Nadzieję piłkarzom Legii może dawać wspomnienie sprzed pięciu lat, kiedy to ówcześni mistrzowie Polski mierzyli się w boju o Ligę Mistrzów z odwiecznym rywalem Rangersów - Celtikiem. Po nieuprawnionym wejściu na boisko Bartosza Bereszyńskiego mecz rewanżowy został wówczas zweryfikowany jako walkower, przez co to "The Bhoys" mogli cieszyć się z awansu, ale piłkarsko to Legia była górą. W meczu rozgrywanym na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej warszawski zespół rozniósł rywala aż 4-1, a na wyjeździe podopieczni Henninga Berga wygrali 2-0, ale ostatecznie wynik tej potyczki wyniósł 3-0 dla Celtiku, a stan dwumeczu 4-4, co dało awans Szkotom. Tym razem Wyspiarze nie mają co liczyć na pozaboiskową wpadkę w obozie polskiego rywala. Na murawie ich przewaga może być jednak widoczna, choć i ekipie "The Gers" zdarzały się w ostatnim czasie kiepskie występy. Tak było w rewanżowym spotkaniu drugiej rundy eliminacji, gdy podopieczni legendarnego Stevena Gerrarda zremisowali bezbramkowo z luksemburskim Progresem Niedercorn. W ostatniej rundzie Rangersi udowodnili jednak swój spory potencjał pewnie pokonując FC Midtjylland aż 7-3 (4-2 w pierwszym meczu, 3-1 w rewanżu), a duet Sheyi Ojo - Alfredo Morelos udowodnił, że samotnie potrafi rozmontować obronę przeciwnika. W drugim spotkaniu z Duńczykami to właśnie wspomniana dwójka wpisywała się na listę strzelców, asystując sobie nawzajem przy swoich trafieniach. Legia może upatrywać swojej szansy w szczelnej obronie, która podczas tegorocznych zmagań eliminacyjnych nie skapitulowała ani razu. Ani piłkarze Europa FC, ani zawodnicy KuPS Kuopio, ani w końcu grecki Atromitos nie znaleźli sposobu na warszawską defensywę. Inną sprawą jest to, że w starciach z dwoma pierwszymi rywalami nie najlepiej wyglądała ofensywa "Wojskowych". Dopiero w meczach z Grekami ataki podopiecznych Aleksandara Vukovicia wyglądały obiecująco, lecz wciąż brakowało skuteczności. - Nie uważam, że nie mamy nic do stracenia. Walczymy o fazę grupową Ligi Europy, co jest naszym celem i marzeniem. Czwartkowe spotkanie to taki rodzaj meczu, który chcielibyśmy grać jak najczęściej. Mam nadzieję, że razem z pełnym stadionem zaprezentujemy się najlepiej jak umiemy - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej trener Legii. W tym kontekście warto zauważyć, że kasy biletowe przed stadionem Legii były w tym tygodniu oblegane, a swoich ulubieńców powinny dziś wspierać pełne trybuny. Z tym też ostatnio różnie bywało - po wygranym minimalnie meczu z Zagłębiem Lubin kibice byli bezwzględni dla Sandro Kulenovicia, który został przez nich wygwizdany. Trener Rangersów spodziewa się jednak, że własny stadion może dziś ponieść drużynę Legii. - Mam dobre wspomnienia z Polski. Rywalizując z reprezentacją waszego kraju awansowaliśmy na mistrzostwa świata. Na dodatek jest tutaj wielu kibiców Liverpoolu. Gra się tu jednak ciężko, kibice potrafią stworzyć atmosferę, która nie jest przyjemna dla rywali. Moi zawodnicy muszą temu stawić czoła - mówił na spotkaniu z dziennikarzami Gerrard. Czego należy się spodziewać w dzisiejszym starciu wicemistrzów Polski i Szkocji? Przede wszystkim gry na wynik, przynajmniej po stronie Legii. "Wojskowi" będą prawdopodobnie chcieli podtrzymać pasmo czystych kont, co znacznie ułatwiłoby im wyjazd na teren rywala. Celem Rangersów będzie wywiezienie ze stadionu przy Łazienkowskiej cennej zaliczki przed meczem na własnym obiekcie. Nie można jednak zapominać, że to dopiero pierwsza odsłona tego dwumeczu, a wszystko rozstrzygnie się za tydzień w Glasgow, więc nikt nie będzie chciał rzucać wszystkiego na jedną szalę. Pierwszy gwizdek sędziego, którym będzie Francuz Benoit Bastien - dzisiaj o godzinie 20.00. TB