Wielu jego rówieśników nieśmiało puka do seniorskiej piłki lub są kandydatami na dobrze rokujących zawodników. Gdyby jednak oceniać zawodników pod kątem zdobytych bramek, to Haaland jest już zawodowcem pełną gębą. A teraz będzie mógł to udowodnić w niemieckiej Bundeslidze, gdzie spróbuje zdetronizować... Lewandowskiego. W jego wieku Polak grał w pierwszoligowym Zniczu Pruszków i nie było wiadomo, czy będzie w stanie wskoczyć choćby na poziom polskiej Ekstraklasy, o światowym topie nie wspominając. Talent Polaka eksplodował dopiero w wieku 23 lat, więc - teoretycznie - Haaland wyprzedza go o cztery sezony. Teoretycznie, ponieważ Norweg z piłką na najwyższym poziomie zderzył się dopiero tej jesieni, gdy jego Red Bull Salzburg wystąpił w Lidze Mistrzów. Wcześniej w ekstraklasie norweskiej zdobył 14 bramek w 39 spotkaniach, a uwagę zagranicznych skautów przykuł zdobyciem czterech goli przeciwko SK Brann. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że przeciwnicy do tej pory byli niepokonani, a Haaland na czterokrotne pokonanie bramkarza potrzebował zaledwie 17 minut! Efekt? Jego wartość szybko podskoczyła do pięciu milionów euro. Lewandowski w końcu pokazał plecy Taką sumę wyłożyli za niego Austriacy i był to złoty interes. Haaland jesienią w lidze zdobył 16 goli, a statystycy pilnie śledzili jego korespondencyjny pojedynek z Lewandowskim. Choć liga austriacka jest znacznie słabsza od niemieckiej, to co kolejkę porównywano osiągnięcia obu zawodników. Lewandowski w Bayernie strzelał jak karabin maszynowy, ale zdarzało się, że Haaland i tak miał od niego więcej bramek. Na koniec roku górą był jednak Polak, który zaliczył 19 trafień, czyli o trzy więcej od Haalanda. W klasyfikacji Złotego Buta (zestawienie najlepszych snajperów Europy) dzieli ich jednak przepaść, bo Lewandowski jest liderem, a Norweg zajmuje 11. pozycję, ponieważ bramki z ligi niemieckiej mnożone są przez współczynnik 2, a z austriackiej - 1,5. Jeszcze ciekawiej wyglądała ich rywalizacja w Lidze Mistrzów. Red Bull wcale nie miał łatwych przeciwników (Liverpool, Napoli i Genk), a mimo to Haaland do siatki trafił aż osiem razy, zdobywając bramki w pięciu kolejnych spotkaniach jako pierwszy nastolatek w historii Ligi Mistrzów. Przed piątą kolejką wyprzedzał Lewandowskiego, ale w meczu z Crveną Zvezdą Polak strzelił 4 gole w 14 minut i pokazał Haalandowi plecy w klasyfikacji strzelców. Lewandowski fazę grupową skończył z 10 trafieniami, Haaland z ośmioma. Dziewięć bramek strzelonych w Polsce O tym, że 19-letni Norweg może być materiałem na wielkiego piłkarza, świat dowiedział się wcześniej, a sygnał został wysłany z... Polski. Podczas mistrzostw świata U20 Norwegowie furory nie zrobili, ale w ostatnim meczu fazy grupowej Haaland wbił Hondurasowi.... dziewięć bramek, a jego drużyna wygrała aż 12-0. Nie dało to jednak Norwegom awansu do fazy grupowej turnieju rozgrywanego w Polsce, za to Haalandowi pozwoliło trzy miesiące później zadebiutować w seniorskiej reprezentacji. Wyczynom młodziana z zaciekawieniem, a momentami może też z zazdrością, przyglądają się Anglicy. Powód? 19-letni piłkarz urodził się w Leeds, gdzie w tym czasie mieszkała jego rodzina. Wszystko dlatego, że ojciec Haalanda - Alf-Inge - występował wówczas w angielskich klubach. I to nie byle jakich, bo był obrońcą Nottingham Forest, Leeds United oraz Manchesteru City. Haalandowie do Norwegii wrócili, gdy Erling miał trzy lata, ale jego piłkarski sen ciągle związany jest z Anglią. - Moim marzeniem jest wygranie Premier League z Leeds United - powiedział w wywiadzie dla Aftenposten. Czas na Borussię Kolejnym przystankiem w jego karierze będzie jednak Borussia Dortmund, czyli klub, w którym na światowe wody wypłynął Lewandowski, i z którego zawodników lubi podbierać Bayern Monachium (m.in. Lewandowskiego, Goetzego i Hummelsa). Nic więc dziwnego, że eksperci już teraz zaczęli spekulować, czy Haaland kiedyś czasem nie zastąpi Polaka. O Norwega starały się takie kluby jak Manchester United, Juventus Turyn czy Real Madryt. Transakcja była jednak skomplikowana, bo część pieniędzy ma otrzymać również zawodnik i jego ojciec. Wycenia się jednak, że Niemcy mogli za Haalanda wyłożyć nawet 50 mln euro. Całkiem nieźle jak na nastolatka. Piotr Jawor