Ciężko wydać jednoznaczną opinię na temat Przemysława Pawlickiego. Choć wielokrotnie rozczarowywał kibiców, prezentował poziom zbliżony do swojego młodszego brata, Piotra. W drugiej połowie sezonu jego forma uległa znacznej poprawie, co pozwoliło mu obronić miejsce w klubie. Łapali się za głowy W trakcie sezonu Przemysław Pawlicki wielokrotnie dostarczał kibicom emocji i podnosił im ciśnienie. Oglądając jego biegi, trudno było przewidzieć, czego się spodziewać. Potrafił pojechać kapitalny wyścig, wyprzedzając najlepszych, by chwilę później stracić pozycję z trudnych do wytłumaczenia powodów. W jeździe Pawlickiego było wiele niepotrzebnej nerwowości. Potrafił w kluczowym momencie wybrać złą ścieżkę i stracić lokatę, tak jak np. w 14 biegach w Częstochowie i Lesznie. Wiele razy w sezonie stracił pozycję, choć wydawało się, że powinien się obronić. Kibice mogli czasem nawet złapać się za głowę. Druga połowa sezonu wlała jednak w ich serca wiele optymizmu. Udowodnił, że jego jazda w 2023 roku nie była dziełem przypadku. Wielkie możliwości To pokazuje, że w Przemysławie Pawlickim drzemią ogromne możliwości. Potrafi prezentować świetną jazdę, ale momentami podejmuje decyzje, jakby miał gorącą głowę. Jeśli uda mu się wyeliminować ten mankament, może osiągnąć jeszcze wyższy poziom i poprawić swoje dotychczasowe wyniki. Druga część sezonu pokazała, że ma szybki, dopasowany sprzęt. Powinien mieć także mniej stresu, bo do drużyny doszedł Leon Madsen, więc to na jego barkach będzie największa odpowiedzialność. Gorzej, jeżeli zaliczy regres. Być może wtedy dojdzie do takiej sytuacji, że nie znajdzie pracodawcy w PGE Ekstralidze. To byłby czarny scenariusz, bo to by oznaczało, że musi ponownie jeździć na zapleczu najlepszej ligi świata.