Mariusz przez tydzień popracował dwa razy dziennie w Dzierżoniowie. Teraz na moment przenosi się do Warszawy, gdzie oprócz treningów typowo bokserskich pod okiem Piotra Wilczewskiego, będzie również koncentrował się nad wytrzymałością siłową. W tym aspekcie Wilczewski zaufał Krzysztofowi Drzazgowskiemu i oddał Mariusza w jego ręce. - Ostatnio zrobiliśmy trening, moim zdaniem troszkę zbyt krótki i lekki. Zadzwoniłem w tej sprawie do Krzyśka, ale on wytłumaczył, że to część dłuższego planu, gdyż potem treningi będą bardzo ciężkie. Ostatnim razem, gdy przyjęliśmy Krzyśka do naszego zespołu, u Wacha widać było lekki progres, dlatego nawet jeśli się z czymś nie zgadzam, to oddaję mu swobodę działania. On zna się na swoim fachu - stwierdził Wilczewski, pierwszy szkoleniowiec "Wikinga". Po wizycie w stolicy Wach i Wilczewski na tydzień zameldują się w Łomnicy, gdzie zgodnie z wcześniejszą obietnicą pomogą Tomaszowi Adamkowi (49-4, 29 KO) w sparingach. Następnie zmienią otoczenie. Najważniejszy etap przygotowań odbędzie się w górach. Polskich górach. Wszystko jest załatwiane profesjonalnie, do tego stopnia, że wraz z profesorami od fizjologii uzgadniano nawet konkretny dzień powrotu z gór, tak by idealnie wstrzelić się z formą. - Takie walki nie zdarzają się zbyt często, dlatego wszystko musi być dopięte na ostatni guzik - nie ukrywa Wach. Trener Wilczewski na okrągło ogląda walki Powietkina, szukając u niego słabości, które ewentualnie można byłoby wykorzystać w ringu. Dopracował też listę sparingpartnerów dla swojego podopiecznego. To polscy, ale i zagraniczni zawodnicy. Sprawa jest już praktycznie dopięta, lecz obóz Polaka nie chce póki co zdradzać tych nazwisk. Łącznie Wacha czeka około sto rund sparingowych.