Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że jeszcze w tym roku zakończy się konflikt zbrojny na Ukrainie, który trwa nieprzerwanie od trzech lat. Od wybuchu wojny licencje rosyjskich zawodników zostały zawieszone. W polskiej lidze startują wyłącznie ci, którzy mają polskie obywatelstwo. Nie ma jednak mowy o reprezentowaniu Polski przez nich na arenie międzynarodowej. Związek szykuje ofensywę infrastrukturalną FIM wielokrotnie podkreślał, że priorytetem do rozmów na temat odwieszenia licencji jest zakończenie walk na Ukrainie. Tydzień temu odbyła się już pierwsza rozmowa Donalda Trumpa z Władimirem Putinem. Na końcowy rezultat z niecierpliwością czeka wielu żużlowców z Grigorijem Łagutą na czele. Tymczasem w Rosji odbyło się ważne spotkanie na najwyższym szczeblu. Udział w nim wzięli prezydent i wiceprezydent Rosyjskiej Federacji Motocyklowej, Aleksandr Dżeus i Aleksandr Jachnicz, oraz minister budownictwa Irek Fajzulin. Mogą wrócić szybciej, niż się wydawało Spotkanie oznacza, iż Rosjanie przygotowują się powoli do międzynarodowych imprez. Taka ofensywa infrastrukturalna nie byłaby przecież brana na poważnie tylko w kontekście ligi rosyjskiej, gdzie ścigają się cztery drużyny na krzyż. Przypomnijmy, że w 2019 roku w Togliatti odbył się dwudniowy finał Speedway of Nations, a dwa lata później jedna z rund cyklu Grand Prix. Plany były o wiele większe, lecz najpierw pandemia koronawirusa, a potem wojna zniweczyła kolejne turnieje. Niewykluczone, że mistrzostwa świata wrócą tam już w 2027, bądź nawet 2026 roku. Promotor Discovery coraz bardziej koncentruje swój kalendarz stricte na zawodach w Europie.