Maciej Maciusiak trafi na dywanik? Adam Małysz komentuje, wskazuje czego potrzebuje kadra
- Cały czas brakuje nam czasu, bo cokolwiek się wydarzy, dostajemy ciosy. Oczekiwania są naprawdę ogromne. Czekamy jednak na przełom. Wiem bowiem, jak wyglądała praca Maćka Maciusiaka i zawodników w tym roku - powiedział Adam Małysz w rozmowie z Interia Sport. Skomentował też medialne doniesienia dotyczące rozmowy, jaką miał przeprowadzić z Maciejem Maciusiakiem, trener kadry naszych skoczków.

W skrócie
- Adam Małysz zdementował pogłoski o potencjalnej reprymendzie dla trenera Macieja Maciusiaka i podkreślił, że celem rozmów jest zrozumienie aktualnej sytuacji w kadrze skoczków.
- Małysz zwraca uwagę na presję medialną i oczekiwania wobec polskiej kadry, wyrażając przekonanie o dobrej pracy Maciusiaka i jego zaangażowaniu.
- Dużym powodem do optymizmu jest postawa młodego Kacpra Tomasiaka, którego rozwój może być impulsem dla kolejnych pokoleń skoczków.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Tomasz Kalemba, Interia Sport: To już ten czas, że chcesz wzywać na dywanik trenera Maciusiaka?
Adam Małysz, prezes PZN: - Ja?
Czytam tytuły w mediach: "Małysz zapowiedział poważną rozmowę z Maciusiakiem", "Adam Małysz domaga się wyjaśnień", "Małysz tracił cierpliwość". Mało?
- Rozmawiałem z dziennikarzem po konkursie w Ruce i mówiłem, że jeszcze nie rozmawiałem z Maćkiem po tych zawodach, więc nie wiem, co się stało. Oczywiście mówiłem, że muszę z Maćkiem porozmawiać, ale nie na zasadzie, że wezwę go na dywanik i udzielę reprymendy, tylko po to, by wiedzieć, co się wydarzyło. Za wcześnie jeszcze na takie poważne rozmowy. Tym bardziej że, wiemy, jaka jest sytuacja. Zresztą jestem z trenerem w stałym kontakcie po konkursach. Jak widać, moje słowa zostały zinterpretowane na swój sposób.
Adam Małysz: Maciek łatwo nie odpuści. Potrafi uderzyć pięścią w stół
Ty jesteś spokojny na tym etapie sezonu? Mamy obecnie dwóch zawodników, którzy skaczą dobrze, ale to nie są skoczkowie, którymi zajmował się Maciej Maciusiak. Tomasiak trenował z Wojciechem Toporem, a Stoch z Michalem Doleżalem, choć pewnie we współpracy z trenerem kadry? Można powiedzieć, że kadra prowadzona przez trenera Maciusiaka złapała zadyszkę.
- Maciek przejął bardzo wiekową kadrę. Cała młodzież pozostała w kadrze B albo w juniorach. Czekamy jednak na przełom. Wiem bowiem, jak wyglądała praca Maćka i zawodników w tym roku. Zresztą nawet trenerzy bazowi, jak choćby Krzysiek Biegun, mówią o tym, że widzieli zaangażowanie trenera kadry. Była ciągła kontrola zawodników. W tym wszystkim brał też czynny udział Michał Wilk, który odpowiada za przygotowanie fizyczne i motoryczne. Krzysiek nawet w Eurosporcie mówił o tym, że wcześniej zdarzało się, że sam prowadził zajęcia. Na treningu nie pojawiał się Thomas Thurnbichler, choć trenowali w kraju. Maciek stara się doglądać tego, jak tylko ma czas. Dajmy zatem czas naszym skoczkom. Wykonali naprawdę ogrom pracy i to musi zaowocować. Sam byłem na treningach i widziałem, jak to wygląda.
Będą potrzebne mocne słowa przed konkursami w Wiśle?
- Na pewno Maciek nie ma łatwej roboty. Kiedy proponowaliśmy mu przejęcie kadry, to powiedziałem mu wszystkie "za" i "przeciw". Miał czas na przemyślenie tego wszystkiego. Wiedział też, na co się porywa. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zadanie nie będzie łatwe, bo to był sezon olimpijski. Życzę Maćkowie, jak najlepiej, bo wiem, ile pracy i serca wkłada w to, co robi. To jest też góral i on tak łatwo nie odpuści. Do tego potrafi uderzyć pięścią w stół.
Nie ma co ukrywać, że po konkursach w Lillehammer, Falun i Ruce szału nie ma. Porównałem sobie zdobycze punktowe Polski do poprzedniego roku i wygląda na to, że jest tylko minimalnie lepiej od tego, co było rok temu o tej samej porze w słabym przecież sezonie. Miało być inaczej.
- Z liczbami trudno dyskutować. Niestety znowu nieszczęśliwa dla nas okazała się Ruka. Wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Pierwszy konkurs w Lillehammer dał nadzieję, bo nasza kadra weszła w sezon całkiem dobrze. Widać, że kompletnie nie skaczą tego, co potrafią Dawid Kubacki z Piotrkiem Żyłą. Nawet jak się kwalifikują, to lądują w trzeciej dziesiątce. Brakuje im luzu, a za co za tym idzie dobrych skoków, bo skakać potrafią, co pokazywali na treningach. W tym momencie najstabilniejszym zawodnikiem w naszej kadrze jest 18-letni Kacper Tomasiak. To bardzo cieszy, że tak młody skoczek nie miał problemu z tym, by wziąć na siebie ciężar wyników kadry. Pokazał, że jest tym, który przejmie pałeczkę. Sprostał zadaniu w trudnej Ruce, choć nigdy tam nie skakał. Po prostu skoczył normalnie. W powietrzu nim rzucało, ale poradził sobie. Pokazał, że jest już bardzo dojrzałym skoczkiem, jak na swój wiek. A reszta? Raz lepiej, a raz gorzej. Maciek Maciusiak mówił o tym, że postęp zrobił Aleksander Zniszczoł, ale jednak to wciąż za mało na "30".
Szukając pozytywów, to na pewno jest to postawa Tomasiaka i Kamila Stocha. Każdy z nich skacze na takim poziomie, że zaraz może wystrzelić.
- To prawda. Ale to tyle z tych pozytywów.
"Kacper dał bodziec młodym skoczkom"
Możemy się gniewać na rzeczywistość, ale powolne schodzenie ze sceny wielkich mistrzów było nieuniknione. Teraz mamy nastolatka, który zaskakuje cały świat tym, jak skacze. Wiele lat czekaliśmy na takiego skoczka, który nagle wyrośnie na lidera kadry?
- Najgorsze u nas jest to, że na nic nie mamy czasu, bo jest taka presja społeczna, ale też ta wywierana przez media. W dwóch poprzednich sezonach nasi weterani też zawodzili. To zaowocowało najlepszym sezonem Olka i Pawła Wąska. Obaj stawali na podium. I niemal nikt nie zauważał. Prawie wszyscy koncentrowali się na tym, że nie ma następców. Dzisiaj, gdyby Olek i Paweł nie spuścili z tonu, a do tego doszedłby Kacper, to mielibyśmy już trzech zawodników w takim wieku, że mogą jeszcze długo poskakać, którzy mogliby ciągnąć polskie skoki. Do nich dołączyliby może następni, bo mamy naprawdę zdolną młodzież, w którą bardzo wierzę. W gronie juniorów mamy przecież zawodników, którzy są na poziomie Kacpra, a ten już puka do światowej czołówki. Bardzo cieszę się z tego, że Kacper tak zaskoczył. Fajnie byłoby, gdyby teraz został na tym poziomie. Jego postawa na pewno dopinguje rówieśników, bo oni też potrafią skakać dobrze. Potrzebowali jednak bodźca i Kacper im go dał. Cały czas brakuje nam jednak czasu, bo cokolwiek się wydarzy, dostajemy ciosy. Oczekiwania są naprawdę ogromne.
Kacper Tomasiak skacze bardzo regularnie. Myślisz, że zaraz zaczną się głosy niezadowolenia z faktu, że nie wskakuje do "10" albo nie staje na podium?
- Tak było choćby z Pawłem Wąskiem w ubiegłym roku. Skakał naprawdę fajnie. Z czasem zaczęły się pojawiać głosy, że rzeczywiście skacze dobrze, dla ciągle brakuje mu do podium. Wystarczy dać zawodnikom czas i przestać ich poganiać. Wystarczy popatrzeć na to, ile lat czekał Jan Hoerl na dobicie się do światowego topu, ale na przykład Daniel Tschofenig wystrzelił i został. Takie talenty zdarzają się jednak raz na jakiś czas. Jedni wystrzelą i zostają na topie, a inni muszą krok po kroku wdrapywać się na szczyt. Wystarczy popatrzeć na karierę Kamila Stocha. On ciągle się dobijał do światowej czołówki, ale kiedy do niej dotarł, coś zaskoczyło i w niej został. Stał się jednym z najlepszych w historii. To pokazuje, że każdy inaczej się rozwija. W Polsce jest jednak taki problem, że wobec naszych zawodników ciągle są wygórowane oczekiwania, a to powoduje, że nie ma czasu na spokojny rozwój. Zamiast cierpliwości jest ciągłe punktowanie. A to obrywa się zawodnikom, a to trenerom, czy działaczom.
Wspominasz o młodych skoczkach, z którymi wiążemy duże nadzieje. Wygląda na to, że reforma, jakiej PZN dokonał jakiś czas temu, przynosi jednak efekty?
- Wiele osób zarzucało mi to, że chciałem zreformować juniorów, tworząc bardzo szerokie kadry w oparciu o Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Trenerzy kadry juniorów zostali selekcjonerami, którzy wybierają najlepszych skoczków na zgrupowania i na zawody. To jednak zadziałało. Zaczyna jednak brakować cierpliwości. Niektórzy mówią, że na samym dole piramidy mamy teraz za dużo skoczków, ale przecież z tego nowego systemu wywodzi się też Kacper Tomasiak. To są zawodnicy, którzy dostali szansę. Gdyby kadra została okrojona do kilku juniorów, jak to było w przeszłości, to wielu z tych skoczków być może by nie zaistniało.
Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zobacz również:














