ŁKS od dawna jest "czerwoną latarnią" Ekstraklasy i nic nie wskazuje, by to miało ulec zmianie. W przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa Stawowy zajął w klubie miejsce Kazimierza Moskala, ale nie odmienił losu drużyny, która pod jego wodzą zdobyła tylko punkt. W piątek poniosła porażkę z Lubinie. - Nie ma się co rozwodzić. Minimalizm i kalkulacja w pierwszej połowie kosztowały nas utratę gola na do widzenia, do szatni i w konsekwencji porażkę - ocenił Stawowy. - Nie pomoże się szczęściu, jeżeli pierwsza połowa jest przespana. Z taką determinacją, zaangażowaniem trzeba grać od pierwszej minuty - podkreślał. - Zakładamy sobie coś w szatni, a później jest gwizdek sędziego i zespół zmienia swoje oblicze. Dopiero musi się coś wydarzyć, byśmy grali, co sobie wcześniej zakładaliśmy. Tak się grać nie da - mówił trener ŁKS-u.