Partner merytoryczny: Eleven Sports

W oczekiwaniu na nowe ikony

W czwartkowym spotkaniu Legii Warszawa z Omonią Nikozja gola strzelił 17-letni Mateusz Szczepaniak. Wreszcie jakiś miły akcent jeśli chodzi o wkład młodych zawodników do pierwszej drużyny. Powiedzmy, że kolejny, bo w tym sezonie Ekstraklasy ma już na koncie inny młodzieżowiec z Legii, Wojciech Urbański.

Mateusz Szczepaniak
Mateusz Szczepaniak/Piotr Nowak/PAP

Można pokusić się o stwierdzenie, że bramka Szczepaniaka zyskała wymiar międzynarodowy - ten wychowanek akademii warszawskiego klubu stał się najmłodszym strzelcem w rozgrywkach Ligi Konferencji, zaś cała akcja bramkowa (precyzyjne dośrodkowanie i wykończenie  głową) była ozdobą tego spotkania. I być może nawet kluczowym momentem, bo Mateusz Szczepaniak wszedł na boisko w 77. minucie i podwyższył prowadzenie Legii na 2:0. Trzeba bowiem przyznać, że przy stanie 1:0 kibicom Legii kilka razy zadrżało serce, jednak po tym trafieniu gospodarze byli już w beznadziejnej sytuacji.

Łącznie, był to trzeci w tym sezonie występ tego nastolatka w pierwszej drużynie. Wcześniej zaliczył dwa epizody w meczach Ekstraklasy - minutę z Widzewem i 14 z Lechem Poznań. Na pewno ten chłopak ma talent, natomiast przebijanie się do pierwszej drużyny nie przychodzi mu łatwo. Widać u niego chęć gry do przodu, widać, że chce być zarówno efektowny, jak i efektywny. Nasuwa się pytanie: czy i jak Legia pozwoli mu się rozwinąć?

Z pewnością, po spotkaniu na Cyprze, będzie miał apetyt na więcej, natomiast nie ma żadnej gwarancji, że po tym występie miejsce w podstawowej jedenastce ma zagwarantowane. Raczej musi się liczyć z tym, że na kolejny taki moment euforii przyjdzie mu zaczekać. Z jednej strony to dobrze, bo trzeba chronić zawodników przed popadaniem w samozachwyt i dać przestrzeń na rosnący głód sukcesu, z drugiej zaś strony większości z nas zależy, by w końcu zobaczyć, że w warszawskiej drużynie pojawił się młody zawodnik, który ma potencjał, by pozytywnie wpływać na losy spotkania.

Pisząc o stawiającym pierwsze kroki w dorosłej drużynie Legii Mateuszu Szczepaniaku automatycznie przychodzi na myśl wspomniany wcześniej Wojciech Urbański. Widać, że staje się regularnym członkiem meczowej kadry w rozumieniu tych kilkunastu zawodników, którzy występują w większości spotkań. W tym sezonie ma już na koncie jedenaście występów we wszystkich rozgrywkach. Od 20 września wchodzi na boisko regularnie. Natomiast po meczu, w którym strzelił pierwszego gola (18 sierpnia, w spotkaniu z Radomiakiem) w kolejnych trzech nie pojawił się ani na sekundę. 

Jeśli sięgniemy jeszcze dalej w przeszłość, to przypomnimy sobie inne epizody młodzieży, jak choćby okrzykniętego talentem Igora Strzałka. W sezonie 2023/24 nastolatek strzelił jednego gola Górnikowi Zabrze, ale wkrótce potem został wypożyczony na zaplecze Ekstraklasy (Bruk-Bet Termalica Niecieczą). 

Jeszcze wcześniej - jesienią 2020 roku - inny młodzieżowiec Kacper Skibicki zadebiutował w Legii w meczu z Lechem Poznań i został bohaterem spotkania (gol na 2:1). Okazało się jednak, że jak do tej pory była to pierwsza i zarazem ostatnia bramka tego zawodnika w Ekstraklasie. W tym sezonie 23-letni Skibicki sporadycznie pojawia się na boiskach 2. ligi w ekipie KKS 1915 Kalisz.

Popatrzmy też na losy innego młodego zawodnika Legii, Jana Ziółkowskiego. 19-letni środkowy obrońca we wrześniu przedłużył kontrakt z klubem i...przestał się pojawiać na boisku. Dopiero w ostatnim spotkaniu z Cracovią wszedł na pół godziny (wcześniej zaliczył 7-minutowy epizod w meczu z Lechem Poznań).

Wracając do Mateusza Szczepaniaka - dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć jak potoczą się jego losy. Na pewno tym golem zwrócił na siebie uwagę, na pewno rozbudził własny apetyt. Ale czy ten piękny moment pomoże mu rozwinąć skrzydła, będzie początkiem jakiejś serii? Mam nadzieję, że tak. I sam zada sobie pytanie co zrobić, aby być jeszcze lepszym, wyznaczy sobie celi i będzie miał tę niezwykle ważną determinację, aby go realizować. Tego możemy i jemu i sobie tylko życzyć. Młodzi zawodnicy pojawiają się nagle i - co szkoda - równie szybko znikają.

Opuszczają nas też niestety piłkarze, którzy kiedyś stanowili o sile naszej ligi i reprezentacji kraju... W miniony piątek pożegnaliśmy kolejną legendarną postać polskiego futbolu, Jana Furtoka. Z Jankiem znałem się blisko 50 lat, spotkaliśmy się pierwszy raz na zgrupowaniu juniorskiej kadry Polski w 1978 roku, w Mławie. Graliśmy razem w ataku, również później, w pierwszej reprezentacji. Bardzo go ceniłem za jego kreatywność i przebojowość na boisku. Miał niezwykłą umiejętność wykorzystywania okazji by strzelić bramkę i wygrać mecz. Zawsze pozostanie w mojej pamięci...

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem