Kierowcy powrócili do zmagań w ramach oficjalnego kalendarza F1 pod 215 dniach pełnych nerwowych wyczekiwań. Czas ten znacznie wydłużyła rzecz jasna pandemia koronawirusa, która postawiła pod znakiem zapytania cały sezon królowej motosportu.Ostatecznie jednak bolidy znów zagościły w padoku, choć rzecz jasna organizatorzy zadbali o wprowadzenie restrykcyjnych obostrzeń. Z tego względu na trybunach zabrakło kibiców.Pracę wszystkim zespołom znacznie utrudniał deszcz, który padał jeszcze przed rozpoczęciem sesji, a także w jej trakcie. Nie były to wprawdzie obfite opady i nie trwały długo, wpływały jednak na decyzje dotyczące między innymi doboru ogumienia.Jako pierwsi asfalt na torze Red Bull Ring postanowili przetestować kierowcy McLarena. Przy wyjeździe z alei serwisowej Carlos Sainz wydał przez radio głośny okrzyk radości, chwaląc szybkość swojej maszyny. Mimo nowego sezonu pewne rzeczy jednak się nie zmieniły i najszybszy był nie zespół hiszpańskiego kierowcy, a Mercedes, z Lewisem Hamiltonem na czele. Wszystkie oczy były zwrócone na Mercedesa nie tylko ze względu na zmianę malowania bolidu - który w tym sezonie nie będzie srebrny, a wyjątkowo czarny - lecz przede wszystkim przez wyjątkową innowację, zastosowaną przez ubiegłorocznego mistrza świata konstruktorów. Mowa rzecz jasna o systemie DAS, który reguluje ustawienie przednich kół w zależności od położenia kolumny kierownicy. Mercedes zastosował go już podczas testów w Barcelonie. Sęk w tym, że wciąż podważana jest jego zgodność z przepisami. Red Bull zapowiadał nawet złożenie protestu, jeśli kierowcy Mercedesa będą manewrować kierownicą, przyciągając ją do siebie. Taka sytuacja rzeczywiście miała miejsce, co wychwyciło oko kamery. Stajnia spod znaku czerwonego byka potwierdziła, że poprosi FIA o wyjaśnienia w tej sprawie.