Czym jest KSM? To Kalkulowana Średnia Meczowa dla drużyny. Każdy zawodnik ma swój KSM, który bazuje na uzyskiwanych przez nich wynikach. Im są one lepsze, tym wyższy KSM. A skład meczowy musi być złożony w taki sposób, by nie przekraczał określonego odgórnie KSM dla drużyny. Hitowy transfer załatwili po cichu. Gwiazdor nie miał wyjścia Włókniarz musiałby oddać jedną z gwiazd I wielu prezesów wręcz żąda, żeby od sezonu 2026, kiedy wejdzie w życie nowa umowa telewizyjna zaciągnąć hamulec i jechać z KSM na poziomie 36 punktów. To byłoby bardzo drastyczne rozwiązanie. Żeby lepiej to zobrazować, to weźmy takiego Włókniarza Częstochowa, gdzie w tej chwili w jednej drużynie mamy Leona Madsena, Mikkela Michelsena i Maksyma Drabika. Przy KSM 36 dla jednego z nich zabrakłoby miejsca w kadrze i w składzie. Gdyby Włókniarz chciał zostawić obu Duńczyków, to musiałby, zamiast Drabika, poszukać zawodnika z KSM 2,50, czyli zawodnika bardzo słabego, lub takiego na dorobku. Gwiazdy masowo traciłyby robotę w PGE Ekstralidze Nie ulega wątpliwości, że kilku żużlowców z niskim KSM zgarnęłoby więcej, niż na to zasługuje, ale gwiazdy musiałyby drastycznie spuścić z tonu. Jeśli dziś większość klubów ma po trzech mocnych zawodników z milionowymi kontraktami, to przy KSM na poziomie 36 ośmiu liderów straciłoby robotę w PGE Ekstralidze. Oczywiście takie rozwiązanie nie będzie miało wiele wspólnego ze sloganem "najlepsza liga świata", bo jednak kilka gwiazd zostanie przymusowo wyrzuconych, ale większość prezesów nie widzi innego rozwiązania. Przed dekadę budżety wzrosły 4-krotnie, lecz kluby nie mają żadnych oszczędności. W kasie nie zostaje nic, bo większość zjadają rosnące kontrakty. Mamy rynek zawodników, którzy wykorzystują to bezlitośnie, zagarniając niemal wszystko dla siebie. 70 procent budżetu idzie na kontrakty. Na milion za podpis zasługuje tylko Zmarzlik Działacze przekonują nas, że sami nie mają siły tego zmienić. Nikt nie chce spaść z Ekstraligi, która oferuje miliony z telewizji, więc kiedy przychodzi do rozmów z zawodnikami, to prezesi licytują się bez opamiętania. Ich zdaniem niski KSM by to zmienił, ostudziłby żużlowców. Ci najlepsi mieliby ograniczone możliwości rozgrywania prezesów. Żaden z nich nie mógłby szantażować ofertami innych klubów. Prezes nie musiałby się licytować, bo miałby kilku innych gwiazdorów w kolejce i wybrałby tego, na którego go stać. Od jednego z prezesów słyszymy wprost, że na milion złotych za podpis i 10 tysięcy za punkt zasługuje Bartosz Zmarzlik (dziś jego kontrakt jest szacowany na 5-6 milionów), a pozostali powinni zarabiać o wiele mniej. Jednak stawka milion za podpis i 10 tysięcy za punkt dotyczy około 16 zawodników. Czy Motor i Sparta dadzą poparcie pozostałym? I tak dochodzimy do zarządzającej rozgrywkami Ekstraligi Żużlowej, bo na jej reakcję liczą prezesi. Oni sami się nie dogadają, bo mają rozbieżne interesy. Dlatego chcą, żeby EŻ wprowadziła odgórnie takie rozwiązanie, które zaboli wszystkich, ale i też pozwoli uzdrowić finanse. KSM wydaje się działaczom bardziej sensowny niż salary cap. Boją się bowiem, że przy tym drugim rozwiązaniu kluby, w ramach licytacji, będą dorzucać kontrakty sponsorskie. Pozostaje pytanie, czy wszystkie kluby będą za zmianą? Czy te najbogatsze, jak Orlen Oil Motor Lublin i Betard Sparta Wrocław dadzą swoje poparcie? Tu są duże wątpliwości, a bez głosu na "tak" z tych dwóch klubów Ekstraliga raczej nie będzie chciała niczego zmieniać.