Nie mają szczęścia w tym roku w Krośnie. Ledwo na tor po groźnej kontuzji wrócił Dimitri Berge, a już ze składu wyleciał kolejny lider, Vaclav Milik. Niewykluczone, że sezon 31-latka dobiegł właśnie końca. Wielka kasa w grze, to może być koniec marzeń Milik miał sporego pecha, bo nie był w stanie uniknąć wypadku. Wszystko zaczęło się od sczepienia się Jonasa Seifert-Salka z Brady Kurtzem na wejściu w pierwszy łuk. Obaj polecieli w stronę dmuchanej bandy, a startujący z czwartego pola Czech na pełnej prędkości wleciał w 77-kilogramowy motocykl. Zawodnik wchodząc do karetki już wiedział co się święci, mając założony temblak na lewej ręce. Uraz w krośnieńskiej drużynie wydarzył się w najgorszym możliwym momencie. Faza play-off dopiero co się rozpoczęła, a za moment może się dla nich skończyć. Gra toczy się o wysoką stawkę, bo każdy klub PGE Ekstraligi otrzymuje 6,5 miliona złotych rocznie z kontraktu telewizyjnego. Gwiazdor zawodził, mieli tego dość Zdania są jednak podzielone, bo Milik w ostatnich tygodniach nie imponował wysoką formą. Wielu obserwatorów twierdzi, że medalista mistrzostw Europy niekoniecznie zasługuje na skład przy możliwościach, jakie posiada sztab szkoleniowy, o czym pisaliśmy już miesiąc temu. Teraz najpewniej trenerzy puszczą do boju taki układ, którego niektórzy domagali się nawet przy zdrowym Miliku: Bjerre, Berge, Krakowiak, Wojdyło, Seifert-Salk U24, Bańdur U21, Świercz U21. Polak uratował im skórę Na pewno na jazdę od początku w rewanżowym starciu w Rybniku zasługuje Norbert Krakowiak. Polak w zasadzie uratował zwycięstwo Wilków w niedzielę, rozpoczynając spotkanie dopiero w czwartej serii. Przywiózł dwukrotnie wynik 5:1, pokonując Rohana Tungate'a i Grzegorza Walaska. Dwa punkty w ogólnym rozrachunku mogą być bardzo istotne i niezwykle cenne. Krośnianie zachowują w ten sposób spore szanse na awans do półfinałów w roli lucky losera. Zakładając, że PSŻ Poznań i Orzeł Łódź przegrają oba swoje mecze w ćwierćfinale, to zwycięstwo u siebie z Rybnikiem przedłuży im sezon.