Przebieg tego meczu był przewidywalny jak scenariusz naiwnej wenezuelskiej telenoweli. Wisła od początku rzuciła się do ataku, a piłkarze Kotwicy w wolnej chwili tylko rzucali okiem na zegar, by sprawdzić, ile czas im zostało, by wywieźć z Krakowa bezbramkowy remis. To założenie powinno być jednak nieaktualne już po niespełna 100 sekundach, bo właśnie wtedy gospodarze powinni prowadzić. Co prawda z uderzeniem Angela Rodado świetnie poradził sobie Marek Kozioł, ale wobec dobitki byłby bez szans. Byłby, gdy Bartosz Jaroch z kilku metrów trafił do siatki, a nie w słupek. Później krakowianie nie zwalniali tempa, ale tylko do 20. metra od bramki gości. Do tego momentu akcje przeprowadzali niemal podręcznikowo, ale później gubili się w gąszczu rywali z Kołobrzegu. Efektu nie przynosiły dośrodkowania, dryblingów też było niewiele, o strzałach z dystansu nie wspominając. W końcu jednak wiślacy mieli wymarzoną okazję - w 26. minucie Angel Rodado biegł z piłką niemal pół boiska, miał przed sobą tylko Kozioła, ale bramkarz gości znów spisał się bez zarzutu. Druga połowa zaczęła się od mocnego i bardzo zaskakującego uderzenia. Już w pierwszej akcji Filip Kozłowski uderzył na bramkę Patryka Letkiewicza i bramkarz Wisły z trudem odbił piłkę. To jednak nie był koniec kłopotów krakowian, bo po interwencji VAR sędzia Jacek Malyszek podyktował rzut karny. Powód? Po uderzeniu Kozłowskiego, piłka trafiła w rękę Wiktora Biedrzyckiego, więc goście otrzymali rzut karny. Do piłki podszedł Denys Favorov i Kotwica sensacyjnie prowadziła. Kilka minut później był już jednak remis, bo Marko Poletanović w swoim stylu, czyli precyzyjnie dośrodkował na głowę Alana Urygi, a kapitan Wisły skierował piłkę do siatki i krakowianie mieli jeszcze ponad pół godziny na przechylenie szali na swoją korzyść. Gospodarze zrobili to jednak znacznie wcześniej, a tym razem VAR był ich sprzymierzeńcem. Sędziowie przed monitorami zauważyli bowiem, że w niegroźnej sytuacji piłkę ręką zagrał Tomasz Wełna i za moment Rodado strzałem z karnego dał Wiśle prowadzenie. Chwilę później napastnik krakowian przymusowo opuścił boisko, bo po jednym ze starć nabawił się urazu barku i zmienił go Olivier Sukiennicki. Na razie nie wiadomo, jak poważna jest kontuzja i czy Rodado będzie w stanie zagrać w środowym spotkaniu o Superpuchar Polski z Jagiellonią. Bez Hiszpana Wisła też mocno naciskała rywali i była blisko zdobycia kolejnej bramki, ale m.in. Mikulec trafił w słupek. Kotwica mecz kończyła w osłabieniu, bo Favorov otrzymał czerwoną kartkę za faul na Mikulcu. PJ