Jedyny polski mistrz olimpijski znów złoty. Cud na ostatnich metrach
Choć trudno w to uwierzyć, Mateusz Kusznierewicz swój złoty medal olimpijski w klasie Finn zdobył 27 lat temu - ten wywalczony w Atlancie był pierwszym polskim krążkiem na igrzyskach, zarazem, do dziś jedynym złotym. A 48-letni obecnie żeglarz wciąż zachwyca - na akwenie w Ponto Cervo u wybrzeży Sardynii po raz piątym został mistrzem świata, po raz pierwszy zaś w klasie 5.5. Tej, w któej kiedyś rywalizowano o olimpijskie medale.

Polskie żagle na ten medal czekały blisko 100 lat, bo przecież olimpijskie zmagania w żeglarstwie odbywają się od igrzysk w 1900 roku. 21-letni Kusznierewicz błysnął w Savannah, bo tam odbywały się olimpijskie regaty. Później wywalczył jeszcze brąz w tej klasie w Atenach, zajął czwarte miejsce razem z Dominikiem Życkim w klasie Star w Pekinie.
Po ósmym miejscu w Londynie w 2012 roku zakończył przygodę olimpijską, ale nie zrezygnował z tego sportu - łączył go z prowadzeniem biznesu. Mało tego, razem z Brazylijczykiem Bruno Pradą sięgnął w 2019 roku po złoto w mistrzostwach świata w klasie Star - swoje czwarte w karierze. Na piąte czekał do teraz.
To była kiedyś olimpijska klasa. Dziś w 5.5 pozostały "tylko" mistrzostwa świata
Kusznierewicz przeniósł się bowiem do klasy 5.5 - popularnej kilkadziesiąt lat temu, a charakteryzującej się dużym, wypukłym żaglem. Pięciokrotnie, między 1952 a 1968 rokiem, walczono w niej o olimpijskie medale. Teraz najważniejsze jest walka o mistrzostwo świata, odbywa się co roku. W ostatnich dniach specjalistów od 5.5 gościło Ponto Cervo na Sardynii - to tu Kusznierewicz wywalczył złoto z Pradą w Starze.
- Byliśmy stawiani w gronie faworytów, ale nie czułem, że to będą łatwe regaty. Konkurencja jest w tej klasie bardzo mocna, ludzie pływają latami w tych łódkach, a my dopiero od trzech lat. Na szczęście dobrze się czuliśmy - mówił polski mistrz olimpijski, który w swojej załodze miał jeszcze Przemysława Gacka i Brytyjczyka Edwarda Wrighta.
Ten ostatni jest dwukrotnym mistrzem świata w Finnie, złoto w tej królewskiej klasie zdobył na początku tego roku w Coconut Grove na Florydzie.
Łódź Kusznierewicza lepsza od norweskich gigantów. I milionera, który importuje banany
- To były nasze pierwsze mistrzostwa świata, choć zdobyliśmy złoto na mistrzostwach Europy trzy lata temu, zaraz na początku przygody w tej klasie. W 2021 roku się nie odbyły, rok temu nie mogliśmy walczyć, bo Przemek doznał kontuzji. Teraz udało się złożyć wszystkie elementy - podkreśla Kusznierewicz.
Na Sardynii toczył zacięty bój z łodzią Artemis z Norwegii, kierowaną przez Kristiana Nergaarda - 62-letniego żeglarza, 11-krotnego mistrza świata w tej specjalności. Co ciekawe, w 2021 roku był najlepiej zarabiającym sportowcem w Norwegii, wśród tych, którzy są zameldowani w Norwegii, czyli bez np. Erlinga Haalanda. Zdecydowanie wyprzedził tu szachistę Magnusa Carlsena czy lekkoatletów: Karstena Warholma i Jakoba Ingebrigtsena. Sam jest multimilionerem, zarabia na imporcie bananów.
Dramatyczny ostatni wyścig. Polacy mogli stracić złoto
Przed ostatnim wyścigiem załoga Kusznierewicza miała dość wyraźną przewagę nad Norwegami - cztery punkty. Tylko że Kiergaard dopłynął na drugiej pozycji, Kusznierewicz musiał być więc minimum piąty.
I to miejsce zajął, wyprzedzając po zaciętej walce na finiszu o trzy metry Brytyjczyków z Peterem Mortonem. - To było fantastyczne uczucie, zagrali nam Mazurka Dąbrowskiego. Szczególnie dla Przemka, który wywodzi się z biznesu, a doświadczył tego pierwszy raz - przyznaje Kusznierewicz. - To złoto zdobyliśmy w wyjątkowym miejscu, na Sardynii, w słynnej marinie i na wspaniałym akwenie. Były tu wiatry silne, średnie i słabe, czyli udało się rozegrać mistrzostwa w takich fair warunkach dla wszystkich - mówił słynny polski żeglarz. Konkurencja też była spora - na starcie stanęły 34 łodzie.
W 2024 roku mistrzostwa świata w klasie 5.5 odbędą się we Francji, a rok później - w Sopocie.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje