Rozwijający się Obraniak(owski) i reszta niewykorzystanych Polaków
Ludovic Obraniak wychował się kilkaset metrów od Saint-Symphorien, gdzie znajduje się obiekt FC Metz, jego poprzedniego klubu. Jednak żadne sentymentalne względy nie powstrzymały go przed przenosinami do Lille OSC. Być może zwróci to uwagę... Leo Beenhakkera!

Pamięta ojczyznę dziadków
Filigranowy (172 cm wzrostu) pomocnik powiedział kiedyś, że jego "serce zawsze będzie biło dla FC Metz". Pomimo tej wzniosłej deklaracji, Obraniak postanowił podjąć wyzwanie i przejść do Lille OSC. Wychowanek "Smoków" parafował z "Dogami" 3,5-letni kontrakt, a swoją decyzję tłumaczył lepszymi warunkami do sportowego rozwoju.
- Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia otrzymałem od FC Metz propozycję prolongaty kontraktu. Była to oferta bardzo interesująca, ponieważ chciano budować wszystko wokół mnie! Ja już 15 lat byłem w Metz i tylko czekałem na taki moment - zakomunikował Obraniak za pośrednictwem "La Voix du Nord". - Jednak chwilę potem pojawiła się oferta LOSC. A tam jest możliwość do piłkarskiego rozwoju. Trudno było mi się zdecydować, ale ostatecznie nie żałuję przenosin do Lille.
"Mam większą szansę gry dla Polski"
Dziadkowie 23-letniego Ludovica Obraniaka przybyli do Francji z... Polski! Pomocnik zwierzył się, że to głównie z rodzinnego powodu rozpoczął starania o otrzymanie polskiego obywatelstwa. Przed startem sezonu 2005/06 wychowanek FC Metz deklarował na oficjalnej stronie internetowej lotaryńskiego klubu: - W sezonie 2005/06 chcę rozegrać przynajmniej 30 meczów w lidze od pierwszych minut. Skoro otrzymałem podwójne obywatelstwo, dlaczego by nie zagrać w reprezentacji Polski?
Jeden cel udało mu się zrealizować, ponieważ zagrał w 31 spotkaniach lotaryńskiej drużyny, wówczas występującej jeszcze w Ligue 1. Jednak ówczesny selekcjoner "biało-czerwonych", Paweł Janas, nie zwrócił uwagi na grę Obraniaka. A ten znów zaakcentował swoją polskość pół roku temu, tuż przed mundialem w Niemczech, kiedy to typował reprezentację kraju znad Wisły do gry w ćwierćfinałach. Wówczas także zadeklarował ponowną chęć gry w biało-czerwonych barwach.
- Idea przywdziewania polskiego trykotu jest nadal aktualna. Posiadam podwójne obywatelstwo i uważam, że mam większe szanse grać dla Polski niż Francji. Co prawda nie w tych mistrzostwach świata, ponieważ musiałbym wystąpić w spotkaniach eliminacyjnych. Wierzę jednak, że niebawem spotka mnie to wyróżnienie - zapowiedział w czerwcu ubiegłego roku. Podobną deklarację złożył dwa miesiące temu, obiecując rozważenie oferty selekcjonera na przyjazd na zgrupowanie reprezentacji Polski.
Zawodnik ani razu nie zagrał w dorosłej reprezentacji Francji, przywdziewając dotychczas tylko koszulkę selekcji młodzieżowej tego kraju.
Inni "Polacy"
Jednak Obraniak nie jest pierwszy, który chciałby grać w reprezentacji Polski ze względu na swoich przodków. W kwietniu 2005 roku "Les Dernieres Nouvelles d'Alsace" wyjawiły, że Jean-Christophe Devaux, swego czasu obrońca RC Strasbourg, ubiega się o polskie obywatelstwo. Defensor również tłumaczył się względami rodzinnymi, ponieważ jego babcia, Janina Przwara, pochodzi z Dąbrowy Górniczej. W trakcie II wojny światowej została, jak wielu mieszkańców Śląska, wysiedlona i przewieziona do obozu koncentracyjnego w Niemczech. Tam spotkała Georgesa Pipiera, lyończyka, z którym wzięła ślub po ucieczce spod kontroli nazistów.
- To byłoby piękne. Pewnego dnia chciałbym zagrać w reprezentacji Polski. Na pewno z mojej strony wszystko będzie szybko uregulowane. Jeżeli selekcjoner potrzebuje mnie, jestem do jego dyspozycji. Gra dla Polski byłaby czymś wzruszającym. Zarówno dla mnie, jak i mojej rodziny - mówił w kwietniu 2005 roku na łamach alzackiego dziennika.
Obrońca, którego druga babcia (od strony taty) pochodzi z Włoch, zdołał jedynie zagrać w młodzieżowej reprezentacji Francji. Występował tam u boku takich piłkarskich sław jak Ludovic Giuly czy Valerien Ismael, wraz z którymi zagrał na Turnieju Nadziei w Toulonie w 1996 roku.
Sprawa Devauxa nie znalazła jednak poklasku u ówczesnego selekcjonera "biało-czerwonych", Pawła Janasa. Podobnie - nikt nie zainteresował się Antoine Sibierskim (obecnie Newcastle) i Sebastienem Michalowskim (do niedawna czołowy gracz Montpellier). Spośród francuskich zawodników polskiego pochodzenia udało się zagrać w trykocie z orłem na piersi tylko Remi Andreasikowi, lecz jego przypadek jest kompletnie inny od wszystkich wyżej przytoczonych. Młodzieżowy reprezentant Polski nie musiał się ubiegać o przyznanie mu narodowości RP, ponieważ nie urodził się we Francji, lecz przybył tam z kraju znad Wisły.
Najwidoczniej Polacy nie lubią korzystać z (brzydko pisząc) "rodaków z odzysku". Jednak wystarczy przypomnieć, że czołowi gracze reprezentacji Francji pochodzili z rodzin imigranckich. Platini równie dobrze mógłby grać dla Włoch, Zidane dla Algierii, a Kopa reprezentować barwy Polski. Dlatego też wzbranianie się na siłę często przynosi skutek odwrotny.
Bartosz Konieczny
(Autor jest korespondentem tygodnika "Tylko Piłka" z Francji)
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje