Asy i Cieniasy 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Remis Legii z Lechem po bardzo dobrym meczu i triumf Cracovii z Wisłą po golu w ostatniej sekundzie derbów Krakowa to najciekawsze wydarzenia 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy, ale bohaterów i antybohaterów było znacznie więcej. Oto nasze subiektywne propozycje na Asów i Cieniasów! Głosujcie!
ASY
Kto był Asem 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy?
Przemysław Trytko (Korona Kielce)
Korona odniosła bardzo ważne zwycięstwo. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza dopiero po raz drugi w tym sezonie zaznali smaku wygranej, a bardzo do niej przyczynił się Trytko. Piłkarz na murawie pojawił się dopiero w 65. minucie, a 12 minut później, wykorzystując dośrodkowanie Jacka Kiełba, strzałem głową zdobył jedyną bramkę w meczu z Piastem Gliwice.
Sebastian Mila (Śląsk Wrocław)
Śląsk musiał odrabiać straty w spotkaniu z Górnikiem Łęczna i ta sztuka mu się udała. Przy obu golach dla gospodarzy miał udział Mila. Przy trafieniu Krzysztofa Ostrowskiego strzał doświadczonego pomocnika Śląska Sergiusz Prusak sparował na słupek, ale przy dobitce był bezradny. W doliczonym czasie bramkarz Górnika zrobił błąd wychodząc za daleko i źle piąstkując, a potem dał się zaskoczyć po niezbyt mocnym strzale Mili z 20 metrów.
Błażej Telichowski (PGE GKS Bełchatów)
Beniaminek ma najlepszą defensywę w tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy. W 10 meczach Bełchatów stracił tylko cztery gole. W spotkaniu z Pogonią podopieczni Kamila Kieresia znowu zachowali czyste konto, a Błażej Telichowski, z pomocą Pawła Baranowskiego, wyłączył z gry Marcina Robaka, króla strzelców poprzednich rozgrywek. "Pogoń prowadziła grę, ale nasz zespół wykonał kapitalną robotę w defensywie i to począwszy od Bartka Ślusarskiego" - powiedział Telichowski.
Michał Masłowski (Zawisza Bydgoszcz)
Wrócił na boisko po dwóch ciężkich kontuzjach i półrocznej przerwie i od razu zrobił to w bardzo dobrym stylu. Gdy pojawił się na murawie w 58. minucie, odmienił oblicze zespołu, bardzo pozytywnie wyglądając na tle swoich bydgoskich kolegów.
Krzysztof Kamiński (Ruch Chorzów)
Dał się pokonać tylko raz, a potem był przeszkodą nie do przejścia dla piłkarzy Zawiszy.
Antonio Czolak (Lechia Gdańsk)
"Cieszę się z dwóch strzelonych goli, ale radość byłaby pełna, gdybyśmy zdobyli trzy punkty" - stwierdził Czolak, który był jedną z najjaśniejszych postaci w w spotkaniu przeciwko Górnikowi Zabrze. Chorwat zagrał w pięciu meczach Lechii w tym sezonie i cztery razy pokonał bramkarzy rywali.
Wojciech Łuczak (Górnik Zabrze)
Uratował Górnikowi jeden punkt w meczu z Lechią. Po dośrodkowaniu Dawida Plizgi, Łuczak głową posłał piłkę do siatki. "Ja trafiłem, ale to zasługa wszystkich. Graliśmy z dobrym rywalem. Remis w takim meczu jest do przyjęcia" - mówił Łuczak.
Tomasz Brzyski (Legia Warszawa)
Uratował remis dla mistrza Polski w starciu z Lechem. Najpierw strzelił gola kopiąc piłkę spod linii autowej, która wpadła za "kołnierz" Macieja Gostomskiego. "Miało być dośrodkowanie, wyszedł strzał" - nie ukrywał jednak Brzyski. Potem dośrodkował na głowę Dossy Juniora, który posłał piłkę do siatki.
Marcin Kamiński (Lech Poznań)
Obrońca "Kolejorza" rozegrał bardzo dobre zawody przy Łazienkowskiej. To jego strzał z kilku metrów dał prowadzenie Lechowi. "Trenowaliśmy ten korner. Duży tłum, duże zamieszanie w 'piątce', to większa szansa na błąd obrony" - tłumaczył Kamiński.
Miroslav Czovilo (Cracovia)
Bardzo szybko zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu. Odkąd trafił do "Pasów", w połowie sierpnia tego roku z FC Koper, w każdym meczu jest wyróżniającym się graczem swojego zespołu. Od razu przypadł do gustu kibicom Cracovii, a w niedzielę wprowadził ich w stan euforii, strzelając jedynego gola w derbach Krakowa z Wisłą.
- Każdy zawodnik o czymś takim marzy - powiedział po meczu Czovilo, który w tej sytuacji wykorzystał swój chyba największy atut - bardzo dobrą grę głową. - Można powiedzieć, że ten moment to ukoronowanie mojego pobytu w Krakowie - dodał Bośniak.
Przemysław Mystkowski (Jagiellonia)
Jednak można w Polsce wychować piłkarza, który w wieku 16 lat wchodzi na boisko w podstawowym składzie i w ciągu 55 minut zalicza dwie asysty!
CIENIASY
Kto był Cieniasem 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy?
Anestis Argyriou (Zawisza Bydgoszcz)
Zawisza miał wielką okazję, aby w końcu zdobyć komplet punktów, ale mecz z Ruchem skończył się remisem, bo grecki obrońca bezsensownie sfaulował Daniela Dziwniela i sprokurował "jedenastkę". Sytuacja nie była groźna, ale jeśli już koniecznie chciał atakować rywala, to miał czas, aby zrobić to jeszcze przed polem karnym.
Mateusz Bąk (Lechia Gdańsk)
Zawinił przy obu bramkach dla Górnika. Po strzale Magiery z 30 metrów zrobił krok w lewą stronę, a piłka poleciała bardziej w prawo, przez co był spóźniony w swojej interwencji i nie zdołał jej skutecznie sparować. Z kolei przy trafieniu Łuczaka dał się uprzedzić rywalowi, który głową posłał piłkę do siatki.
Richard Guzmics (Wisła Kraków)
Rozgrywał niezły mecz w Wielkich Derbach Krakowa. Jednak wszystkie jego udane interwencje i akcje zepchnął w cień koszmarny kiks w doliczonym czasie gry. Sprezentował Cracovii rzut rożny, po którym strzeliła zwycięskiego gola. Guzmics miał czas, aby wybić piłkę daleko na połowę rywali albo choćby na trybuny... Tym trudniej zrozumieć, dlaczego zachował się tak lekceważąco.
Piotr Stawarczyk (Ruch Chorzów)
Doświadczony stoper "Niebieskich" nie będzie ciepło wspominał meczu z Zawiszą. Już w 2. minucie zaliczył fatalną interwencję, po której rywale objęli prowadzenie. Źle obliczył lot piłki i nie trafił w nią głową, w efekcie Alvarinho znalazł się w czystej pozycji i okazji nie zmarnował. Mecz powinien zakończyć się dla "Stawara" już 37. minucie, bo za faul na Jakubie Wójcickim, który wychodził na czystą pozycję, sędzia powinien wyrzucić go z boiska.
Bartosz Ślusarski (PGE GKS Bełchatów)
Napastnik Bełchatowa już po raz drugi w sezonie wyleciał z boiska z czerwoną kartką, choć sędzia powinien wyrzucić go już znacznie wcześniej za brutalny faul na Patryku Małeckim. "Brunatni" obronili jednobramkową zaliczkę i skasowali trzy punkty, ale z pewnością czego innego oczekują od doświadczonego kolegi niż osłabiania zespołu co kilka meczów.
Eduards Viszniakovs (Ruch Chorzów)
Łotysz w meczu z Zawiszą był cieniem piłkarza, który regularnie strzelał gole w Ekstraklasie. Przeszedł obok gry i dziwić się tylko można, dlaczego Jan Kocian zakończył jego męki dopiero w 90. minucie.
Richard Zajac (Podbeskidzie)
Zapatrzył się na Manuela Neuera, ale na razie kopiowanie gry bramkarza Bayernu wychodzi mu dobrze tylko w jednym elemencie - dalekim wybieganiu z bramki. W 87. minucie meczu z "Jagą" zamienił się w stopera, żeby... podać rywalowi, by ten mógł kopnąć piłkę do pustej bramki. Przy golu na 0-2 też daleko wybiegł i nagle zapomniał po co. Zatrzymał się i patrzył, jak Maciej Gajos przerzuca nad nim piłkę.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje