Maciej Słomiński, INTERIA: W listopadzie 2023 r. Lechia Gdańsk uległa w meczu derbowym Arce w Gdyni 0-1. Pamiętam, że nie chciałeś wtedy mówić do mikrofonu, ale "off the record" padły ważne słowa, które się sprawdziły w kontekście dalszej części sezonu. Rifet Kapić, kapitan Lechii Gdańsk: - Pamiętam ten mecz i to uczucie po ostatnim gwizdku. Czułem się fatalnie, chciałem się zapaść pod ziemię. Prosiłem wtedy, abyś w imieniu drużyny i moim przeprosił wszystkich kibiców Lechii. Trochę mnie przeceniasz, nie mam aż takiego wpływu i jak to się dziś mówi - zasięgów. Poza tym to tylko sport, nie ma co przepraszać, ile mieliście tego dnia, tyle daliście na boisku. - To już dawno za nami, nie chcę szukać wymówek, ale nie jestem pewien czy w tamtych warunkach, gdy padał śnieg, tamte derby powinny się odbyć. Tamten mecz jest dla mnie trudnym wspomnieniem. Zawiedliśmy siebie i kibiców. Jestem kapitanem tej drużyny, nie uciekam od odpowiedzialności. Czy tamte uczucie motywuje ciebie i drużynę przed niedzielnymi derbami z Arką Gdynia? Pałacie żądzą rewanżu? - Nie chcę się przesadnie nakręcać, musimy zachować zimne głowy, to bardzo ważne, gdy na trybunach atmosfera będzie tak gorąca. Chcemy wygrywać każde spotkanie i derby nie są wyjątkiem, za nie też przyznają tylko trzy punkty. Jak będzie wyglądać ten niedzielny mecz? Jako doświadczony zawodnik na pewno go w myślach już rozegrałeś. Lechia wygrała ostatnie dziewięć meczów ligowych w Gdańsku, czy derby będą wyglądały jak wiele z tych spotkań, tzn. wy będziecie mieli piłkę, a rywale będę za nią biegać? - Nie będę udawał, że to mecz jak każdy inny. Wiemy co oznacza takie spotkanie dla całego środowiska Lechii Gdańsk. Chcemy tym meczem postawić pieczątkę na udanym sezonie. Odpowiadając na pytanie: wiele zależy od tego jak ten mecz się zacznie. Jeśli my będziemy sobą, nie martwię się nawet w jednym procencie o wynik tego spotkania. Czy grałeś kiedyś przed tak liczną publicznością? Na trybunach będzie prawie 40 tys. widzów. - Nie, mój dotychczasowy rekord to około 30 tysięcy widzów na meczu. Żaden z naszych zawodników nie grał przed taką publiką. Ale w ogóle się tym nie przejmuję. Po to grasz w piłkę, by wystąpić na pełnym stadionie i dać radość naszym fanom. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że niektórym piłkarzom ugną się nogi, widząc taki tłum, - Może tak będzie w przypadku zawodników Arki, o naszych jestem spokojny. Przez ten rok poznałem Camilo Menę, Maksa Chłania, Iwana Żelizko i resztę i wiem, że oni będą się napawali tą atmosferą, to ich dodatkowo nakręci. Zwłaszcza Menę, to on był najlepszy na boisku w spotkaniu z Wisłą Kraków. Lubię mentalność zawodników z południowej Ameryki. Szczypta bezczelności, do tego doza pewności siebie. Gdy Mena przychodził do Lechii pytałem o niego Zlatana Alomerovicia, który był jego kolegą klubowym w Jagiellonii. Mówił, że to zawodnik najlepszy na treningu, ale w meczach o punkty spalał się. - Ten zawodnik ma dopiero 21 lat, tacy mają czasem problemy z utrzymaniem równej formy. Być może w Jagiellonii nie miał z kim porozmawiać po hiszpańsku? Być może było mu zimno i tęsknił za domem? W Lechii może porozmawiać z Lusiem Fernandezem, z Conrado, nabrał wielkiej pewności siebie na boisku. Czasem jak wypuszczam Camilo prostopadłym podaniem "w uliczkę" łapię się na tym, że uśmiecham się patrząc jak on na pełnej szybkości wyprzedza rywala. To przyjemność patrzeć na rozwój tego zawodnika. Lechia Gdańsk podejmie Arkę Gdynia. Transmisja w niedzielę o godz. 20:30 w Polsat Sport 1 W jesiennym spotkaniu w Gdyni bramka dla Arki padła z rzutu karnego po faulu Andreia Chindrisa. Ten "elektryczny" wtedy zawodnik dziś jest innym piłkarzem. - Zgadza się, on jest jednym z bohaterów naszej drużyny. Obok niego jest Elias Olsson, gramy przez cały sezon dwoma stoperami i obaj fantastycznie dali radę. Powtarzam im jednak, że muszą być jeszcze twardsi, mniej "mili" dla napastników. Na przykład taki Antonio Rudiger z Realu Madryt - czy on jest miły dla napastników? Raczej nie bardzo. Rozmawiałem z Kevinem Blackwellem, który mówił mi że decydujący dla awansu Lechii do Ekstraklasy był obóz w Turcji i praca, którą tam wykonaliście. - Zgadzam się. Szczególnie istotny był sparing z Szachtarem Donieck. Zremisowaliśmy 1-1 z bardzo silnym rywalem, niektórzy zawodnicy jak np. Louis D’Arrigo nigdy z takim nie grali. Wtedy wielu zawodników zobaczyło, że ciężka praca, którą zrobiliśmy w Turcji ma sens, Na marginesie: wiem, że do Australijczyka przyjeżdżają na derby koledzy z antypodów. Mnie też odwiedzili rodzice z Bośni. Jaka jest główna różnica między Lechią Gdańsk z rundy jesiennej i wiosennej? - Od początku mówiłem, że potrzebujemy czasu, aby zgrać się ze sobą. Taki Maks Chłań przyjechał nieprzygotowany, potrzebował czasu. Ta drużyna rosła z każdym wspólnym dniem. Chemia była coraz lepsza - na boisku i poza nim. Dziś jesteśmy prawdziwą drużyną. Czy ty spodziewałeś się tak dobrej rundy wiosennej w wykonaniu Lechii Gdańsk? - Pamiętam pierwszą rozmowę z Paolo Urferem na stadionie w Gdańsku w lipcu zeszłego roku. Mówił że to zupełnie nowy zespół i nie oczekuje awansu bezpośredniego, mówił że baraże będą okej. Ja w przerwie zimowej byłem przekonany, że stać nas na awans bezpośredni. Zresztą to samo mówiłem po derbach z Arką w Gdyni. Potwierdzam. - Nie ma gwiazd w naszym zespole, wszyscy są młodzi i chcą się uczyć. To jest bardzo ważne - pokora. I to, że nie boją się wychodzić ze strefy komfortu. Siedzimy na plaży, jest fajnie, ale nikt z nas nie przyjechał tu na wczasy, ale po to, by ostro zasuwać. To było przez lata problemem Lechii Gdańsk, że zawodnicy zadawalali się byle czym. - Nie może być tak, że siedzimy w szatni, żartujemy i nagle w jednym momencie wychodzimy na mecz i jesteśmy skupieni. Tak to nie działa, musimy utrzymywać koncentrację cały czas. Oczywiście, jest czas na śmiech, ta drużyna jest bardzo młoda. Ale, gdy jest czas na pracę, wtedy nie ma wygłupów. Jako najstarszy zawodnik, czujesz się trochę jak boiskowy i mentalny ojciec tego zespołu? Klub pokazuje kulisy, gdzie często przemawiasz przed meczami. - Kulisy to tylko niewielki wycinek życia zespołu. Nie czuję się ojcem tej drużyny, to naturalne, że jako kapitan zabieram głos przed meczami. Nie chcę udawać mądrzejszego niż w rzeczywistości jestem. W zasadzie cały czas przypominam im jedną rzecz, o której oni już wiedzą - abyśmy nie zapominali, że jesteśmy jednością i drużyną. Pochodzisz z Bałkanów, ale nie masz takiego temperamentu na boisku jak Serb Filip Mladenović, który kiedyś grał w Lechii. Świetny zawodnik, ale dostawał po kilkanaście żółtych kartek w sezonie. Połowę za dyskusje z sędziami, drugą połowę za kłótnie z kolegami z drużyny. Jeśli przesadzam to tylko trochę. - Może tego nie widać z trybun, ale często się kłócę z Żelizko, Sarnawskim, Neugebauerem. Po meczu przepraszamy się nawzajem i znów jesteśmy przyjaciółmi. To są emocje, wszystkim nam zależy na wygranej. Po meczu jesteśmy w stanie przyznać się do błędu i wyciągnąć wnioski. Poprzednio rozmawialiśmy tuż przed ramadanem. Czy tegoroczny post był szczególny czy jako doświadczony piłkarz i muzułmanin wiedziałeś czego się spodziewać? - Ramadan zaczął się w marcu i trwał przez najważniejszy okres sezonu, gdy ważyły się jego losy. Okres postu nie był specjalnie inny od poprzednich. Dzięki Bogu wszystko przebiegło dobrze. Wspomniany wcześniej Alomerović, którego rodzina pochodzi z Bośni, miał do mnie pretensje, że nigdy nie pytałem go o ramadan, gdy był w Gdańsku. Może dlatego, że go nie obchodzi. - Oglądam Ekstraklasę i cieszę się, że drużyna Jagiellonii Białystok ze Zlatanem w bramce jest na pierwszym miejscu. Wiem, że rok temu bronili się przed spadkiem. Nie widzę powodu, aby w przyszłym sezonie Lechia Gdańsk miała nie walczyć o najwyższe miejsca jak teraz Jagiellonia. Jaki był dla ciebie najtrudniejszy moment sezonu? - Chyba ten, gdy Elias Olsson sfaulował mnie w spotkaniu z Górnikiem Łęczna, żaden inny rywal nie dał mi się tak we znaki (śmiech). Będąc serio - każde spotkanie było trudne, Odra Opole u siebie, ten mecz w Łęcznej. Końcówka sezonu - mecze z Tychami i Wisłą Kraków. Nawet te wysoko wygrane spotkania z Resovią i Zagłębiem Sosnowiec nie przyszły nam łatwo. A najlepszy moment sezonu 2023/24? - Każda wygrana. Ten moment, gdy wchodzisz do szatni, a tam już czeka opiekun naszej drużyny, Leszek Matejak, wskakuje na stół i zaczyna intonować piosenki klubowe. Kocham te chwile. Patrząc wstecz - jaki jest powód tego, że tak często zmieniałeś kluby? Chyba nigdzie nie byłeś dłużej niż dwa sezony. - Wiele przyczyn się na to złożyło, mógłbym mówić do jutra. Być może nie miałem szczęścia do agentów? Nie chcę się usprawiedliwiać, zawsze szukam najpierw winy w sobie. Na przeszłość nie mam już wpływu, cieszę się w miejscu gdzie jestem teraz. Miałem dobry czas m.in. w Sheriffie Tyraspol, w Krywbasie Krzywy Róg. Paolo Urfer mówił mi, że właśnie gdy grałeś na Ukrainie zwróciłeś jego uwagę. - Tak, miałem dobry sezon, mogłem tam zostać i zarabiać więcej niż dziś, ale były inne powody o których już kiedyś mówiłem. Chodzi o wojnę. Po jednym z meczów mówiłeś, że możesz zostać w Lechii Gdańsk do końca kariery. - Czytałem biografie różnych sportowców, którzy pisali, że nadchodzi taki moment w ich karierze, gdy czują się, że są w domu, że dojrzewają i grają w pełni swoich możliwości. Tak jest ze mną i z Lechią Gdańsk. Nie wiedziałem co to za miasto i klub, ale gdy przyjechałem, właściwie od razu poczułem się bardzo dobrze. To jak ulubiona restauracja, do której przychodzisz na kawę. W innej też dają dobrą, ale ty chodzisz do tej jednej. Mam nadzieję, ze to widać na boisku. Niektórzy eksperci mówią, że Lechia Gdańsk nie potrzebuje wielu zmian, żeby z powodzeniem rywalizować w Ekstraklasie. - Zgadzam się, tu nie potrzeba rewolucji. Do gry wrócą kontuzjowani Fernandez, Conrado i Wiunnyk. Widziałem tego ostatniego w akcji na Ukrainie, bardzo dobry zawodnik. Oczywiście w Ekstraklasie będziemy musieli grać inaczej, nie będziemy wciąż atakować tak jak teraz. Czasem trzeba będzie schować się za podwójną gardą, ale spokojnie - potrafimy i to. Mena i Chłań są stworzeni do gry z kontry. Jaka jest przyszłość Rifeta Kapicia? - Chcę wygrać derby i potem ostatni mecz w sezonie. Nie wiem co dalej, czy klub jest ze mnie zadowolony? Mogę powiedzieć, że chciałbym zostać w Lechii Gdańsk. Rozmawiał Maciej Słomiński, INTERIA