Partner merytoryczny: Eleven Sports

To będzie dla nich prawdziwy dramat. Mogą przez to stracić kilkaset tysięcy

W poprzednich latach żużlowi prezesi ruszali na transferowe łowy już wczesną wiosną. Najpóźniej w lipcu - sierpniu większość klubów PGE Ekstraligi miały domknięte składy na kolejne rozgrywki. Teraz to może się zmienić i to z korzyścią dla klubów. Problem mogą mieć za to zawodnicy, którzy do tej pory byli w doskonałej pozycji negocjacyjnej. Jeden szczegół sprawi, że mogą skończyć się licytacje i podbijanie stawek.

Jason Doyle
Jason Doyle/Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński

Za tą małą rewolucją stoi nowy system rozgrywek, który będzie trzymał w napięciu kluby i zawodników aż do października, kiedy to poznamy finalnie końcowe wyniki i pełen zestaw drużyn, które pojadą w kolejnym sezonie w PGE Ekstralidze. Tylko największe gwiazdy będą mogły pozwolić sobie na wczesne negocjacje kontraktów i ciągle bardzo wysokie gaże.

Nowy regulamin może pomóc polskim klubom

Do tej pory było tak, że już w sierpniu znaliśmy drużynę, która spada z PGE Ekstraligi. Pozostałe siedem klubów mogło spokojnie myśleć o swojej przyszłości. Co najmniej sześć klubów było pewne utrzymania jeszcze przed końcem rundy zasadniczej, więc ewentualne negocjacje z zawodnikami odbywały się znacznie wcześniej. Żużlowcy nie musieli się martwić, czy ich przyszły pracodawca będzie jeździł w elicie, więc można było skupić się na spokojnym negocjowaniu kontraktów.

Wprowadzenie systemu play-off i play-down sprawi, że wszystkim klubom znacząco wydłuży się sezon. To szczególnie istotne dla drużyn z miejsc 5-8, które zamiast na budowie drużyny na kolejne rozgrywki będą musiały myśleć o uniknięciu spadku. Dość powiedzieć, że spadkowicza ligi poznamy dopiero 21 września. Z kolei zwycięzca dwumeczu o utrzymanie pojedzie jeszcze w barażach, które rozstrzygną się 5 października.

Berlin Recycling Volleys - PGE Projekt Warszawa. Skrót meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Giełda transferowa w PGE Ekstralidze potrwa znacznie dłużej

Do góry nogami wywróci się więc giełda transferowa - szczególnie ta związana z drużynami na pozycjach 5-8. Zawodnicy będą musieli czekać przynajmniej do września z podpisaniem pre kontraktów lub innych porozumień. Będzie znacznie mniej czasu na negocjacje i podbijanie stawek. Jeśli zawodnicy drugiego czy trzeciego wyboru będą chcieli załapać się na kontrakt w PGE Ekstralidze, to niewykluczone, że będą zmuszeni do przyjęcia warunków dyktowanych przez kluby, bo w przypadku zwłoki inni będą czekać na ich miejsce.

Oczywiście ta sytuacja nie dotyczy najlepszych drużyn i zawodników, którzy bez obawy o swoją przyszłość spokojnie załatwią sprawy po staremu. Swoją drogą ten system, który opóźni nieco żużlową giełdę transferową z pewnością pomoże beniaminkowi, który po awansie nie będzie musiał kleić składu z zawodników niechcianych w innych ośrodkach.

Jason Doyle/Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Tomasz Gaszyński i Max Fricke./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Piotr Pawlicki w IMP na żużlu./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski

INTERIA.PL

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram