Rola kierownika startu nie jest łatwa. Zawodnicy są bardzo kapryśni, często próbują ustawić się w miejscach, które sędzia wskazuje jako niewłaściwe. Oczywiście jest to zrozumiałe, bo każdy chce wystartować jak najlepiej. Zdarza się, że mimo poleceń kierownika startu, zawodnik i tak robi swoje. Jak mówił nam kiedyś Rudi Vrscaj, kierownik startu w Krsko, czasami trudniej dogadać się z juniorem niż ze światową gwiazdą. Tak czy inaczej, kierownik startu musi mieć "jaja". Te "jaja" wystarczy jednak mieć tylko w przenośni, bo niedawno w Ostrowie kierownikiem startu (a raczej kierowniczką) była kobieta, co nie zdarza się często. Podczas zawodów Ekstraligi U24 poradziła sobie całkiem dobrze i nie było wobec niej żadnych zastrzeżeń. Zawodnicy jej słuchali, nie próbowali wykorzystać jej być może nieco większej pobłażliwości. W zasadzie nie było widać różnicy pomiędzy pracą jej a innych kierowników, płci męskiej. Takie historie zdarzały się kierownikom startu Oczywiście kierownik startu nie jest na zawodach osobą najważniejszą, bo być nie może. Ale jej rola jest ważna, w dużym stopniu od tego zależy np. bezpieczeństwo żużlowców w pierwszym łuku. Jeśli ustawią się zbyt blisko, wzrasta ryzyko sczepienia się i spowodowania upadku, czasem nawet całej czwórki żużlowców. Rzecz jasna często zawodnicy chcą być blisko rywala, ale zadaniem kierownika startu jest wówczas to, by ich rozdzielić. Rzadko, ale zdarzają się sytuacje w których kierownik startu jest na ustach dziennikarzy. Najbardziej pamiętna to chyba ta z Tarnowa 2002, kiedy to już po zapaleniu zielonego światła, kierownik chciał wstrzymać procedurę startową. Zahaczył wówczas o niego Peter Karlsson. Wściekły Szwed miało to słuszne i uzasadnione pretensje, ale kierownik startu nie widział swojej winy. Zaczęły się wyzwiska i przepychanki, które na szczęście zostały zakończone dzięki innym osobom obecnym w pobliżu.