Nazywano go Mozartem koszykówki. Grał w NBA przeciwko takim ikonom basketu, jak Michael Jordan czy Scottie Pippen. Ostatnia droga Drazena Petrovicia Swój ostatni mecz rozegrał 6 czerwca 1993 roku, kiedy to reprezentacja Chorwacji przegrała ze Słowenią 90:94 w meczu eliminacyjnym przed EuroBasketem. Dzień później jego drużyna udała się do Zagrzebia drogą lotniczą, a on na lotnisku w Niemczech wybrał inną drogę. Drazen Petrović, chorwacki koszykarz, postanowił wracać na własną rękę - samochodem, który prowadziła Klara Szalantzy, jego partnerka, koszykarka i modelka. Wraz z nimi do auta wsiadła też reprezentantka Turcji Hilal Edebal. "Podczas jazdy autostradą pomiędzy Norymbergą a Monachium panowały bardzo ciężkie warunki atmosferyczne. Padał ulewny deszcz i wiał silny wiatr. Nie zważając na sytuację, Klara nie zdejmowała nogi z gazu i pędziła autem "ile fabryka dała" - pisał w publikacji "Drazen Petrović - przerwany sen" Ziemowit Ochapski. Petrović był pogrążony we śnie, gdy w okolicy Ingolstadt Klara Szalantzy uderzyła w blokującą ruch, nieoświetloną, ciężarówkę. Koszykarz nie był przypięty pasami i wypadł przez przednią szybę. Zginął na miejscu. Szalantzy i Edebal zostały przewiezione do szpitala. Obie przeżyły wypadek, ale ta druga zmagała się później z długotrwałymi konsekwencjami odniesionych urazów. I nie ukrywała pewnego żalu do prowadzącej samochód Niemki. - Ona nie chciała zabić Drazena, ale jechała zdecydowanie zbyt szybko - cytuje słowa Hilal wspomniana publikacja. - Wiele jest nieścisłości dotyczących tego zdarzenia - przyznaje Tilen Jamnik, słoweński dziennikarz sportowy specjalizujący się m.in. w koszykówce, prywatnie wielki fan Drazena Petrovicia. Jednego jest jednak pewien: - Ten wypadek był szokiem dla całych Bałkanów, nie tylko dla Chorwatów. Choć byłem wtedy dzieciakiem, pamiętam ten dzień - gdy mój ojciec powiedział mi, że Drazen Petrović zginął w wypadku. "Drazen Petrović na Bałkanach był bohaterem całego pokolenia" Na Bałkanach trwały wówczas działania wojenne. Ale tamten dzień miał podobnie tragiczny wymiar nie tylko dla Chorwatów, ale i dla wielu Bośniaków, Serbów czy Słoweńców. - Jego wypadek dla wielu jego fanów był takim momentem, w którym świat na moment się zatrzymał - wskazuje Jamnik. - Fakt, że zginął w wieku zaledwie 29 lat był tragedią dla całego regionu. I to mimo, że trwała wówczas wojna w Bośni i Hercegowinie, szalały nacjonalizmy. On był jednak bohaterem całego pokolenia na Bałkanach. Jamnik przypomina historię, która - jak przyznaje - może przyprawiać o gęsią skórkę. Otóż, jak mówi, dowód osobisty Petrovicia tracił swą ważność 7 czerwca 1993 roku. Dokładnie w dniu wypadku. - Po śmierci Drazen stał się legendą - nie ma wątpliwości dziennikarz. Cóż za kandydat na prezydenta Realu. Widzi go w tej roli sam Florentino Perez Jak przypomina, ojciec Drazena miał serbskie korzenie. Petrović miał wielu krewnych w okolicach Belgradu. Matka była Chorwatką. Sam Drazen urodził się w Środkowej Dalmacji - w Szybeniku. Obecnie stoi tam jego pomnik - tuż przy lokalnym boisku koszykarskim. - Byłem swego czasu na ulicy, gdzie mieszkał i dorastał. Słyszałem historię, że młody Drazen miał klucze do sali gimnastycznej w lokalnej szkole, by mógł tam przychodzić i samodzielnie ćwiczyć przed lekcjami. Miał świra na punkcie koszykówki. Już gdy miał 15 lat występował w lidze jugosłowiańskiej, prawdopodobnie najsilniejszych wówczas koszykarskich rozgrywkach w Europie. Zastanawiał się nawet nad przenosinami do Belgradu, by grać w tamtejszym Partizanie, ale ostatecznie z racji, że chciał zacząć studia prawnicze, postawił na grę w Zagrzebiu - wskazuje Jamnik. Gwiazda obrońców tytułu wypada z MŚ. Powodem są problemy psychiczne Drazen Petrović. Najpierw Real Madryt, potem NBA Petrović ostatecznie występował więc nie w Partizanie, a w KK Cibonie Zagrzeb. W 1988 roku przeniósł się natomiast do Hiszpanii, gdzie grał dla słynnego Realu Madryt. - To był wybitnie utalentowany zawodnik. Swego czasu był być może najlepszym koszykarzem ówczesnej reprezentacji Jugosławii. Zdobyli mistrzostwo Europy w 1989 roku w Zagrzebiu, wszyscy ściskali za nich kciuki. Był też kapitanem drużyny Jugosławii na mistrzostwach świata w 1990 roku, gdy sięgnęli po złoto - wylicza Słoweniec. Latami Petrović grał właśnie dla Jugosławii. Dopiero pod koniec tragicznie przerwanego życia dane mu było wystąpić w barwach Chorwacji. Zdobył z kadrą "Vatrenih" srebro na igrzyskach w Barcelonie (wcześniej srebrny krążek wywalczył też na IO w Seulu, ale z Jugosławią). - Jugosławia była krajem wielu sportów, ale koszykówka jugosłowiańska była dyscypliną wyjątkową - przypomina Jamnik. - Zwłaszcza tamta generacja była niesamowita, z takimi zawodnikami, jak Dino Radja, Toni Kukoc, Vlade Divac i właśnie z Drazenem Petroviciem. Co ciekawe, jugosłowiańska szkoła koszykówki była naprawdę popularna w Hiszpanii. Dla starszych fanów koszykówki w Hiszpanii tacy zawodnicy z czasów Jugosławii, jak Divac, Aleksandar Djordjević czy oczywiście Petrović byli wyjątkowi. Gdy więc Petrović czarował w Madrycie czy na igrzyskach w Barcelonie, rozkochiwał w sobie kolejnych fanów - tym razem poza Bałkanami. Na początku lat 90. Chorwat zaczął błyszczeć też za oceanem. Najpierw trafił do Portland Trail Blazers, a potem do New Jersey Nets. W sieci można odnaleźć relacje świadczące o tym, jak bardzo śmiało poczynał sobie w rywalizacji z takimi tuzami, jak Michael Jordan. Mówił o tym zresztą sam Jordan: "Cieszyła mnie gra przeciw Drazenowi, to był wielki koszykarz. Nie bał się, był totalnie skoncentrowany. Waleczny i pewny siebie". Petrović był jednym z graczy, którzy przetarli szlak dla europejskich koszykarzy w Stanach. Zagrał z Messim, trafił do Wisły Kraków. Oto co go łączy z Djokoviciem Koszykówka. "Drazen Petrović miał wokół siebie wyjątkową aurę" Jamnik przyznaje, że Chorwat miał w sobie coś takiego, że łatwo podbijał serca fanów. - Drazen miał wokół siebie jakąś wyjątkową aurę. To był wielki talent, niewiarygodny zawodnik. Być może Petrović nie był najwybitniejszym koszykarzem jugosłowiańskim wszech czasów. Niektórzy mówią, że Toni Kukoc był tym najlepszym. Ale Petrović był najpewniej największą ikoną. Był tym koszykarzem najbardziej kochanym. Miał w sobie coś specjalnego, że był tak popularny. I zapewnia, że Petrović był sportowym bohaterem jeszcze przed wybuchem działań wojennych na Bałkanach. - I był nim nie tylko dla Chorwatów, ale też dla Serbów, Bośniaków czy Słoweńców. Całe późniejsze pokolenie koszykarzy z tego regionu wychowało się na oglądaniu Petrovicia. Znam wielu słoweńskich koszykarzy, których idolem był właśnie Drazen - zaznacza. Trudno jednak nie uznać, że do powstania legendy Petrovicia przyczyniała się też w pewnym stopniu jego tragiczna śmierć. - To trochę jak z historią Ayrtona Senny w F1. Jego śmierć stała się oczywiście częścią tego mitu. Ale przede wszystkim Petrović był jednym z najlepszych europejskich koszykarzy wszech czasów. Nie mam co do tego wątpliwości. Był maszyną do zdobywania punktów. Potrafił zdobyć ich w meczu nawet i 60. Ciągle myślał o koszykówce. Miał niesamowity talent i niewiarygodną pasję do tej dyscypliny. Te wszystkie kwestie razem oraz jego styl gry spowodowały, że został ostatecznie nazwany "Mozartem koszykówki" - ocenia Słoweniec. - Ten zawodnik stał się prawdziwym mitem. I ten mit do dziś, trzydzieści lat po śmierci Chorwata, nadal jest żywy na Bałkanach. Goran Ivanisević zadedykował Drazenowi Petroviciowi triumf na Wimbledonie Kiedy w 2001 roku chorwacki tenisista Goran Ivanisević, obecny trener Novaka Djokovicia, triumfował na Wimbledonie, właśnie Petroviciowi zadedykował tamtą wygraną. Później przybył triumfalnie do rodzinnej Dalmacji i przed dziesiątkami tysięcy fanów zaprezentował się właśnie w koszulce New Jersey Nets z nazwiskiem Drazena Petrovicia na plecach. - Był europejskim Michaelem Jordanem - mówił o rodaku Ivanisević. Nawet ostatnio trener Djokovicia wracał pamięcią do tamtej chwili i podkreślał: "obiecałem sobie już w 1993 roku, że tak uczynię po zwycięstwie na Wimbledonie". Rok później Petrović został włączony do amerykańskiej Koszykarskiej Galerii Sławy im. Naismitha. Tilen Jamnik zapewnia, że gdy człowiek siądzie na ławeczce w Szybeniku, nie jest trudno znaleźć rozmówcę, który poopowiadałby nam o Drazenie. W mieście jest akademia koszykarska jego imienia. W Chorwacji można odwiedzić też Muzejsko-Memorijalni Centar, czyli muzeum powstałe z inicjatywy bliskich Drazena, czyli Biserki i Jole Petroviciów. W Dalmacji często słyszy się tzw. klapy, czyli charakterystyczne, tradycyjne pieśni. Niektóre są właśnie poświęcone Petroviciowi. - Na Youtubie łatwo wyszukać np. pieśń "Život leti, kapetane" - wskazuje Jamnik. "I dni się obracają - jak basket, jak szczęście. Najpiękniejszą historię o młodości Ty opowiedziałeś" - śpiewają Chorwaci. Dziennikarz nie ma wątpliwości: - On był dla tych ludzi czymś większym od koszykówki. Prezes Wisły o ofercie dla reprezentanta Polski. "Jest pomysł, ciekawa opcja"