Kamil Stoch był jednym z naszych słabszych ognie w sobotnim konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. W niedzielnych zawodach też nie wyszły mu dwa skoki i skończyło się na 24. lokacie. Takie skoki jednak, jak ten z pierwszej serii indywidualnego konkursu, pozwalają sądzić, że Stoch niebawem może znowu skakać daleko. Zakopane przytłoczyło Pawła Wąska. Adam Małysz zdradził, co działo się z nim w nocy Mały plus na koncie Kamila Stocha. Teraz czas zaszaleć Po przerwie od startów i skupieniu się na treningach Stoch wrócił do rywalizacji. Choć wyniki jeszcze tego nie pokazują, to w skokach jest na pewno więcej jakości. Wydaje się, że praca z trenerem Michalem Doleżalem zmierza w dobrą stronę. - Postaram się iść do przodu małymi krokami. Nie będę narzucał na siebie zbyt dużej presji. Nie będę też starał się niczego przyspieszać na siłę. Tylko będę robił to, co w Zakopanem. W pierwszej serii wykonać zadanie, a w drugiej zaryzykować - dodał. Teraz przed polskimi skoczkami konkursy w lotach narciarskich w Oberstdorfie. Te skocznie preferują bardziej technicznych zawodników. - Loty są bardzo wymagające, ale postaram się tam dobrze bawić i zaszaleć. Jadę tam z uśmiechem - przyznał Stoch, choć Thomas Thurnbichler, trener kadry, jeszcze nie ogłosił składu na kolejne konkursy. Dla Stocha to będzie sentymentalny powrót. Tam w 2018 roku zostawał wicemistrzem świata w lotach, a z drużyną sięgał po brązowy medal. Z Zakopanego - Tomasz Kalemba, Interia Sport