na remis, bo Barca prowadziła wtedy 14:13. A przeważnie Katalończycy musieli jednak gonić wynik. Industria dobrze bowiem zaczęła, choć pierwszy rzut Jorge Maquedy był trochę anemiczny. Kolejne już jednak nie, a egzekutorów kielczanie mieli różnych. Sami też dobrze bronili, walczyli na całym boisku. Po kwadransie był remis 7:7, szkoda, bo mili wicemistrzowie Polski szanse na dwubramkowe prowadzenie. Dujszebajew dokonał wówczas zmian, do gry ruszył drugi zestaw rozgrywających, z Szymonem Sićko i Michałem Olejniczakiem. Dla tego pierwszego był to powrót do Ligi Mistrzów po niemal rocznej przerwie, bez dwóch dni. A jak bardzo go brakowało, tego zagrożenia rzutami z dystansu, kielczanie mieli rzez te długie miesiące pełną świadomość. Tyle że Sićko długo nie pograł, jego miejsce zagrał Hassan Kaddah. Egipcjanin od swojego przyjścia do Kielc niemal cały czas leczył różne kontuzje, teraz zadebiutował w Lidze Mistrzów. I w trudnej sytuacji huknął z dziewięciu metrów, na 11:11. Szkoda tylko, że bramkarz Kielc Bekir Cordalija obronił kilka trudnych piłek, a przepuszczał te rzuty, które leciały niemal w niego. Barcelona lepsza w drugiej połowie. Szybko kończyła swoja ataki. A gracze z Kielc się męczyli Na początku drugiej połowy Barcelona uciekła na dwa trafienia, ale problemy zaczęły się rysować w ofensywie Industrii. Mało było przestrzeni dla Igora Karacicia, dogrania do Arcioma Karalioka na koło nie były już skuteczne. W 38. minucie karę dwóch minut dostał Sićko, Barcelona to wykorzystała. Odskoczyła na 18:15, później na 20:16, to już zaczęło stawać się trochę niebezpieczne. Szansa na sprawienie sensacji uciekała powoli wicemistrzom Polski. Tałant Dujszebajew szukał różnych rozwiązań, próbował z Maquedą, Kaddahem, ale Barcelona zaryglowała wszystkie ścieżki dostępu przez środek. Gry przez skrzydła praktycznie nie było, jak w meczu z Magdeburgiem tydzień temu. A jeszcze do tego wypadł Moryto, który w tej ostatniej akcji w pierwszej połowie prawdopodobnie znów doznał urazu barku. Jego wylot do Katalonii i tak stał pod znakiem zapytania. Barcelona miała więc dość bezpieczne pięć bramek przewagi, raz tylko, po trafieniu Olejniczaka, kielczanie zdołali dojść na trzy (20:23). I choć bardzo goście chcieli coś zmienić, nie mieli aż tylu argumentów. Nie zawiedli w Barcelonie, odrobili cztery z sześciu bramek straty w końcówce, ze stanu 22:28 w 54. minucie. Przegrali 28:30, punktów nie mają. W przyszłą środę Industria znajdzie się już pod ścianą - z Nantes w Hali Legionów będzie już musiała wygrać. FC Barcelona - Industria Kielce 30:28 (14:13) FC Barcelona: Nielsen (13/40 - 33 proc.), Sarić (1/2 - 50 proc.) - N'Guessan 6, Aleix Gomez 4 (3/4 z karnych), Frade 4, Mem 3, Makuc 3, Valera 2, Rodriguez 2, Carlsbogard 1, Janc 1, Ortega 1, Richardson 1 (1/1), Bazan, Thiagus Petrus. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 4/5. Industria: Cordalija (5/27 - 18 proc.), Wałach (4/12 - 33 proc.) - Maqueda 6, Sićko 4 (2/3 z karnych), Kaddah 4, Kounkoud 3, Monar 3, Nahi 3, Olejniczak 2, Karacic 1, D. Dujszebajew 1, Karaliok 1, Moryto, Surgiel, Gębala, Rogulski. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 2/3.