Pedersen jest dla wielu ostatnim wielkim rycerzem żużla. Kariery skończyły już ikony tego sportu, które przed laty wielokrotnie rywalizowały z trzykrotnym indywidualnym mistrzem świata: Tomasz Gollob, Greg Hancock, Tony Rickardsson, Jason Crump czy Ryan Sullivan. Został tylko on, człowiek niezłomny, uparty i przede wszystkim o wybitnie kontrowersyjnym temperamencie. Nicki Pedersen choć przez wielu nielubiany, to jednak powszechnie doceniany za żużlową długowieczność. W sezonie 2022 Pedersen miał fatalny upadek podczas ligowego meczu w Grudziądzu. Obrażenia były na tyle poważne, że wielu nie wierzyło w powrót na tor duńskiego mistrza. On jednak od samego początku nie brał pod uwagę zakończenia kariery. Wrócił na wiosnę w następnym sezonie i zrobił duży komplet w meczu z Włókniarzem, czym zaszokował opinię publiczną. Potem trochę przygasł, ale tak czy inaczej zasłużył na wielkie słowa pochwały. Pedersen znowu wprawił w szok. On naprawdę to zrobił W rozmowie z duńskimi mediami Nicki Pedersen przyznał, że sam odstawił leki w trakcie leczenia. Oczywiście nie było to może jakieś wybitnie odpowiedzialne, ale Pedersen zna swoje ciało najlepiej i widocznie uznał, że poradzi sobie bez leków. Codzienne życie Nickiego to wciąż spore problemy ze zdrowiem i bólem. Wygląda jednak na to, że zawodnik się niejako do tego przyzwyczaił. Jego ciało jest już niesamowicie sponiewierane po takiej liczbie upadków. W sezonie 2024 Pedersen po raz pierwszy od niepamiętnych czasów pojedzie poza PGE Ekstraligą. Dla Stali Rzeszów jest absolutnie kluczową postacią w walce o utrzymanie w lidze. Jeśli tylko Nicki podejdzie do tematu na poważnie, jest w stanie na tym poziomie być nawet najskuteczniejszym zawodnikiem. Oczywiście nie można tu zapominać o jego zdrowiu, które choćby podczas minionego sezonu mocno dawało mu się we znaki, zwłaszcza gdy przychodziło mu jeździć na trudniejszych torach.