Pamięta ojczyznę dziadków Filigranowy (172 cm wzrostu) pomocnik powiedział kiedyś, że jego "serce zawsze będzie biło dla FC Metz". Pomimo tej wzniosłej deklaracji, Obraniak postanowił podjąć wyzwanie i przejść do Lille OSC. Wychowanek "Smoków" parafował z "Dogami" 3,5-letni kontrakt, a swoją decyzję tłumaczył lepszymi warunkami do sportowego rozwoju. - Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia otrzymałem od FC Metz propozycję prolongaty kontraktu. Była to oferta bardzo interesująca, ponieważ chciano budować wszystko wokół mnie! Ja już 15 lat byłem w Metz i tylko czekałem na taki moment - zakomunikował Obraniak za pośrednictwem "La Voix du Nord". - Jednak chwilę potem pojawiła się oferta LOSC. A tam jest możliwość do piłkarskiego rozwoju. Trudno było mi się zdecydować, ale ostatecznie nie żałuję przenosin do Lille. "Mam większą szansę gry dla Polski" Dziadkowie 23-letniego Ludovica Obraniaka przybyli do Francji z... Polski! Pomocnik zwierzył się, że to głównie z rodzinnego powodu rozpoczął starania o otrzymanie polskiego obywatelstwa. Przed startem sezonu 2005/06 wychowanek FC Metz deklarował na oficjalnej stronie internetowej lotaryńskiego klubu: - W sezonie 2005/06 chcę rozegrać przynajmniej 30 meczów w lidze od pierwszych minut. Skoro otrzymałem podwójne obywatelstwo, dlaczego by nie zagrać w reprezentacji Polski? Jeden cel udało mu się zrealizować, ponieważ zagrał w 31 spotkaniach lotaryńskiej drużyny, wówczas występującej jeszcze w Ligue 1. Jednak ówczesny selekcjoner "biało-czerwonych", Paweł Janas, nie zwrócił uwagi na grę Obraniaka. A ten znów zaakcentował swoją polskość pół roku temu, tuż przed mundialem w Niemczech, kiedy to typował reprezentację kraju znad Wisły do gry w ćwierćfinałach. Wówczas także zadeklarował ponowną chęć gry w biało-czerwonych barwach. - Idea przywdziewania polskiego trykotu jest nadal aktualna. Posiadam podwójne obywatelstwo i uważam, że mam większe szanse grać dla Polski niż Francji. Co prawda nie w tych mistrzostwach świata, ponieważ musiałbym wystąpić w spotkaniach eliminacyjnych. Wierzę jednak, że niebawem spotka mnie to wyróżnienie - zapowiedział w czerwcu ubiegłego roku. Podobną deklarację złożył dwa miesiące temu, obiecując rozważenie oferty selekcjonera na przyjazd na zgrupowanie reprezentacji Polski. Zawodnik ani razu nie zagrał w dorosłej reprezentacji Francji, przywdziewając dotychczas tylko koszulkę selekcji młodzieżowej tego kraju. Inni "Polacy" Jednak Obraniak nie jest pierwszy, który chciałby grać w reprezentacji Polski ze względu na swoich przodków. W kwietniu 2005 roku "Les Dernieres Nouvelles d'Alsace" wyjawiły, że Jean-Christophe Devaux, swego czasu obrońca RC Strasbourg, ubiega się o polskie obywatelstwo. Defensor również tłumaczył się względami rodzinnymi, ponieważ jego babcia, Janina Przwara, pochodzi z Dąbrowy Górniczej. W trakcie II wojny światowej została, jak wielu mieszkańców Śląska, wysiedlona i przewieziona do obozu koncentracyjnego w Niemczech. Tam spotkała Georgesa Pipiera, lyończyka, z którym wzięła ślub po ucieczce spod kontroli nazistów. - To byłoby piękne. Pewnego dnia chciałbym zagrać w reprezentacji Polski. Na pewno z mojej strony wszystko będzie szybko uregulowane. Jeżeli selekcjoner potrzebuje mnie, jestem do jego dyspozycji. Gra dla Polski byłaby czymś wzruszającym. Zarówno dla mnie, jak i mojej rodziny - mówił w kwietniu 2005 roku na łamach alzackiego dziennika. Obrońca, którego druga babcia (od strony taty) pochodzi z Włoch, zdołał jedynie zagrać w młodzieżowej reprezentacji Francji. Występował tam u boku takich piłkarskich sław jak Ludovic Giuly czy Valerien Ismael, wraz z którymi zagrał na Turnieju Nadziei w Toulonie w 1996 roku. Sprawa Devauxa nie znalazła jednak poklasku u ówczesnego selekcjonera "biało-czerwonych", Pawła Janasa. Podobnie - nikt nie zainteresował się Antoine Sibierskim (obecnie Newcastle) i Sebastienem Michalowskim (do niedawna czołowy gracz Montpellier). Spośród francuskich zawodników polskiego pochodzenia udało się zagrać w trykocie z orłem na piersi tylko Remi Andreasikowi, lecz jego przypadek jest kompletnie inny od wszystkich wyżej przytoczonych. Młodzieżowy reprezentant Polski nie musiał się ubiegać o przyznanie mu narodowości RP, ponieważ nie urodził się we Francji, lecz przybył tam z kraju znad Wisły. Najwidoczniej Polacy nie lubią korzystać z (brzydko pisząc) "rodaków z odzysku". Jednak wystarczy przypomnieć, że czołowi gracze reprezentacji Francji pochodzili z rodzin imigranckich. Platini równie dobrze mógłby grać dla Włoch, Zidane dla Algierii, a Kopa reprezentować barwy Polski. Dlatego też wzbranianie się na siłę często przynosi skutek odwrotny. Bartosz Konieczny (Autor jest korespondentem tygodnika "Tylko Piłka" z Francji)