Jednym z pierwszych psychologów sportowych w Polsce, którego praca była zauważalna wręcz gołym okiem i mierzalna właściwie dosłownie w metrach, był profesor Jan Blecharz. Na co dzień pracownik naukowy Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie, za namową Apoloniusza Tajnera - ówczesnego trenera kadry - zgodził się na współpracę z reprezentantami Polski w skokach narciarskich. Dziś mówi, że praca z Adamem Małyszem była przygodą jego życia. Także dlatego, że Adam - jak podkreślał profesor w wywiadzie dla programu Polsatu Sport "Polskie Skocznie" - był bardzo pojętnym studentem. - W psychologii sportu mówimy o treningu umiejętności psychologicznych, które można nabyć. Można się nauczyć odporności, koncentracji, treningu wyobrażeniowego, a Adam wszystkie te umiejętności potrafił wdrażać w sposób kreatywny, bo był zawodnikiem o dużej samodzielności i "wewnątrzsterowności" - mówił. Świadkami tej niezwykłej przemiany Adama byliśmy wszyscy. Praca z psychologiem przyniosła świetne wyniki sportowe, zmieniła samego mistrza (po latach Adam wspominał, że na początku Małyszomanii bał się dziennikarzy, tłumów, ogromnego szumu wokół niego, ale "doktory", jak nazywał profesorów Blecharza i Żołądzia, także w tej materii okazali się niezwykle pomocni). Postawa Adama procentuje też dzisiaj, bo jak zauważa profesor Blecharz ciągle obserwujemy: "ten klimat motywacyjny skierowany na zadanie. Wszyscy pamiętamy tę słynną maksymę Adama "interesują mnie dwa dobre skoki". Pamiętam, że nie raz był naciskany przez otoczenie, by powiedział, że interesuje go zwycięstwo, że chce być najlepszy. A on nie, powtarzał tylko "interesują mnie dwa dobre skoki". Bo on dobrze wiedział, że jak jest dobrze przygotowany i odda te swoje dwa dobre skoki, to osiągnie wynik najlepszy z możliwych. I często były to wspaniałe zwycięstwa, którymi nas zachwycał. I ta filozofia przekazywana jest naszej obecnej kadrze". I choć dziś w kadrze polskich skoczków próżno szukać stanowiska "psycholog" to samoświadomość zawodników, niezwykłe podejście - właśnie psychologiczne - trenera Doleżala i doświadczenia Adama Małysza tworzą konglomerat gotowy do osiągania najwyższych celów. Zresztą w przypadku Kamila Stocha o właściwe podejście do uprawianej dyscypliny i psychiczne przygotowanie zadbał, ze znakomitym skutkiem, tata -psycholog Bronisław Stoch. Potem swoją "cegiełkę" dołożył Kamil Wódka, który pracował z trzykrotnym mistrzem olimpijskim i podpowiadał, jak panować nad nerwami, emocjami i jak wykorzystywać wrodzoną asertywność. A wiedzę i doświadczenie profesora Jana Blecharza doceniają inni sportowcowi. Jeszcze przed "erą Małysza" współpracował z dwukrotną mistrzynią olimpijską w strzelectwie Renatą Mauer-Różańską, a od ośmiu lat wspomaga naszych najlepszych lekkoatletów. O tym jak wielkie znaczenie ma dla sportowca praca z psychologiem przekonaliśmy się także zupełnie niedawno, gdy Iga Świątek jako pierwsza Polka w historii wygrała French Open. Sama mistrzyni Rolanda Garrosa podkreślała, że współpraca z Darią Abramowicz ma niebagatelne znaczenie. Podejście do treningu, umiejętność radzenia sobie z trudnościami, wyznaczanie celów i ścieżek dotarcia do nich, odpowiednia koncentracja - tu i teraz, ale także tak przyziemne sprawy, jak "odcięcie" się od mediów społecznościowych czy wybór konkretnej muzyki motywacyjnej - to wszystko złożyło się na sukces. Do tego oczywiście przygotowanie fizyczne, technika gry i odpowiednia taktyka. Trudno jednak wyrokować, który z tych elementów ma dziś w sporcie na najwyższym poziomie znaczenie przeważające. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Co do jednej sprawy nie mam wątpliwości - przygotowanie psychiczne to dziś niezbędny element treningu w każdej dyscyplinie. Z jednej strony wydobywa z mistrzów, to co najlepsze. Z drugiej - pomaga w trudnych momentach. To najlepsza "recepta" na sportowe życie. Przede wszystkim ze względu na liczbę bodźców. Dawniej sportowiec mógł się spodziewać, że - co najwyżej - na meczu czy zawodach, wśród okrzyków kibiców usłyszy pojedyncze "Ty taki-owaki", by nie zagłębiać się w konkretne epitety. Dziś każda wzmianka w dowolnym portalu czy post w mediach społecznościowych może być skomentowany. Anonimowość daje siłę do oskarżania, obrażania czy wyzywania. Mamy wobec sportowców oczekiwania, czy wręcz wymagania. Nakładamy presję, z którą nie wszyscy sobie radzą. A jednocześnie trzymamy kciuki, by godnie reprezentowali nasz kraj, czyli nas. Gdy coś pójdzie nie tak - opluwamy, bo znad klawiatury komputera łatwo to zrobić. A słowa ranią... Nawet ci najsilniejsi przyznają, że czasem ciężko zignorować hejt, zmobilizować się do dalszego działania. Czasem po porażce trudno zobaczyć światełko w tunelu. Dlatego szukają pomocy, wsparcia, treningu mentalnego. By znów się podnieść, znów zwyciężać, znów poszukać motywacji... by znów sprawić nam trochę radochy! I warto o tym pamiętać! Paulina Chylewska, Polsat Sport