Gnieźnianie na osłodę wygrali ostatni mecz w sezonie ze Stelmet Falubazem Zielona Góra 46:44. Zdobyte trzy punkty nic im jednak nie dały, bo pomimo równej liczby punktów z ROW-em Rybnik, gnieźnianie spadli przez gorszy bilans w dwumeczu ze Ślązakami. - Radości nie ma żadnej - radość by była, jakby było utrzymanie. Jest spadek i nie ma się z czego cieszyć. Dzisiejszą wygraną możemy zadedykować tym wiernym kibicom, którzy przyszli na zawody i w tych trudnych czasach są z drużyną - komentował po zawodach Tomasz Fajfer. Choć Fajfer menadżerem drużyny został w trakcie sezonu, był przy zespole od początku roku w roli opiekuna młodzieży. Obserwował więc z bliska, co działo się w środku drużyny. Gdzie upatruje powodów spadku Startu Gniezno do drugiej ligi? - Na ten spadek złożyło się wiele składowych - zaczynając od problemów z torem, później kilka kontuzji, po których zawodnicy nie spisywali się tak, jak przed nimi. Poskładało się tak, że byliśmy blisko, ale zawsze czegoś brakowało - ocenił menadżer Aforti Startu Gniezno. W Gnieźnie były problemy z torem O nawierzchni owalu przy ul. Wrzesińskiej powiedziano w tym roku wiele, bo też wiele się na nim działo i wiele było z nim problemów. Okazuje się, że choć jest już z gnieźnieńskim torem lepiej, to do ideału wciąż mu trochę brakuje. - Muszę ci powiedzieć, że na ostatnim treningu byli Piotr Pawlicki i David Bellego. Różne opinie naszych zawodników się pojawiały, ale ta dwójka potwierdziła, że to jest świetny tor i życzyliby sobie, żeby taki tor był u nich do jazdy. Sądzę, że już prawie rozszyfrowaliśmy ten tor, ale jeszcze czegoś mu brakuje. Jeszcze nie jest to to, co byśmy chcieli - ocenił menadżer Startu. Czym były spowodowane perturbacje z nawierzchnią toru przy Wrzesińskiej? - Prace przed sezonem, później, jak wiesz, różne inne dziwne rzeczy, np. polewaczek nie mieliśmy. Może źle został dobrany tor, jego granulacja, sposób ułożenia - to wszystko miało na to wpływ - powiedział Tomasz Fajfer w rozmowie z Interią. Start Gniezno pracuje nad toromistrzami Problemem w Gnieźnie była też funkcja toromistrza - krótko po rozpoczęciu sezonu odszedł dotychczasowy, a w jego miejsce pozyskano ludzi z Ostrowa Wielkopolskiego. To jednak rozwiązanie problematycznie, bo ich dostępność czasowa, choćby z racji miejsca zamieszkania, jest mniejsza, niż osoby będącej na miejscu. Dlatego też w Gnieźnie pracują nad rozwiązaniem na stałe, gwarantującym lepszą dyspozycyjność. - Ratowaliśmy się w trakcie sezonu ludźmi z Ostrowa. To jest rozwiązanie tymczasowe. Mam takie życzenie, żeby był on 24 godziny na dobę w klubie, a nie z doskoku, bo tak na dłuższą metę się nie da. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było miejscowego toromistrza. Rozmawiamy nad tym, żeby mieć stałą osobę - w najbliższym czasie mamy dogrywać ten temat, zobaczymy, jak to się potoczy - zdradził Fajfer. Czy Tomasz Fajfer dalej będzie menadżerem? Choć Aforti Start Gniezno i tak spadł do 2. Ligi Żużlowej, kadencję Tomasza Fajfera można oceniać raczej pozytywnie. Dwa z trzech zwycięstw Startu na własnym torze przypadło właśnie na okres, w którym to Fajfer był odpowiedzialny za prowadzenie zespołu i przygotowanie nawierzchni. Menadżer nie chciał jednak jednoznacznie stwierdzić, czy dalej będzie prowadzić drużynę. - Zobaczymy jakie kroki podejmie zarząd. Na chwilę obecną mamy jeszcze zaplanowane treningi i turnieje młodzieżowe. Pojedziemy do końca i później zobaczymy co będzie - odpowiedział wymijająco. Dopytywany o to, czy chciałby zostać, również nie udzielił zdecydowanej odpowiedzi. - Może i tak, ale musiałyby się pozmieniać tutaj pewne rzeczy. Trzeba to poukładać, żeby to funkcjonowało dobrze, a nie tak, jak do tej pory - stwierdził enigmatycznie. - Nie chcę w to wnikać, bo to jest dłuższy temat. Są do poukładania pewne rzeczy - uniknął odpowiedzi na koniec rozmowy.