Mazurek Dąbrowskiego dominował w kraju Viktora Orbana. Dylak wspomniał o Uzbekistanie

Mistrzostwa Europy do lat 23 na dobrą sprawę kończyły międzynarodowe zmagania naszych reprezentantów w boksie olimpijskim w tym sezonie. Nie były może imprezą pierwszoplanową, bo szczyt formy panie i panowie szykowali na wrzesień - i na mistrzostwa świata w Liverpoolu. Tam kobieca część kadry zdobyła trzy krążki: złoto Agaty Kaczmarskiej i dwa srebra Julii Szeremety oraz Anety Rygielskiej. Panowie musieli zadowolić się ćwierćfinałami Adama Tutaka i Pawła Bracha.

A na koniec zostały właśnie młodzieżowe mistrzostwa Europy. Niby do lat 23, ale przecież z udziałem znacznej części naszej seniorskiej reprezentacji. A że może w nich być ciężko, sama Julia Szeremeta przekonała się już w pierwszej walce turnieju. Przegrywała z Turczynką Pinar Benek, została nawet wyliczona. A później pomknęła po złoty medal.

Odebrała go w sobotę, po wygranym finale z Natalią Fasciszewską. Chwilę wcześniej tytuł wywalczyła Natalia Kuczewska, później jeszcze złote krążki dołożyły: Barbara Marcinkowska i zaledwie 19-letnia Emilia Koterska. Ta ostatnia będzie jeszcze mogła wystąpić w trzech kolejnych edycjach młodzieżowych mistrzostw Europy.

Nic więc dziwnego, że trener kadry Tomasz Dylak był wzruszony. Ma reprezentację, z którą śmiało może myśleć o podboju igrzysk olimpijskich w Los Angeles. A do nich zostało jeszcze ponad 2,5 roku.

Tuż po zakończeniu zmagań w Budapeszcie na profilu Polskiego Związku Bokserskiego w mediach społecznościowych opublikowano rozmowę z Dylakiem, powoli nazywanym już w środowisku "nowym Papą Stammem". Tak jak Feliks Stamm kiedyś zbudował wielką męską reprezentację, tak teraz Dylak tworzy taką kobiecą.

- Na każdych zawodach jest dobrze, czasem bardzo dobrze, a na tych akurat świetnie. Obawiałem się ich trochę, bo forma nie była już idealna. Dziewczyny mają jednak charyzmę i doświadczenie, wiele turniejów za sobą. Jesteśmy ze sobą od sześciu lat, znamy się jak łyse konie - opowiadał 38-latek z wielkopolskiego Gostynia.

I dodał:

Te cztery złote medale to chyba jeden z najlepszych dni, nie licząc igrzysk i mistrzostw świata. Taki, którego chciałem i o którym marzyłem. Byśmy byli najlepszym teamem, by by l Mazurek Dąbrowskiego, by się nas bali. I te momenty nadchodzą.

---

- To bardzo fajny moment, gdy słyszy się nasz hymn, a za moment znowu. W męskim boksie tak jest z hymnem Uzbekistanu. I śmiejemy się, że z naszym stanie się to samo u kobiet. Dzięki ciężkiej pracy, ale i chemii między sztabem i dziewczynami - dodaje Dylak.

Trener polskich pięściarek dwukrotnie podkreślał, że jego zawodniczki nie były w idealnej formie. Barbara Marcinkowska gorzej broniła niż zwykle, uderzenia rywalek częściej dochodziły celu, czyli jej głowy. A i tak wszystkie walki wygrała pewnie, w finale rywalka z Niemiec miała serdecznie dość wszystkiego. U trzech sędziów przegrała 25:30, bez ostrzeżeń.

- Tak, najlepszy lewy prosty w turnieju, ale gorsza obrona. Wiedząc, że Basia się spóźnia, postawiliśmy na bardziej ofensywny boks. I poprawiła atak. Ona i Natalia Kuczewska były wicemistrzyniami świata juniorek, ale na mistrzostwach Europy zawsze zdobywały srebro lub brąz. A tu w końcu są złota, bardzo się tego cieszę - opowiadał Dylak w rozmowie z przedstawicielem PZB.

I na końcu wspomniał o Julii Szeremecie: - Wszystko jest zasługą jej medalu olimpijskiego, ona otworzyła drzwi. A teraz przez te drzwi wchodzą inne dziewczyny