Wydawało się, że po triumfie w Pucharze Polski Wisła Kraków złapie wiatr w żagle i bez większych problemów znajdzie się przynajmniej w barażach o awans do PKO BP Ekstraklasy. Podopieczni Alberta Rude w ostatnich tygodniach grają jednak mocno w kratkę i regularnie tracą cenne punkty. Istny rollercoaster sympatycy "Białej Gwiazdy" przeżyli zwłaszcza tydzień temu, gdy w domowym spotkaniu przeciwko Lechii Gdańsk padło aż siedem bramek. Radośni do domu wrócili przyjezdni z Trójmiasta, którzy oficjalnie przyklepali awans do elity. W Krakowie też marzą o hucznej fecie, drugiej w tym roku, bo pierwsza odbyła się dzień po wygranym finale Pucharu Polski z Pogonią Szczecin. Podopiecznych Alberta Rude 18 maja czekał trudny wyjazd do Katowic. GKS to absolutna rewelacja rundy wiosennej. Dodatkowo w sobotę obiekt przy Bukowej pękał w szwach. Padł rekord frekwencji, bo mecz oglądało grubo powyżej siedem tysięcy osób. - Zobaczcie jaka panuje atmosfera - wychwalał przed pierwszym gwizdkiem Albert Rude. Szybka czerwona kartka, a potem… bramka dla Wisły. Zaskakujący początek Reporter Polsatu Sport zapytał także Hiszpana o czerwone kartki. - Rozmawiałem o tym z drużyną. Nie może to się nam powtarzać. Nie można popełniać takich błędów. Trzeba być skupionym w stu procentach - odpowiedział. Ambitne plany spaliły na panewce już w piątej minucie. Do sytuacji sam na sam zmierzał Sebastian Bergier, lecz nieprzepisowo zatrzymał go Eneko Satrustegui. Arbiter długo się nie zastanawiał i wyrzucił obrońcę z boiska. Radość miejscowych kibiców po tej sytuacji nie trwała długo. W dziewiętnastej minucie futbolówkę w polu karnym rywala otrzymał Angel Rodado. Hiszpan miał dużo czasu na oddanie strzału i skierował piłkę w stronę bramki. Ta rykoszetem odbiła się od Martena Kuuska, a następnie wpadła do siatki. Fani byli w szoku. Nie takiego rozpoczęcia gry w przewadze się spodziewali. Koncert GKS-u Katowice. „Biała Gwiazda” bez szans Gospodarze szybko wzięli się w garść. Kilkadziesiąt sekund po bramce Wisły na tablicy wyników za sprawą Arkadiusza Jędrycha widniał rezultat 1:1. To był dopiero początek koncertu ekipy ze Śląska. W 33. minucie GKS wyszedł na prowadzenie. Grzegorz Rogala na lewym skrzydle wygrał pojedynek szybkościowy z Angelem Baeną i posłał świetną centrę. Piłka znalazła się przy Adrianie Błądzie, a ten wpisał się na listę strzelców. Jeszcze przed końcem połowy zrobiło się 3:1, ale sędzia po analizie VAR anulował bramkę. Po przerwie pewni siebie gospodarze nie przestawali atakować, wykorzystując fakt, że Wisła gra w dziesiątkę. Zaledwie dwie minuty po powrocie na boisko w objęciach kolegów znalazł się Grzegorz Rogala, który pięknie uderzył zza pola karnego. Nie był to koniec dramatu krakowian. Sympatycy tegorocznych triumfatorów Pucharu Polski otrzymali kolejny cios po ponad godzinie gry, gdy futbolówkę do własnej bramki skierował wślizgiem Marc Carbo. Kibice gości odliczali od tego momentu minuty do ostatniego gwiazdka arbitra. Oczekiwanie osłodził im drugi raz w sobotnie popołudnie Angel Rodado. Zniecierpliwieni kibice jeszcze w trakcie meczu nerwowo analizowali ligową tabelę. Ta nie wygląda dla "Białej Gwiazdy" najlepiej. Pięćdziesiąt zgromadzonych punktów daje zaledwie ósmą lokatę. W barażach zagrają natomiast zespoły, które uplasują się na pozycjach od trzeciej do szóstej - do tej ostatniej Wisła traci jedno oczko. GKS śmiało może natomiast myśleć o ataku na drugie miejsce. Potknąć musi się jednak Arka Gdynia.